Do parku w Hortobagy udaliśmy się także następnego dnia. Nasze bilety wciąż obowiązywały, więc tym razem nie musieliśmy czekać na otwarcie kasy. Tym samym, już po 6 rano zameldowaliśmy się u bram Hortobagy. Przy czym, jeszcze zanim weszliśmy do tego ptasiego przybytku, zaobserwowaliśmy gąsiorka (samicę lub młodocianego):
Oraz stado krów:
Po wejściu na teren parku, na chwilę zatrzymaliśmy się przy jednym z tamtejszych budynków, by popatrzeć na krzątaninę oknówek przy ich gniazdach ulepionych z błota:
Kiedy natomiast byliśmy już na stawach, ponownie powitały nas rybitwy rzeczne i popielate odpoczywające na wynurzających się z wody pniach drzew:
Rybitwom towarzyszyły czaple - siwe, białe oraz nadobne:
Zapraszam też do obejrzenia filmiku dokumentującego leniwy poranek w Hortobagy:
W pobliżu czapli zauważyliśmy krwawodzioba:
Niektóre czaple wolały wypoczywać na drzewach:
(prawodopodobnie czapla nadobna)
W pewnym momencie, na jednym z drzew, przysiadł majestatyczny bielik:
(w towarzystwie mew lub rybitw)
Po chwili jednak bielik odleciał. My natomiast poszliśmy dalej w głąb parku. I to była bardzo dobra decyzja, bo chwilę później spotkaliśmy jednego z bohaterów niniejszego posta, mianowicie kormorana małego. W zasadzie były trzy osobniki. To dla nas kolejny nowy gatunek i, zarazem, brakujące ogniwo na naszej węgierskiej liście. Zanim jednak zaprezentuję zdjęcia, warto napisać parę słów o tym niezwykłym gatunku. Jak czytamy w Collinsie, kormoran mały to stosunkowo niewielki ptak, o wymiarach zbliżonych do łyski. Upierzenie ma czarniawe z ciemnozielonym i brązowym połyskiem. Ogon długi, zaokrąglony na końcu oraz krótki i dość gruby dziób, co daje u niego wrażenie tzw. "dziecięcej buzi". Kormorany małe nie wyprowadzają u nas lęgów i mają status zalatujących rzadko. Od "naszych" kormoranów (zwanych zwyczajnymi lub czarnymi), kormorany małe różnią się wielkością, kształtem dzioba (u kormoranów czarnych dziób jest wyraźnie dłuższy i masywny), jak również kolorem upierzenia (kormorany czarne są, jak nazwa wskazuje, czarne z niebieskawym lub zielonkawym połyskiem). Poniżej załączam fotki spotkanych przez nas kormoranów małych:
Faktycznie, wygląda jak taki kormorani dzieciak;):
Parę kroków dalej, kolejne niezwykłe spotkanie - czapla modronosa pięknie pozująca na drzewie. O spotkaniu z tym ptakiem pisałam również w poprzednim poście. Niemniej jednak, dzień wcześniej widzieliśmy ją zaledwie przez chwilę. Przy czym, mając na uwadze, że pierwsze jej zdjęcia były robione pod światło, a później jeszcze jedno ujęcie zostało przez nas zrobione nieświadomie, do tej pory nie dysponowaliśmy zadowalającą dokumentacją tego interesującego gatunku. Kolejny dzień spędzony na stawach dał nam zatem szansę na uzupełnienie sesji zdjęciowej. Przy czym, żeby było ciekawiej, obok czapli modronosej usiadła również nadobna, co można poznać po czarnych nogach, zakończonych jaskrawo żółtymi stopami. Oba ptaki siedziały spokojnie, jedynie od czasu do czasu przeciągały się i rozglądały wokoło:
Teraz trochę bliżej:
Bardzo ciekawa czapla (chyba, tak jak dzień wcześniej, również był to osobnik młodociany):
Zapraszam też do obejrzenia czapli modronosej na żywo:
W pełni zadowoleni z dokumentacji fotograficznej czapli modronosej i kormoranów małych, ruszyliśmy na dalsze stawy. Po drodze spotkaliśmy dymówki na płocie:
Chwilę później nad nami przeleciały nasze, można powiedzieć, stare znajome wrzęchy, w liczbie czterech osobników:
Swoją grację w locie zaprezentowała również czapla siwa:
Czaple siwe mogliśmy zresztą podziwiać także na jednym z drzew:
Ponadto, w przydrożnych krzewach, Mąż ponownie wypatrzył gąsiorka (samicę lub młodocianego):
W głębi parku Hortobagy, ponownie spotkaliśmy kormorany małe. Tym razem było to spore stado. Ptaki malowniczo usadowiły się na jednym z drzew, tworząc kormorani wachlarz. Tym razem słońce świeciło już tak mocno, że na fotkach wyszły tylko sylwetki tych ptaków. Niemniej jednak, nawet takie ujęcia bywają czasem ciekawe:
W tym momencie, upał był już niemiłosierny, więc powoli zaczęliśmy kierować się do wyjścia. To jednak nie koniec ptasich niespodzianek, bo oto, na jednej z wierzb, pojawiła się remizowa młodzież. Młode remizy skakały po gałęziach i wydłubywały coś spod kory. Nie były zbyt płochliwe ale za to ruchliwe, co w praktyce uniemożliwiało zrobienie dobrej fotki. Poniżej efekty naszych zmagań z remizami. Generalnie, na większości fotek, trzeba intensywnie wypatrywać remizów:
A tu dwa młode remizy:
Tuż po spotkaniu z remizami - kolejna ptasia ciekawostka - nietypowo ubarwiony szpak z białymi "koralikami" na szyi. Tzn., być może w tych regionach, takie upierzenie osobników tego gatunku jest czymś zwyczajnym, jednakże w Polsce takich kolorów u szpaków raczej nie zobaczymy. Poniżej fotki rzeczonego szpaka:
Parę kroków dalej, zobaczyliśmy na ziemi pliszkę żółtą w towarzystwie stada brzegówek. To niesamowite, że w ciągu jednego spaceru udało nam się zobaczyć wszystkie występujące w naszym kraju gatunki jaskółek. W Polsce nie jest to takie łatwe. Poniżej pliszka żółta w otoczeniu brzegówek:
Zbliżając się już do wyjścia, zerknęliśmy jeszcze na znajdujący się za czatownią (o której pisałam w poprzednim poście) zbiornik wodny, porośnięty żółtymi kwiatami (być może kaczeńcami). Na stawie tym, podobnie jak poprzedniego dnia, czaple białe, kormorany i krzyżówki, chłodziły się pośród trzcin, bujnie wyrastających ponad taflę wody:
Udało nam się również dostrzec dobrze zamaskowanego łabędzia niemego na gnieździe:
U samego wyjścia z parku - smażące się w upale rybitwy:
I jakiś rybitwowy młodzian:
W pewnym momencie zauważyliśmy, że krowy już się kładą na trawę, a niektóre wchodzą do wody; był to dla nas sygnał, że czas uciekać ze słońca:
A kiedy już zbliżaliśmy się do bramy, jeszcze jedna niespodzianka - obóz obrączkarski ptaków. Wiele już o tym czytałam, ale nie miałam dotąd okazji w tym uczestniczyć. Teraz jednak udało nam się trafić na zakładnie obrączki młodocianemu (o ile dobrze zrozumiałam i rozpoznałam) trzciniakowi. Do tego krótka historyjka opisująca zwyczaje tego ptaka, wygłoszona po węgiersku, więc wszystko zrozumieliśmy bez problemu;). Po założeniu obrączki, uczestnicy akcji mogli pogłaskać zestresowanego ptaka, po czym został on wypuszczony. A ja tak się zastanawiam nad tym obrączkowaniem...rozumiem, nauka, edukacja i większa świadomość społeczeństwa w zakresie ochrony ptaków. Ale kiedy spojrzałam w te szeroko otwarte, wielkie ze strachu oczy obrączkowanego trzciniaka i zobaczyłam to tłukące pod skórą na piersi serduszko, pomyślałam sobie - czy to naprawdę konieczne...Odpowiedzi jednoznacznej pewnie nie dostanę. Tymczasem załączam fotki świeżo zaobrączkowanego trzciniaka:
Na zakończenie niniejszego posta, parę fotek krajobrazowych parku Hortobagy. Ależ było wtedy pięknie zielono:
Podsumowując, wyjazd do Hortobagy był niezwykle udany. Zobaczyliśmy wszystkie gatunku, które chcieliśmy zobaczyć, tj. warzęchy, czaplę purpurową, modronosą i kormorany małe. Do tego piękna pogoda, wspaniałe zabytki i pyszne wino. Czegóż chcieć więcej podczas wakacji:).