W dzisiejszym poście parę słów o niezwykłej obserwacji jaka miała miejsce w legnickim parku w dniu 05 kwietnia. O poranku wybrałam się tam na spacer. Byłam ciekawa czy i jakie ptaki wróciły już z ciepłych krajów. Wiosna to najlepsza pora do ornitologicznych obserwacji (druga w kolejności to jesień) - ptaków jest mnóstwo i są bardzo aktywne, przygotowując się do sezonu lęgowego. Wszędzie można spotkać zawiązujące się lub trwające od lat ptasie pary. Tak też było tym razem. Już u samego wejścia do parku powitała mnie para grzywaczy, największych krajowych gołębi:
Jako ciekawostkę podam, że grzywacze kiedyś mieszkały w lasach i spotkanie ich w mieście było niezwykłą rzadkością. Z czasem jednak skolonizowały miejskie parki i występują w nich bardzo licznie:
W pobliżu grzywaczy, pod parkowej ścieżce, spacerowały zakochane szpaki:
A teraz lewa nóżka do przodu;):
Nie zabrakło również sparowanych srok:
Chwilę potem moją uwagę od zakochanych ptasich par odwrócił kowalik, który siedział na szczycie jednego z drzew - w swojej stałej, można powiedzieć, miejscówce:
Zaraz jednak moje oczy znów skierowały się na ziemię, gdzie zauważyłam parę wróbli. Co ciekawe, samiec wyraźnie zalecał się do uroczej partnerki, prezentując swój godowy taniec. Przyznam, że do tej pory nie miałam okazji obserwować wróblowych zalotów. Jak to się mówi w ptasiarskim świecie - ornitolodzy więcej wiedzą o egzotycznych gatunkach niż o naszych pospolitych wróbelkach. A szkoda, bo są to takie sympatyczne i urodziwe w swych pozornych szarościach ptaki. Poniżej prezentacja wróblowej pary:
(najpierw musiały się upewnić, czy ten ktoś z tym dużym czarnym "okiem" nie chce zrobić im krzywdy;)):
(po chwili, uspokojone, powróciły do przerwanych toków)
Zapraszam również do obejrzenia filmiku, na którym samiec wróbla skacze naokoło samicy, prezentując się z jak najlepszej strony:
https://www.youtube.com/watch?v=ObHEW7e-3eY
Po obserwacji wróbli, ruszyłam na dalszy "obchód". Po drodze, przy jednym z drzew, spotkałam kwiczoła, który bezlitośnie rozprawiał się z żyjątkami wyciąganymi z ziemi:
Chwilę później (po krótkiej pogaduszce z jednym panem z pieskiem), również na ziemi, dojrzałam kopciuszkową. Ona żerowała zdecydowanie subtelniej niż kwiczoł, wyskubując ze ściółki jakieś drobne robaczki:
W pobliżu samicy kopciuszka spacerowała samica zięby:
Idąc dalej, doszłam do francuskiej części parku, konkretnie do miejsca, gdzie zimą mieściła się jedna z parkowych stołówek (pisałam o niej przy okazji zimowych postów). Na jednym z drzew zobaczyłam rudzika. Ale zdjęcie niezbyt wyraźne, bo robione spomiędzy gałęzi:
Zaobserwowałam również modraszkę:
A potem przyszedł czas zmagań z pierwiosnkiem, którego głos stale dobiegał do mnie z jednego z drzew. Ale usłyszeć tego małego ruchliwego ptaszka a go zobaczyć (nie mówiąc już o zrobieniu zdjęcia), to dwie zupełnie inne sprawy;). Musiałam wystać swoje pod tym drzewem, poprzeglądać liczne gałęzie, trochę się pownerwiać, ale w końcu się udało zrobić w miarę zadowalającą dokumentację:
Tu nawet można zobaczyć żółtą barwę przy piersi:
Po trudach fotografowania pierwiosnka, powędrowałam dalej. Chwilę później, na trawniku zauważyłam samca kosa:
A zaraz potem grubodzioba, który pięknie mi zapozował:
Następnie, przeszłam spory kawałek parku, docierając do miejsca z owocowymi drzewami oraz iglakami. Kiedy tak stałam i obserwowałam okolicę, zauważyłam, że na jednym z drzew przysiadło "coś" niewielkiego. W obiektywie lornetki ukazał mi się śpiewak:). Zaraz więc uwieczniłam go także obiektywem aparatu:
A kiedy zbliżałam się do wału przy parkowej łące - prawdziwa niespodzianka. Znowu zobaczyłam, że jakiś ptak usiadł na jednym z tamtejszych niewielkich drzewek. Usiadł dość niefortunnie, bo wśród gałęzi i trudno było go zobaczyć. Kiedy zerknęłam przez lornetkę, zobaczyłam białą brew ptaka. Podejrzewając już kogo obserwuję (choć z lekkim niedowierzaniem), sięgnęłam po aparat. Udało mi się zrobić dwa jako takie zdjęcia, po czym ptak odleciał. Ale na zdjęciach udało mi się uchwycić nie tylko białą brew, ale także pomarańczowe pióra po bokach ptaka. To są charakterystyczne cechy droździka, jednego z tytułowych bohaterów niniejszego posta. Wyjaśniając co takiego niesamowitego jest w tej obserwacji, napiszę, że droździki są u nas niezwykle rzadkimi drozdami, które można spotkać głównie na przelotach, bo lęgną się sporadycznie. A w parku legnickim widziałam go pierwszy raz:). Do tej pory tylko dwa razy spotkaliśmy te ptaki - po raz pierwszy w listopadzie 2015r. na obrzeżach Legnicy (tam było nawet całe ich stadko), a drugi raz - w kwietniu 2017r. na Wyspie Bolko w Opolu podczas wyjazdu na Noc Sów. Bardzo więc się cieszę, że miałam okazję po raz kolejny zobaczyć tego urodziwego drozda i to w legnickim parku:). Poniżej dwa zdjęcia zrobione droździkowi. Nie powalają jakością, ale najważniejsza jest dokumentacja (dobrze, że ptak poczekał aż wygrzebię się z aparatem, uff). Poza tym, na fotkach widać charakterystyczne cechy gatunku - wspomnianą już białą brew i pomarańczowe pióra z boku ciała:
I pomyśleć, że w czasie tego niezbyt długiego spaceru udało mi się zobaczyć większość naszych krajowych drozdów - kwiczoła, kosa, śpiewaka i droździka. Do kompletu zabrakło paszkota i drozda obrożnego, ale są to raczej górskie ptaki (zwłaszcza ten drugi, którego w ogóle brakuje mi na mojej ptasiej liście). Zadowolona z ptaszenia, stwierdziłam, że czas wracać do mieszkania. Spacerując wałem, ponownie zobaczyłam samca kosa:
Natomiast, wychodząc już z parku, usłyszałam piękny ptasi śpiew. Wiedziałam, że ptak jest bardzo blisko ale nie mogłam go dojrzeć. W końcu się udało - to był samiec kapturki. Faktycznie siedział na niewielkim krzewie, na przeciwko mnie. Dobrze, że udało się go zobaczyć. Nie mogłam nie skorzystać z okazji - zrobiłam mu piękną sesję, i, oczywiście, nagrałam filmik:
https://www.youtube.com/watch?v=9IMUljVCTCA
Na zakończenie niniejszego posta, trochę parkowych chabazi:
I chwila zastanowienia - kwiaty to czy szron jeszcze...Niestety, w tym roku, mimo że już kwiecień, obie opcje są możliwe...