niedziela, 25 listopada 2018

Bernikle obrożne w Mikoszewie.

W czasie naszego pobytu nad morzem, w sobotnie popołudnie, wybraliśmy się do położonego niedaleko Krynicy Morskiej, Mikoszewa. Jest to miejsce bardzo popularne wśród ptasiarzy za sprawą rezerwatu o wdzięcznej nazwie Mewia Łacha. Jest to bardzo malownicze miejsce, obejmujące, m.in., fragment nadmorskich zadrzewień, jak również plażę. W Mikoszewie znajduje się jego większa część, natomiast mniejszy obszar rezerwatu położony jest w pobliżu Gdańska. Nasz pobyt w Mikoszewie był bardzo interesujący, między innymi z tego względu, że udało nam się zobaczyć przedstawicieli jednego z najrzadziej występujących u nas gatunków, mianowicie - bernikli obrożnej. Ptaki te należą do rzędu blaszkodziobych z rodziny kaczkowatych. Zwyczajowo zaliczane są do rodzaju gęsi, należy jednak rozróżnić tzw. gęsi "szare" - Anser, do których należą, m.in. gęgawy od bernikli, czyli gęsi z rodzaju Branta, do których należy opisywany gatunek (systematyka i te sprawy). Bernikle obrożne w naszym kraju mają status rzadko zalatujących. Nie wyprowadzają u nas lęgów, a ilość osobników odwiedzających jest niewielka. Była to nasza pierwsza obserwacja bernikli obrożnych w terenie, więc tym bardziej się cieszę, że od razu trafiliśmy aż na trzy osobniki. Ptaki najpierw żerowały w wodzie, a później wyszły na brzeg. Były zupełnie niepłochliwe, pozwalając się zbliżyć na naprawdę niedużą odległość. Co ciekawe, wśród obserwatorów spotkaliśmy też trzech birdwatcherów, z którymi zapoznaliśmy się wcześniej (rano) na Wzgórzu Pirata. Kiedy tylko zobaczyli bernikle, od razu wyjęli swoje aparaty, położyli się na piasku i zaczęli cykać zdjęcia:). My, oczywiście, poszliśmy w ich ślady. Poniżej wyniki naszej dokumentacji:







Bernikle obrożne łatwo zidentyfikować. Z mojego ptasiego Przewodnika wynika, że charakteryzują się one ciemnymi barwami ze śnieżnobiałym tyłem ciała. Cechą najbardziej przydatną przy oznaczaniu tego gatunku jest mały biały sierp z boku górnej części szyi. Oczywiście, w różnych częściach Europy, bernikle obrożne mogą różnić się barwami upierzenia. Podane przeze mnie cechy są jednak najbardziej typowe dla przedstawicieli tego gatunku zalatujących do naszego kraju. Poniżej dalsze fotki bernikli obrożnych:






Dobrze widoczna biała obroża na szyi, od której pochodzi nazwa gatunku:



Bernikla obrożna w całej krasie:


Intensywne żerowanie:

Nie ma to jak pyszny glonik wyłowiony z wody;):



Wygibasy fotografów na piasku oczywiście wzbudziły zainteresowanie spacerującej po plaży gawiedzi. Niektórzy przystawali obok, pytając co to za ptaki. Część z osób przebywających na plaży, po usłyszeniu od nas, że są to rzadko występujące u nas bernikle obrożne, przyłączyła się do fotografowania. Gęsi jednak nic sobie z tego nie robiły i miały w nosie zamieszanie, które wywołały swoim pojawieniem się w Mikoszewie. Spokojnie pływały sobie w wodzie, by po jakimś czasie wyjść na brzeg i wyławiać glony z przybrzeżnego błota:




Fajna fotka. Trafnie obrazuje zainteresowanie gęsi otaczającymi ich obserwatorami;):



W języku trenerów fitness to się nazywa zakrok;):

Niczym baletnica:







Zachęcam również do obejrzenia filmików z udziałem bernikli obrożnych. Na trzech z nich ptaki żerują w wodzie, na czwartym są na lądzie. Przy czym na przedostatnim filmiku widać jak ptaki intensywnie żerują, wyciągając z wody smakowite glonowate przekąski:

https://www.youtube.com/watch?v=tfhEDW0-vfU

https://www.youtube.com/watch?v=c4Ni63x__ZY

https://www.youtube.com/watch?v=Dzb82GP5xck

https://www.youtube.com/watch?v=ufQCywDX4b4


To były naprawdę cudowne chwile:). Piękna pogoda, nowy gatunek a do tego miłe towarzystwo. Czego ptasiarz może chcieć więcej:).

środa, 14 listopada 2018

Na przelotach w Krynicy Morskiej.

Jak wspomniałam w poprzednim poście, weekend 12-14 października spędziliśmy z Mężem nad morzem. Naszą główną miejscówką było Wzgórze Pirata w Krynicy Morskiej. Poza szponiastymi, widzieliśmy też mnóstwo ptaków wróblowych, jak również należących do innych ptasich rodzin. Momentami nie nadążaliśmy z fotografowaniem i tylko obserwowaliśmy je przez lornetkę. Bardzo ucieszył mnie widok gęsi zbożowych. W jednym z bardzo dawnych postów pisałam o jednej z przedstawicielek wymienionego gatunku, która "zamieszkała" na Kozim Stawie w Legnicy. Ptak był bardzo oswojony z ludźmi i pozwalał zbliżyć się do siebie na odległość zaledwie paru metrów. Potem jednak gęś wyprowadziła się w nieznane i od tej pory nie widziałam tych pięknych ptaków. Tym bardziej cieszę się, że nad morzem miałam okazję oglądać całe stada "zbożówek". Gęsi zbożowe są bardzo podobne do gęgaw, jednak można je od nich odróżnić głównie po kolorze dzioba - u gęgaw jest on intensywnie różowy, natomiast u gęsi zbożowych dziób jest przeważająco czarny z pomarańczową plamą pośrodku. Gęś zbożową można pomylić z gęsią krótkodziobą ale to już inna historia;). Poniżej zamieszczam zdjęcie stada "zbożówek" (oczywiście, zważywszy na podobieństwo gatunków, mogą to być gęsi krótkodziobe, jednak ze względu na rzadkie pojawy tego gatunku w naszym kraju, na 95 procent są to gęsi zbożowe):

Bardzo licznie na przelotach reprezentowane były kormorany. Część z nich odpoczywała na wodach Zalewu Wiślanego, oddając się intensywnej pielęgnacji upierzenia. Ponadto, co jakiś czas, nad naszymi głowami przelatywały spore zgrupowania tych pięknych ptaków:
(kormorany nad Zalewem Wiślanym)


Gdzieś kiedyś przeczytałam (tylko już nie pamiętam gdzie;)), że kormorany, pomimo że nurkują w wodzie, nie posiadają tzw. gruczołu kuprowego, który wydziela specjalny tłuszcz, który ptaki wodne (np. kaczki) za pomocą dzioba, wcierają w upierzenie. Powoduje to, że pomimo zanurzenia w wodzie, pióra ptaka pozostają suche, gdyż woda od razu z nich spływa. Stąd też powiedzenie, że coś spływa po kimś "jak woda po kaczce";). Kormorany takiej właściwości nie posiadają, stąd też zmuszone są suszyć upierzenie. W tym celu rozkładają szeroko skrzydła, czekając aż słońce i wiatr zrobią swoje:

Suszący się kormoran:





Kormoranowa brygada szturmowa:






Z przelatujących ptaków udało nam się sfotografować także czaple białe:

Wrony:


Śmieszki:

Jak również masę gołębi, wśród których na pewno znalazło się parę turkawek:



Sporym zaskoczeniem było dla mnie spotkanie z paszkotem, który zarówno w sobotę jak i w niedzielę rano, przysiadł na chwilę na rosnącym w pobliżu wieży obserwacyjnej, iglaku. Chyba była to jego stała miejscówka. Tytułem przypomnienia dodam, że paszkoty, obok kosa, śpiewaka czy kwiczoła, należą do rodziny drozdowatych, z tym że są znacznie rzadziej spotykane niż ich wspomniani krewniacy. Paszkot jest bardzo podobny do śpiewaka, z tym że jest większy, a na brzuchu ma brązowe kółka, podczas gdy u śpiewaka są to serduszka, czy - jak wolną inni - groty strzał. Poniżej fotki "naszego" paszkota:






Udało nam się także zaobserwować jednego z naszych najbardziej kolorowych łuszczaków, mianowicie, jera:


Piękne kolory w świetle wschodzącego słońca:


I bliska krewniaczka jera, zięba, która również pięknie nam zapozowała. Na zdjęciu samica:

Ciekawie było również w lasku rosnącym na Wzgórzu Pirata, gdzie ponownie zobaczyliśmy zięby, tym razem były to samce:


Bardzo intensywnie żerującego dzięcioła dużego, któremu Mąż zrobił piękną sesję zdjęciową:


 Nie wiem co to było, ale musiało być dobre bo dzięcioł aż przymykał oczy z zadowolenia;):


Zachęcam też do obejrzenia dwóch filmików z żerującym dzięciołem dużym:

https://www.youtube.com/watch?v=k84YQStnIZY&feature=youtu.be

https://www.youtube.com/watch?v=wqHWB6Qq0MI&feature=youtu.be

W lesie Mąż wypatrzył również raniuszki:


Jak również uroczą modraszkę:

Były również mysikróliki, ale o nich napiszę w jednym z następnych postów. Na zakończenie niniejszego natomiast parę słów o niezwykłym spotkaniu w niedzielę z samego rana. Otóż, wysiadaliśmy z Mężem z samochodu pod Wzgórzem Pirata. Obok nas gramolił się ze sprzętem fotograficznym jeden z ptasiarzy, przybyły najpewniej z Bydgoszczy. I nagle mówi nam, że na drodze stoi...łoś. Chwilę później zobaczyliśmy to piękne zwierzę stojące na środku drogi otoczone poranną mgłą. Szybko więc wykonaliśmy fotki. Bardzo się ucieszyłam z tego spotkania, tym bardziej, że kiedy byliśmy nad Biebrzą nie udało nam się spotkać żadnego łosia, mimo iż na tamtych terenach żyje ich całkiem sporo. A tu - niespodzianka, dorodny łoś w całej okazałości: