Jak wspomniałam w poprzednim poście, weekend 12-14 października spędziliśmy z Mężem nad morzem. Naszą główną miejscówką było Wzgórze Pirata w Krynicy Morskiej. Poza szponiastymi, widzieliśmy też mnóstwo ptaków wróblowych, jak również należących do innych ptasich rodzin. Momentami nie nadążaliśmy z fotografowaniem i tylko obserwowaliśmy je przez lornetkę. Bardzo ucieszył mnie widok gęsi zbożowych. W jednym z bardzo dawnych postów pisałam o jednej z przedstawicielek wymienionego gatunku, która "zamieszkała" na Kozim Stawie w Legnicy. Ptak był bardzo oswojony z ludźmi i pozwalał zbliżyć się do siebie na odległość zaledwie paru metrów. Potem jednak gęś wyprowadziła się w nieznane i od tej pory nie widziałam tych pięknych ptaków. Tym bardziej cieszę się, że nad morzem miałam okazję oglądać całe stada "zbożówek". Gęsi zbożowe są bardzo podobne do gęgaw, jednak można je od nich odróżnić głównie po kolorze dzioba - u gęgaw jest on intensywnie różowy, natomiast u gęsi zbożowych dziób jest przeważająco czarny z pomarańczową plamą pośrodku. Gęś zbożową można pomylić z gęsią krótkodziobą ale to już inna historia;). Poniżej zamieszczam zdjęcie stada "zbożówek" (oczywiście, zważywszy na podobieństwo gatunków, mogą to być gęsi krótkodziobe, jednak ze względu na rzadkie pojawy tego gatunku w naszym kraju, na 95 procent są to gęsi zbożowe):
Bardzo licznie na przelotach reprezentowane były kormorany. Część z nich odpoczywała na wodach Zalewu Wiślanego, oddając się intensywnej pielęgnacji upierzenia. Ponadto, co jakiś czas, nad naszymi głowami przelatywały spore zgrupowania tych pięknych ptaków:
(kormorany nad Zalewem Wiślanym)
Gdzieś kiedyś przeczytałam (tylko już nie pamiętam gdzie;)), że kormorany, pomimo że nurkują w wodzie, nie posiadają tzw. gruczołu kuprowego, który wydziela specjalny tłuszcz, który ptaki wodne (np. kaczki) za pomocą dzioba, wcierają w upierzenie. Powoduje to, że pomimo zanurzenia w wodzie, pióra ptaka pozostają suche, gdyż woda od razu z nich spływa. Stąd też powiedzenie, że coś spływa po kimś "jak woda po kaczce";). Kormorany takiej właściwości nie posiadają, stąd też zmuszone są suszyć upierzenie. W tym celu rozkładają szeroko skrzydła, czekając aż słońce i wiatr zrobią swoje:
Suszący się kormoran:
Kormoranowa brygada szturmowa:
Z przelatujących ptaków udało nam się sfotografować także czaple białe:
Wrony:
Śmieszki:
Jak również masę gołębi, wśród których na pewno znalazło się parę turkawek:
Sporym zaskoczeniem było dla mnie spotkanie z paszkotem, który zarówno w sobotę jak i w niedzielę rano, przysiadł na chwilę na rosnącym w pobliżu wieży obserwacyjnej, iglaku. Chyba była to jego stała miejscówka. Tytułem przypomnienia dodam, że paszkoty, obok kosa, śpiewaka czy kwiczoła, należą do rodziny drozdowatych, z tym że są znacznie rzadziej spotykane niż ich wspomniani krewniacy. Paszkot jest bardzo podobny do śpiewaka, z tym że jest większy, a na brzuchu ma brązowe kółka, podczas gdy u śpiewaka są to serduszka, czy - jak wolną inni - groty strzał. Poniżej fotki "naszego" paszkota:
Udało nam się także zaobserwować jednego z naszych najbardziej kolorowych łuszczaków, mianowicie, jera:
Piękne kolory w świetle wschodzącego słońca:
I bliska krewniaczka jera, zięba, która również pięknie nam zapozowała. Na zdjęciu samica:
Ciekawie było również w lasku rosnącym na Wzgórzu Pirata, gdzie ponownie zobaczyliśmy zięby, tym razem były to samce:
Bardzo intensywnie żerującego dzięcioła dużego, któremu Mąż zrobił piękną sesję zdjęciową:
Nie wiem co to było, ale musiało być dobre bo dzięcioł aż przymykał oczy z zadowolenia;):
Zachęcam też do obejrzenia dwóch filmików z żerującym dzięciołem dużym:
https://www.youtube.com/watch?v=k84YQStnIZY&feature=youtu.be
https://www.youtube.com/watch?v=wqHWB6Qq0MI&feature=youtu.be
W lesie Mąż wypatrzył również raniuszki:
Jak również uroczą modraszkę:
Były również mysikróliki, ale o nich napiszę w jednym z następnych postów. Na zakończenie niniejszego natomiast parę słów o niezwykłym spotkaniu w niedzielę z samego rana. Otóż, wysiadaliśmy z Mężem z samochodu pod Wzgórzem Pirata. Obok nas gramolił się ze sprzętem fotograficznym jeden z ptasiarzy, przybyły najpewniej z Bydgoszczy. I nagle mówi nam, że na drodze stoi...łoś. Chwilę później zobaczyliśmy to piękne zwierzę stojące na środku drogi otoczone poranną mgłą. Szybko więc wykonaliśmy fotki. Bardzo się ucieszyłam z tego spotkania, tym bardziej, że kiedy byliśmy nad Biebrzą nie udało nam się spotkać żadnego łosia, mimo iż na tamtych terenach żyje ich całkiem sporo. A tu - niespodzianka, dorodny łoś w całej okazałości:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz