Dzisiejszy post zacznę od paru fotek z żywieckiej Soły z dnia 09 września. Potem natomiast przejdę do "właściwej" relacji z wypadu do Goliszowa, który miał miejsce dwa dni później. Zdjęcia z Żywca są autorstwa Męża:
(czapla siwa)
(krzyżówki a z lewej prawdopodobnie samica nurogęsi)
(mewy, obstawiam, że białogłowe)
(te mniejsze, z kropkami na policzkach to śmieszki, a ta większa to białogłowa (tak sądzę;))
A teraz Goliszów. Na wstępie muszę jednak przyznać, że tej jesieni na stawach, niestety, jest dość duża lipa. Nie wiem czy to "zasługa" wyjątkowo zimnego i deszczowego września, czy też są inne przyczyny, ale tegoroczne jesienne przeloty nie powalają różnorodnością gatunkową. O ile rok temu, jeździliśmy z Mężem i z Małą, a to do Goliszowa a to Mietkowa i zawsze było co oglądać, to niestety, tej jesieni i tu i tu jest średnio ciekawie. W Mietkowie tyle wody, że aby dostać się w to miejsce gdzie obserwowaliśmy ptaki w zeszłym roku, trzeba by użyć co najmniej dobrego pontonu, a w Goliszowie...no właśnie, tak jak wspomniałam, nie ma zbyt wielu gatunków. Wszędzie da się zauważyć istotny niedobór siewkowców. Dopiero niedawne ptaszenie w Goliszowie sprawiło mi prawdziwą radochę, ale o tym będzie za kilka postów. Tymczasem, wciąż jestem we wrześniu;). Oczywiście, nawet w czasie nieco mniej owocnych wyjazdów znajdzie się coś ciekawego. Tak też było tym razem. Obserwacje zaczęłam (jak to często w Goliszowie bywa) od śmieszki na paliku oraz łabędzi niemych:
Co ciekawe, liczne pod koniec lata brzegówki, "zamieniły się" na dymówki, wśród których można było zaobserwować pojedyncze oknówki:
Jest również filmik z tego stawu z udziałem łabędzi niemych, jaskółek, śmieszek i kaczek (z powodu kiepskiej pogody, trudno mi określić gatunek:
Dymówka i oknówka na pierwszym planie:
https://www.youtube.com/watch?v=OSdxCZI4
Poza tym były również krakwy:
Czernica:
Oraz jeden z tytułowych bohaterów niniejszego posta jakim był perkozek:
Poza wskazanymi gatunkami, zaobserwowałam również większego krewniaka perkozka, mianowicie perkoza dwuczubego. Konkretnie, były dwa osobniki:
Na fotce poniżej można porównać osobniki dwóch gatunków - perkoza dwuczubego oraz perkozka:
Będąc już przy stawach "za winklem", w pewnym momencie zobaczyłam przelatującą samicę błotniaka stawowego:
(w tle czaple siwa i białe)
(wspomniane czaple)
Na stawie z rampą było bardzo dużo łysek. Towarzyszyły im łabędzie nieme, w dużej części młodociane. Młodziki w dużej mierze przypominają łabędzie krzykliwe i nawet zastanawiałam się czy to nie one ale...no, cóż, nie chce być inaczej - w Goliszowie nie ma łabędzi krzykliwych. Poniżej fotki łysek i łabędzi niemych:
Na tym stawie również były perkozki i to było ich całkiem sporo. Z tego co pamiętam, naliczyłam chyba z pięć osobników:
Udało się również zaobserwować przelatujące nad stawem kormorany:
I kolejny drapieżnik, tym razem bielik:
Jak widać, pogoda nie rozpieszczała - zimno, ponuro, wietrznie...:
https://www.youtube.com/watch?v=Sm3sYVVUdNo
Jeszcze parę migawek z tego stawu:
(łyski, a na drugim zdjęciu, na pierwszym planie - dymówka)
(i jeden z przebywających na zbiorniku perkozków; najwyraźniej udało mu się wyłowić z wody coś smacznego)
I wreszcie jaka akcja w ten senny i pochmurny dzień - starcie dwóch bielików w powietrzu. Najwyraźniej, w nie we wszystkich kwestiach potrafiły się dogadać. Udało mi się uchwycić moment tuż po "sprzeczce":
Bieliki szybko wyjaśniły sobie zaistniałe nieporozumienie i każdy odleciał w swoją stronę:
Ja również stwierdziłam, że czas ruszać w drogę powrotną, tym bardziej, że paskudna pogoda, nie działała zbyt mobilizująco...Wracając już do Legnicy, zaobserwowałam wielkie stado żurawi oraz gęgaw na polach za Studnicą. Można powiedzieć, że jest to ich stała miejscówka; zarówno żurawie jak i gęsi, często się tam zatrzymują. Szkoda tylko, że obserwacje w tym miejscu są mocno utrudnione. Ruchliwa droga niekoniecznie bowiem sprzyja birdwatchingowi. Niemniej jednak, nie mogłam odmówić sobie krótkiego postoju. Kiedy jednak zatrzymałam samochód na poboczu, przeżyłam chwilę lekkiej grozy. W miejscu bowiem gdzie się zatrzymałam, było bardzo dużo błota i koła zaczęły mi niebezpiecznie buksować i auto ani rusz. Już miałam wizję wzywania pomocy drogowej, jednak dodałam duuuużo gazu i zapaskudzając niemiłosiernie samochód, wyjechałam z tego błociszcza. Zamiaru udokumentowania zaobserwowanego stada jednak nie porzuciłam - co to, to nie;). Podjechałam więc trochę alej i zatrzymałam się na nieco mniej rozpapranej drodze. No i właśnie, o to chodziło. Teraz już spokojnie, fotki jedna za drugą, zapisywały się na karcie mojego aparatu:
To tyle w dzisiejszym poście. Na pewno jednak na blogu pojawi się jeszcze coś ciekawego. Zachęcam zatem Czytelników ("starych", nowych i przyszłych) do śledzenia moich relacji.