Za oknem typowa listopadowa plucha, więc czas by powrócić wspomnieniami do lata;). Do tej zieleni soczystej, do tych gorących promieni słonecznych i dni znacznie dłuższych od nocy. Pewnego takiego letniego dnia, tj. 27 lipca, wybrałam się do Goliszowa. Pogoda akurat nie była ładna, ponieważ było pochmurno, jednakże ptaki niezwykle dopisały. Najpierw, w drodze na stawy, zobaczyłam błotniaka stawowego w locie:
Chwilę później, na jednym z goliszowskich pól (a może mieszczą się one jeszcze w granicach Dobroszowa), zobaczyłam stado żurawi. Wyglądały naprawdę pięknie pośród rudych traw i snopów siana:
Kiedy już dojechałam do kompleksu, tradycyjnie (jak to latem) okazało się, że na samych stawach nie ma zbyt wielu gatunków. Dominowały łabędzie nieme już ze znacznie podrośniętymi pisklętami. W pobliżu łabędzi pływały również krzyżówki:
Nad jednym ze stawów, na wystającym paliku, odpoczywała czapla siwa:
I kiedy tak powoli jechałam w głąb kompleksu, na drodze przed sobą zobaczyłam jakiś ruch. Jak się okazało, miałam przed sobą brodźca piskliwego. Bardzo się ucieszyłam, bo tych ptaków nie widujemy często. Piskliwiec (jak nazywają go ptasiarze), wybierał jakieś smakołyki pośród drobnych kamyków. Chwilę pożerował, po czym gdzieś odleciał:
(naprawdę piękny siewkowiec, możemy go poznać po białym wcięciu - tzw. klinach - przy skrzydłach; jest to bardzo charakterystyczna dla tego gatunku cecha)
Kiedy brodziec odleciał, ruszyłam dalej, za winkiel. Będąc już za zakrętem, zobaczyłam, że jedno z drzew się złamało, prawdopodobnie pod wpływem wcześniejszych silnych wiatrów:
I tam wreszcie, za tym winklem, po dość sennym początku wycieczki, coś zaczęło się dziać;). Kiedy bowiem stanęłam przy jednym z trzcinowisk (w pobliżu rampy), wśród trzcin zobaczyłam jakiś ruch. Jak się okazało, był to młody (prawdopodobnie) trzciniak. Znowu wielka radość, bo ten gatunek to dla mnie również wciąż nieprzerobiony do końca temat fotograficzny. Jak się w ogóle okazało, trzciniaki były dwa. Oba niepłochliwe, stąd wnioskuję, że to tegoroczna młodzież. Dorosłe trzciniaki to bowiem wymagający modele, nieustannie czujni, chowający się pośród traw i uciekający na widok obserwatora. Spotkane przeze mnie osobniki niemal w ogóle się mną nie przejmowały, co pozwoliło na wykonanie naprawdę ciekawej dokumentacji fotograficznej. Pierwszy z nich nie był szczególnie ruchliwy; w zasadzie cały czas siedział między trzcinami, czasem przeskakując z trawy na trawę i rozglądając się ciekawie wokoło. Wyglądał przy tym jakby niedawno wyszedł z kąpieli (może rzeczywiście tak było, kto wie;):
Drugi za to (wygląda zupełnie inaczej niż ten powyżej, ale po konsultacji na portalu Identyfikacja ptaków, okazało się, że to także jest trzciniak) nie mógł usiedzieć w miejscu i zapewne był głodny, bo złapał i spałaszował sporych rozmiarów gąsienicę, co uwieczniłam swoim aparatem;):
Trzciniak z gąsienicą w dziobie:
Nagranie z konsumpcji gąsienicy; tak na marginesie, ciekawe co to za gatunek. Obstawiam, że rusałka pawik, czyli naprawdę piękny motyl. Niestety, będzie o jednego osobnika mniej:
https://www.youtube.com/watch?v=xqoSlxmL4eo
Najedzony i zadowolony trzciniak:
Po chwili jednak znów zaczął czegoś szukać:
Ciekawski trzciniak (w tle najpewniej słychać modraszkę):
https://www.youtube.com/watch?v=bLTGEgaL40g
W pewnym momencie, w pobliżu trzciniaków, na chwilę pojawiły się dwa potrzosy:
(samiec)
Nad trzcinowiskiem natomiast przeleciał dorosły bielik:
Kiedy towarzystwo z trzcinowiska się rozpierzchło, ruszyłam kawałek dalej, do stawu przy rampie. Tam też się dowiedziałam, dokąd udał się spotkany wcześniej piskliwiec. Co więcej, zauważyłam, że były dwa osobniki, ale jeden szybko odleciał, zanim jeszcze zatrzymałam samochód. Drugi natomiast siedział spokojnie na zacumowanej łódce, niczym rybak, czekający na rybę. Ptak rozglądał się wokoło, czasem popiskując, a przez chwilę się nawet drzemnął. Brakowało mu tylko wędki;). Przyznam, że zdziwiło mnie zachowanie tych dwóch osobników; jeden uciekł od razu a drugi zupełnie się mną nie przejmował. A sesja zdjęciowa...marzenie. Zapraszam do jej obejrzenia:
(najpierw z daleka; widać głównie łódkę, a na niej małego brodźca)
Na chwilę się mną zainteresował:
Coś tam nawet do mnie powiedział, co słychać na poniższym nagraniu:
https://www.youtube.com/watch?v=7hma7JKF8tY
Po czym wrócił do poprzedniego zajęcia, czyli nicnierobienia;):
Chwila na krótką drzemkę:
A teraz zdjęcia z naprawdę bliska; można zajrzeć prosto w czarne oczy tego pięknego siewkowca:
Gdyby ktoś miał ochotę zapoznać się bliżej z charakterystyką spotkanego przeze mnie siewkowca, zapraszam do poniższego posta, w którym opisałam nasze pierwsze spotkanie z brodźcem piskliwym, w tym bardziej szczegółową charakterystykę gatunku:
https://www.youtube.com/watch?v=7hma7JKF8tY
W końcu brodziec piskliwy odleciał. Ja natomiast, postanowiłam podjechać jeszcze do końca kompleksu. Po drodze po raz kolejny spotkałam młode trzciniaki (ale chyba inne osobniki niż wcześniej). Tym razem były one jednak bardzo ruchliwe, zajęte skakaniem po trzcinach i łapaniem owadów, stąd tylko dwa ujęcia i chyba dwóch osobników (albo nawet jednego). Na drugiej z fotek, trzciniak przymierza się do złapania jakiegoś małego owada:
W dalszej części kompleksu, na stawach zaobserwowałam łyski z młodymi oraz łabędzie nieme:
Poza tym już niczego ciekawego nie było, więc postanowiłam wracać do Legnicy. Jadąc z powrotem przez pola, na rosnących tam drzewach, zaobserwowałam dwa piękne młodociane bieliki:
Natomiast, na linii energetycznej, nad przejazdem kolejowym, w swojej stałej miejscówce zobaczyłam czatującego na zdobycz srokosza - postrach okolicznych gryzoni i większych owadów (nie ma litości ta drapieżna dzierzba, oj nie):
Po tej obserwacji, pomknęłam już do domu, wciąż pod wrażeniem niezwykłych gatunków spotkanych w Goliszowie...