niedziela, 31 lipca 2016

Bywalcy Koziego Stawu.

Dzisiejszy post zacznę od ciekawie ubarwionej kaczki, którą w zeszłą sobotę zaobserwowałam na Kozim Stawie. Byłam właśnie zajęta fotografowaniem czernic, kiedy kątem oka zauważyłam ciemny kształt na trawie. Kiedy nakierowałam na niego lornetkę, moim oczom ukazała się... sporych rozmiarów czarno ubarwiona kaczka z białą krawatką:


Umaszczenie tego osobnika z pewnością stanowi ewenement wśród kaczek. Jest to oczywiście efekt krzyżowania się pomiędzy sobą różnych gatunków blaszkodziobych. Sądząc po upierzeniu piskląt tej kaczki (które siedziały przy niej, ukryte głęboko w trawie), punktem wyjściowym była krzyżówka (w tym przypadku chodzi mi o gatunek kaczki). Trudno powiedzieć z jakimi gatunkami się zbratała się matka (lub ojciec) prezentowanego osobnika, niemniej jednak rezultat niewątpliwie jest interesujący:


Oprócz czarnej kaczki, na wodach Koziego Stawu można obecnie trenować swoje umiejętności w określaniu wieku poszczególnych gatunków blaszkodziobych, w szczególności czernic, które w tym roku są tu gatunkiem zdecydowanie dominującym. Na stawie bowiem możemy zobaczyć różnej wielkości osobniki tych grążyc (inaczej, kaczek nurkujących, w odróżnieniu od pływających), począwszy od malutkich pisklaków, które dopiero wypełzły ze skorupki, poprzez trochę większe pisklęta, podloty, osobniki młodociane i, wreszcie, dorosłe (przy czym zaznaczam, że te największe spośród kaczek na zdjęciach poniżej to akurat dorosłe krzyżówki):



Na brzegach Koziego Stawu najpewniej spotkamy samice krzyżówek, które odpoczywają wśród traw razem ze swoim przychówkiem. Od czasu do czasu dołączają do nich wróble, które korzystają z resztek różnorakiego pożywienia, pozostawionego przez kaczki:


Na Kozim Stawie i w jego okolicach wciąż możemy pooglądać młode mewy śmieszki...:



...jak również kawki, z których jednak wyjątkowo pięknie pozowała na przybrzeżnym głazie. Na drugiej z fotek zaprezentowała swoją zdobycz - świerszcza:


Poza tym, jeszcze kilka ciekawszych sobotnich obserwacji z głębi parku, tj. gawronowo-kawkowy sejmik pod ławką:

Pliszka siwa nad błękitną laguną (czyli przy parkowym basenie):


Młody kwiczoł w fotogenicznym otoczeniu:

Grupka krzyżówek zażywająca kąpieli w rzecznym bajorze:

Oraz mazurek przyczajony na płocie:

niedziela, 24 lipca 2016

Wieczorne zmagania z wilgami.

Jak już pisałam w poście poświęconym tym pięknym ptakom, obserwacja wilg nie jest rzeczą łatwą. Ptaki te, ze względu na skryty tryb życia prowadzony w koronach drzew, płochliwość i duży dystans ucieczki, niełatwo dostrzec a jeszcze trudniej zrobić im dobre zdjęcie. Czwartkowe spotkanie z wilgami było w zasadzie pierwszym w tym sezonie. 

Zacznę jednak od Koziego Stawu, który zresztą stanowi początek znacznej części moich obserwacji. W czwartek zanotowałam, że do piskląt czernic dołączyły młode krzyżówki, aczkolwiek nie w tak dużych ilościach jak te pierwsze:


Czernicowych piskląt oczywiście też nie zabrakło. Tym razem obserwowałam jak jedno z nich ćwiczyło się w zdobywaniu pożywienia na wyspie na Kozim Stawie:


W głębi parku natomiast zobaczyłam młodego kosa, który siedział na gałęzi jednego z drzew i przyglądał się spacerowiczom:


Natomiast kiedy przechadzałam się lipową alejką w pobliżu ogródków działkowych, usłyszałam charakterystyczne skrzeczenie, dobiegające z korony jednego z drzew. Głos niewątpliwie należał do wilgi. W tym miejscu wypada wspomnieć, że ptaki tego gatunku wydają zasadniczo dwa rodzaje głosów. Jeden z nich, to melodyjna fletowa pieśń godowa, a drugi to właśnie wspomniane skrzeczenie, które najprawdopodobniej służy komunikowaniu się (tzw. głos kontaktowy). Wracając do czwartkowego spaceru, jak tylko usłyszałam ten głos, zadarłam głowę do góry, ale niczego nie udało mi się wypatrzyć w gęstwinie zielonych liści. Za to sfotografowałam dzwońca siedzącego na drzewie w jednym z ogródków działkowych:


Kiedy ptak odleciał, ruszyłam dalej na wały. A tam...znów usłyszałam wilgę. Głos dobiegał z przeciwległego brzegu rzeki, z korony jednego z drzew. Spojrzałam więc przez lornetkę i po paru chwilach zobaczyłam młodocianą wilgę, siedzącą na gałęzi i wydającą skrzekliwy głos. Teraz trzeba było znaleźć sposób jak zrobić jej fotkę. A nie jest to proste, gdyż aparatem o wiele trudniej namierzyć ptaka niż lornetką. W takich sytuacjach najlepszym (i często jedynym) wyjściem jest ustalenie jakiegoś punktu orientacyjnego. Dla mnie takim punktem stał się...grzywacz, który siedział na gałęzi w pobliżu wilgi. Po namierzeniu aparatem gołębia, wystarczyło pokierować obiektywem nieco w prawo i w górę. Tak też zrobiłam i wilga została uwieczniona:

A po obejrzeniu zrobionej fotki - niespodzianka - bo okazało się, że nad wilgą, którą zobaczyłam jako pierwszą, siedzi drugi osobnik, zapewne też młodociany. Nie zobaczyłam go jednak wcześniej, gdyż była to już późna pora i zaczynało robić się ciemno. Jeszcze parę fotek z tego niezwykłego spotkania:




I, oczywiście, krótka dokumentacja filmowa (na pierwszym filmiku, mniej więcej od 20 sekundy, słychać skrzeczenie wilgi):

https://www.youtube.com/watch?v=eizGCzW8-5g

https://www.youtube.com/watch?v=m-sVGbE_rkc

Stałam przy tych wilgach chyba ze dwadzieścia minut, aż w końcu naprawdę zaczęło robić się ciemno i dalsze fotografowanie w tym i tak kiepsko oświetlonym miejscu stało się bezcelowe. No więc, skierowałam się już w stronę mieszkania. Przy parkowym boisku udało mi się jeszcze uchwycić kwiczoła, tym razem w industrialnym otoczeniu:



A przy wyjściu z parku, na dobranoc - zawsze czujne grzywacze:

piątek, 22 lipca 2016

Jarzębinowe migawki.

Środowy spacer po parku to kolejny już dowód na to, że obserwowanie ptaków to zajęcie dostarczające niezwykłych wrażeń, jak również niezliczoną ilość tematów fotograficznych. Temat do zdjęć można znaleźć dosłownie wszędzie - może to być kupka kamieni, zwalone drzewa, parkowe bajorko...wszystko, co tylko zdoła, w danym miejscu i czasie, przyciągnąć skrzydlatych modeli. We środę takim miejscem stało się niewielkie skupisko jarzębin przy wałach prowadzących do ogródków działkowych. Przy czym, co bardzo ciekawe, krzewy skupiały głównie osobniki młodociane. Zacznę od dzięcioła zielonego, którego charakterystyczny głos usłyszałam kiedy niespiesznie przechadzałam się wśród traw. Po chwili zobaczyłam samego ptaka. Mimo że znajdował się w powietrzu, udało mi się zanotować, że jest to osobnik młodociany, który zresztą chyba jeszcze nie do końca opanował trudnej sztuki latania. Ptak bowiem leciał prosto na mnie i wykręcił dopiero kilkadziesiąt centymetrów przede mną. Chwila wahania w locie, po czym usiadł na jednym z pięknie kwitnących jarzębinowych krzewów:




Po chwili zauważyłam, że przy jarzębinach kręcą się aż trzy młodociane dzięcioły zielone. To niezwykłe dla mnie "znalezisko", gdyż dotychczas te ptaki widywałam głównie pojedynczo (sporadycznie w parach). Niestety, nie udało mi się ująć ich wszystkich na jednym zdjęciu. Ale warto było na nie popatrzeć. Młode dzięcioły żerowały nie tylko na drzewach ale także na ziemi. Dla zainteresowanych - młodocianego dzięcioła zielonego najłatwiej odróżnić od dorosłego po prążkach na całej spodniej części ciała ("twarz", pierś, brzuch). Dorosłe osobniki mają te partie ciała jasne i gładkie:



W pobliżu jarzębin żerował także młody kos:

Jak również samiec zięby (chyba jako jedyny dorosły wśród obserwowanego przeze mnie wówczas towarzystwa):

Jakiś czas później dzięcioły odleciały, a na ich miejscu pojawił się kowalik, który pięknie pozował wśród jarzębinowych gałęzi. Oczywiście, również był to osobnik młodociany:


Muszę przyznać, że zestawienie - jarzębina, ptaki i zachodzące słońce - tworzy niezwykle malownicze obrazki. No i wreszcie - klasyka gatunku - kwiczoły na jarzębinie. A dlaczego klasyka? Ano dlatego, że owoce tych roślin są dla nich prawdziwym przysmakiem. Dlatego, tak jak wielu łączy bociany z żabami, czy jeże z jabłkami (przy czym zestawienia te nie są akurat zbyt trafne), tak dla mnie kwiczoły są nierozerwalnie związane z jarzębinami. Nie mogło ich zatem zabraknąć podczas środowych obserwacji:


Przy czym, jak zapewne można się domyślić, obserwacje dotyczyły kwiczołowej młodzieży:




Kiedy kwiczoły odleciały, słońce było już bardzo nisko, więc postanowiłam wracać do mieszkania. Ale byłam bardzo zadowolona z mojej dokumentacji fotograficznej, tym bardziej, że aby znaleźć temat do zdjęć, nie musiałam urządzać dalekich wędrówek.