Po małej przerwie na Miłkowice, powrót do parkowych klimatów. Jak już wiadomo Czytelnikom niniejszego bloga, mroźne dni to wspaniała okazja do obserwacji ptaków, które gromadzą się w stada by wspólnie żerować w ten trudny dla nich czas. Dodatkowo, zimowa aura często pozwala zobaczyć mieszane grupki różnych gatunków, które poza sezonem zimowym nie występują razem bądź wręcz się unikają. Dlatego też, chociaż czasami zimno naprawdę daje się we znaki, to jednak mimo dziesięciu (i więcej) kresek na minusie, ubieram się ciepło i wychodzę do parku. Tak też było w niedzielę, 04 marca. Już przy samym wejściu, przy głównej alejce spotkałam sójkę. Po raz kolejny przedstawiciel tego gatunku zaskoczył mnie niezwykłymi umiejętnościami naśladowania różnych odgłosów. W jednym z poprzednich postów zamieściłam filmik z dziwnym śpiewem sójki, teraz robię to znowu, ale naprawdę warto posłuchać. Ptak wydawał dźwięki, które najpierw brzmiały trochę jak rżenie zachrypniętego konia, a potem pojawiały się jakieś takie "elektroniczne" tony, coś jak zakłócenia radiowe. Naprawdę, niesamowite. Poniżej zdjęcie sójki oraz linki do dwóch filmików z jej udziałem:
Polecam dobrze podgłośnić dźwięk w kompie/laptopie. Rżenie słychać dobrze, z tym drugim odgłosem trochę gorzej:
https://www.youtube.com/watch?v=_cdkv9_4AJM
https://www.youtube.com/watch?v=K-yeEpB-3_8
Po chwili sójka gdzieś odleciała, a ja udałam się w głąb parku. Ponieważ ostatnio życie naszych skrzydlatych towarzyszy skupia się przy karmnikach, tam też skierowałam swe kroki. W tym miejscu warto wspomnieć, że stołówka nad rzeką przybrała całkiem pokaźne rozmiary. Przyznam, że miałam swój skromny udział w zimowym dokarmianiu ptaków, gdyż w czasie mrozów dosypywałam do karmników słonecznik i powiesiłam kule tłuszczowe. Jednak przypuszczam, że organizatorem tej parkowej stołówki jest pewne starsze małżeństwo, które spotykałam prawie za każdym razem kiedy byłam na spacerze, koło 9 rano. Ja już wtedy przymarzałam do ziemi i powoli zbierałam się do mieszkania, a oni właśnie wtedy przychodzili i sypali ptakom jedzonko. Wracając do spaceru, tym razem pod karmnikiem gościł pełzacz ogrodowy. Mały i uroczy zbierał ziarenka z ziemi:
Całkiem fajne światło:
W pobliżu pełzacza żerowała samica kosa:
W tym czasie nad pełzaczem urzędowały bogatki. Dużą popularnością cieszyły się u nich zwisające z gałęzi kawałki słoniny. Wiadomo, przy dużym mrozie, taki tłuszczyk smakuje wybornie;):
Nagrałam też krótki filmik z pełzaczem ogrodowym i bogatką:
https://www.youtube.com/watch?v=-Jn5T5JEeg8
Mocno oblegany (głównie przez sikorki) był również karmnik znajdujący się bliżej rzeki:
(bogatki)
(bogatki w towarzystwie modraszki)
(bogatki)
Karmnik ten uwielbiają również wiewiórki:
("przepraszam, ja tylko na chwilę")
Poza tym, w pobliżu karmników, na jednym z drzew, spotkałam grubodzioba:
Sójkę:
I ponownie pełzacza ogrodowego, tym razem na drzewie:
Jak również dzięcioła dużego (samicę):
I jeszcze fotka z serii "znajdź ptaka", tym razem modraszkę:). Niewiele na niej nie widać, ale jakoś mi się podoba (zapewniam, że jest na niej modraszka):
A nad samą rzeką - jak zwykle czeczotki. Tym razem były trzy sztuki:). Mogę się pochwalić, że znam miejscówkę w parku, gdzie niemal pewne jest spotkanie z tymi ślicznymi łuszczakami. Ciekawe ilu spacerowiczów zdaje sobie sprawę z ich obecności. Ja sama tak przyzwyczaiłam się do ich obecności w parku, że traktuję je już jak stałych bywalców. Na pewno będzie mi ich brakować gdy zima się skończy i odlecą na swoje lęgowiska. Za "moich czasów" jako birdwatchera (a jest to już ładnych parę lat) nie zdarzyło się jeszcze, by gatunek ten tak długo gościł w Polsce. Jest to zapewne wyjątkowy pod tym względem sezon zimowy i pewnie przez najbliższe kilka (kilkanaście) lat nie zobaczymy tych ptaków, a już na pewno nie w takiej ilości. Spieszmy się więc obserwować czeczotki, ponieważ ich odlot z naszego kraju zbliża się nieuchronnie: