Korzystając z pięknej pogody, w sobotę 03 marca wybraliśmy się z Mężem do Miłkowic. Dawno tam nie byliśmy i chcieliśmy zobaczyć jak radzą sobie ptaki w taką mroźną pogodę (było wtedy około -18 stopni). Mimo przenikliwego zimna, ptaków było sporo, choć przeważnie chowały się w krzakach i na drzewach. Stąd też, najbardziej "egzotycznych" gatunków nie udało nam się sfotografować. Ale i tak było ciekawie. Już w Jezierzanach zaobserwowaliśmy pokaźne stado srok, które, w połączeniu z surowym zimowym krajobrazem, tworzyły naprawdę malownicze obrazki:
Natomiast kiedy szliśmy w stronę kompleksu stawowego, w pewnym momencie, na jednym z przydrożnych krzewów, zobaczyliśmy szarawego ptaka, przypominającego skowronka. Być może był to właśnie skowronek, ale bardziej pasował mi na jakiegoś świergotka. Tutaj, niestety, się nie popisałam, ponieważ miałam możliwość zrobienia mu zdjęcia, ale zamiast tego patrzyłam na niego przez lornetkę (bo tak mnie zainteresował). No i cóż, ptak w końcu odleciał. A gdyby to był świergotek, miałabym kolejne zgłoszenie na portalu birdwatching.pl...No ale nie ma co zbytnio żałować:). Poszliśmy więc dalej i kiedy byliśmy już w pobliżu stawów, zobaczyliśmy samca pustułki. Chwilę polatał nad polem, charakterystycznie zwisając i wypatrując zdobyczy...:
...po czym usiadł na gałęzi, skąd obserwował okolicę, pozwalając nam na zrobienie mu naprawdę udanej sesji zdjęciowej:
Z bliska:
W pobliżu pustułki (choć już nieco dalej od nas), na jednym z drzew siedział następny drapieżnik - znacznie już większy myszołów:
Chwilę później ruszyliśmy w dalszą drogę. I kiedy już byliśmy nad samymi stawami, niemal spod naszych nóg zerwały się i odleciały... dwie kuropatwy. O zmaganiach z tym gatunkiem pisałam w jednym z poprzednich postów i teraz było podobnie jak wtedy. Widzieliśmy, w którym miejscu ptaki wylądowały, ale zobaczyć ich się nie dało. No więc, trochę podkradliśmy się do miejsca, gdzie jak sądziliśmy, usiadły. I faktycznie, były tam, tylko że jedyne co zobaczyliśmy to ich mocno furkoczące skrzydła...Ech... Swoją drogą, bardzo cieszy mnie to, że jeszcze trochę jest ich na Dolnym Śląsku i to tak blisko Legnicy. Wracając do naszego spaceru, oprócz kuropatw, nad stawami zobaczyliśmy czaple siwe:
Jak również czaple białe:
I...prawdopodobnie samotnika, który nie wiadomo skąd nagle wyleciał z trzcinowiska i pospiesznie oddalił się w stronę pobliskiego lasu. Oczywiście znów nie zrobiliśmy fotki...No ale tak czasami bywa, że modele uciekają sprzed obiektywu;). Mimo tego jestem zadowolona ze spaceru, gdyż pogoda była naprawdę piękna, a te fotki, które udało się zrobić, w mojej ocenie, wyszły naprawdę super. Na pożegnanie miłkowickich stawów, zrobiliśmy jeszcze zdjęcie kwiczoła:
I jeszcze fotka krajobrazowa z niewielkim jazem przy kompleksie stawowym:
Natomiast kiedy szliśmy w stronę kompleksu stawowego, w pewnym momencie, na jednym z przydrożnych krzewów, zobaczyliśmy szarawego ptaka, przypominającego skowronka. Być może był to właśnie skowronek, ale bardziej pasował mi na jakiegoś świergotka. Tutaj, niestety, się nie popisałam, ponieważ miałam możliwość zrobienia mu zdjęcia, ale zamiast tego patrzyłam na niego przez lornetkę (bo tak mnie zainteresował). No i cóż, ptak w końcu odleciał. A gdyby to był świergotek, miałabym kolejne zgłoszenie na portalu birdwatching.pl...No ale nie ma co zbytnio żałować:). Poszliśmy więc dalej i kiedy byliśmy już w pobliżu stawów, zobaczyliśmy samca pustułki. Chwilę polatał nad polem, charakterystycznie zwisając i wypatrując zdobyczy...:
...po czym usiadł na gałęzi, skąd obserwował okolicę, pozwalając nam na zrobienie mu naprawdę udanej sesji zdjęciowej:
Z bliska:
Naprawdę uroczy mały sokół:
W pobliżu pustułki (choć już nieco dalej od nas), na jednym z drzew siedział następny drapieżnik - znacznie już większy myszołów:
Chwilę później ruszyliśmy w dalszą drogę. I kiedy już byliśmy nad samymi stawami, niemal spod naszych nóg zerwały się i odleciały... dwie kuropatwy. O zmaganiach z tym gatunkiem pisałam w jednym z poprzednich postów i teraz było podobnie jak wtedy. Widzieliśmy, w którym miejscu ptaki wylądowały, ale zobaczyć ich się nie dało. No więc, trochę podkradliśmy się do miejsca, gdzie jak sądziliśmy, usiadły. I faktycznie, były tam, tylko że jedyne co zobaczyliśmy to ich mocno furkoczące skrzydła...Ech... Swoją drogą, bardzo cieszy mnie to, że jeszcze trochę jest ich na Dolnym Śląsku i to tak blisko Legnicy. Wracając do naszego spaceru, oprócz kuropatw, nad stawami zobaczyliśmy czaple siwe:
Jak również czaple białe:
I...prawdopodobnie samotnika, który nie wiadomo skąd nagle wyleciał z trzcinowiska i pospiesznie oddalił się w stronę pobliskiego lasu. Oczywiście znów nie zrobiliśmy fotki...No ale tak czasami bywa, że modele uciekają sprzed obiektywu;). Mimo tego jestem zadowolona ze spaceru, gdyż pogoda była naprawdę piękna, a te fotki, które udało się zrobić, w mojej ocenie, wyszły naprawdę super. Na pożegnanie miłkowickich stawów, zrobiliśmy jeszcze zdjęcie kwiczoła:
I jeszcze fotka krajobrazowa z niewielkim jazem przy kompleksie stawowym:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz