sobota, 9 kwietnia 2022

Kuropatwy i rożeńce w Goliszowie.

W dniu 14 marca znów pojechałam do Goliszowa. Piękna pogoda w tym miesiącu sprawiała, że trudno było powstrzymać się od wyjazdów do naszej ulubionej miejscówki. Wypad udał się znakomicie. Zaczęło się już po zjeździe na Dobroszów (po drodze do Goliszowa), gdzie na polu, po prawej stronie drogi, zauważyłam przycupnięte w trawie dwa szare (pozornie) ptaki. W pierwszej chwili pomyślałam, że to gołębie, ale szybko porzuciłam tę myśl, bo gołębie aż tak się nie czają. Stwierdziłam, że to pewnie kuropatwy. Ostrożnie cofnęłam więc samochód (bo już nieco odjechałam od miejsca, gdzie zobaczyłam owe tajemnicze ptaki) i znalazłam się mniej więcej naprzeciwko nich. Potwierdziły się moje przypuszczenia - to były kuropatwy. Z tymi kurakami jest o tyle fajnie, że można je dość łatwo obserwować z samochodu. Choć, oczywiście, należy to robić ostrożnie. Powoli więc opuściłam szybę w aucie i zaczęłam cykać fotki. I wyszły cudnie. Kuropatwy najpierw nieco się przyczaiły i poobserwowały samochód, a potem zaczęły sunąć wśród traw. Kiedy zobaczyłam jak się poruszają, już do reszty przestałam się dziwić, dlaczego tak trudno je wypatrzeć, mimo dość wyrazistych barw upierzenia i nie takich znów małych rozmiarów. Poniżej parę ujęć tych niezwykłej urody polnych kuraków:





Pierzaste cudeńka:



I suną po trawie w głąb pola:

Zapraszam też do obejrzenia filmiku, na którym widać opisany wyżej sposób poruszania się kuropatw po trawie:

https://www.youtube.com/watch?v=UTOYd2g_HAM

Po pewnym czasie stwierdziłam, że nie będę już ich stresować i pojechałam już prosto na goliszowskie stawy. Zaraz na wjeździe do kompleksu, zauważyłam, że na jednym z największych stawów po lewej stronie drogi, wciąż przebywają gągoły. Może już nie w tak zawrotnej ilości jak poprzednim razem, ale wciąż było ich całkiem sporo:
(biało-czarne osobniki to samce w szacie godowej, a te brązowo-szare to jeszcze panowie w szacie spoczynkowej-zimowej)






W pobliżu gągołów, kręcił się perkoz dwuczuby:


Po tych obserwacjach, podjechałam nad staw "za winklem", a tam - niespodzianka - znowu rożeńce. Niesamowite, to chyba nasz gatunek tej wiosny;). Ten staw nie jest aż taki duży, więc ptaki były o wiele bliżej, niż poprzednim razem. Tym razem więc udało mi się zrobić dużo lepsze fotki, choć wciąż dalekie od ideału. Naliczyłam około dziesięciu osobników (samce i samice) ale ptaków mogło być więcej. Poniżej efekty moich zmagań z rożeńcami:

(dobrze widoczne charakterystyczne dla gatunku białe pasy na głowach)

(wśród rożeńców pływały nurogęsi - samce i samice)






(z przelatującą śmieszką w szacie zimowej)



(rożeńce z łabędziem niemym i mewą białogłową (prawdopodobnie)):

(z czaplami białymi i krzyżówkami - czaple w trzcinach a krzyżówki (samce) na dalszych planach fotek)





W pewnym momencie, pośród rożeńców, pojawił się samiec płaskonosa. No, to sezon wiosenny chyba można już uznać za otwarty. Tego gatunku brakowało mi jeszcze na liście tegorocznych wiosennych przelotów. W tym roku przelot płaskonosów chyba nie jest zbyt spektakularny, ale cóż, ptaki pewnie muszą się jakoś wymieniać dobrymi miejscówkami, skoro jest ich coraz mniej:
(na pierwszych dwóch fotkach, płaskonos to ten najbardziej z lewej, na względnie pierwszym planie, natomiast na trzecim zdjęciu, ptak ten płynie już między dryfującymi rożeńcami (że też one musiały tyle drzemać na tej wodzie, ech...))



I jeszcze rożeńce:

(na dalszym planie, po prawej - łyska)

Jest też filmik, a jakże. Poza rożeńcami, widać na nim jak przepływający samiec nurogęsi, zadziera do góry głowę w charakterystycznym godowym tańcu:

 https://www.youtube.com/watch?v=MgJsP_k_hTU
 
Cóż to były za piękne obrazki. Poza wspomnianymi gatunkami, w pobliżu rożeńców, zaobserwowałam również świstuny, również piękne kaczuchy:
(ptaki z mocno kasztanową (za Collinsem) głową, to, oczywiście samce)

(tu z dużo skromniej ubarwioną samicą)

(samce)

Jak wspominałam wcześniej, na stawie tym zaobserwowałam także nurogęsi:
(dwie samice i samiec)

Był także kormoran, któremu towarzyszył łabędź niemy:



Po tych wspaniałych obserwacjach, stwierdziłam, że czas wracać do Legnicy. Jeszcze tylko parę fotek z miejsca w Goliszowie, gdzie zwykle nawracam autem...:
(wyschnięte jeszcze trzcinowisko przy jednym z goliszowskich stawów)




...i już wracam do Legnicy. Jadąc już 94-ką, w ściernisku przy drodze, zobaczyłam grupkę żurawi:



Jak widać, wiosenne przeloty rozkręcają się na całego. A to jeszcze nie koniec goliszowskich niespodzianek...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz