wtorek, 14 lutego 2023

W poszukiwaniu bielaczka.

Ten ptaszor "prześladował" mnie od początku zimy. Być może mi się wydaje, ale w tym sezonie nasz kraj odwiedziło wyjątkowo dużo bielaczków. Ptaki te pojawiały się chyba we wszystkich znanych mi miejscówkach, łącznie z Jeziorem Żywieckim, Mietkowem, a nawet Goliszowem, o czym już wspominałam. Jednak zawsze coś było nie tak - albo za daleko (Jezioro Żywieckie, Mietków), albo nie udawało mi się go zobaczyć (Goliszów). Wreszcie, w czasie naszego świątecznego pobytu w Żywcu, na ornitho.pl pojawiła się wiadomość, że co najmniej jeden bielaczek jest w Goczałkowicach Zdroju. Poza tym miało tam być jeszcze dużo innych ptaków, łącznie z rożeńcami czy nurogęsiami. Zdecydowałyśmy więc z Siostrą, że wybierzemy się do Goczałkowic, na dobrze już znane nam stawy. No i pojechałyśmy w drugi dzień Świąt. Jakie jednak było nasze zdziwienie kiedy okazało się, że na stawach są... pustki. Naprawdę, poza czaplami siwymi i chyba jeszcze paroma mewami czy kormoranami, jak również pięknym trznadlem siedzącym na nasypie kolejowym, niczego nie udało nam się zaobserwować. Żadnych kaczek, żadnych nurogęsi, nie mówiąc już o bielaczkach. Poniżej fotki z naszego wyjazdu:
(czaple siwe)
(trznadel)




Do tego ta pogoda - zimno, wietrznie, coś popaduje, brrrr. No nic, wróciłyśmy więc do Żywca. Zaczęłam znowu przeglądać ornitho.pl i znów widzę - bielaczki, nurogęsi, rożeńce i to wszystko...26 grudnia, czyli w dniu mojego i Siostry wyjazdu. No, nie coś mi tu nie gra. W końcu Mąż zaczął drążyć temat i okazało się, że...owszem bielaczek gości na Zbiorniku Goczałkowickim, ale zbiornik ten nie ma nic wspólnego ze stawami, na które my jeździmy z Siostrą. Naszą miejscówką były bowiem do tej pory stawy w Goczałkowicach Zdroju, natomiast Zbiornik Goczałkowicki (czy też Jezioro Goczałkowickie) to zupełnie inny akwen, do którego można dojechać od strony miejscowości Wisła Mała. Czyli zupełnie inny kierunek...Ech, niezła historia;). Stwierdziliśmy zatem z Mężem, że pojedziemy tam następnego dnia, tj. 27 grudnia. I pojechaliśmy, oczywiście także z Małą:). Siostra tym razem nie miała czasu by nam towarzyszyć. Pogoda zupełnie się zmieniła i wyszło piękne słońce. Wprawdzie wiatr nadal był spory, ale nie było tak źle i w ogóle było pięknie. No, to pojechaliśmy na wycieczkę. Mąż obczaił, gdzie najlepiej się zatrzymać na obserwacje i wyszliśmy z samochodu. Okazało się, że dostęp do tego zbiornika nie jest taki łatwy jak w przypadku goczałkowickich stawów. Przedzierając się więc przez krzaki i brodząc w błocie (choć jeszcze nie takim dużym, o czym za chwilę miałam się przekonać), z Małą na rękach (tzn. Mąż;)), dotarliśmy na brzeg jeziora. Patrzę więc przez lornetkę i...to rozumiem, mnóstwo ptaków, od razu udało mi się wypatrzeć krzyżówki i wspomniane wyżej nurogęsi:






Minusem było to, że ptaki były baaardzo daleko do brzegu, poza tym patrzyliśmy częściowo pod słońce i kiedy spojrzałam przez lornetkę, to, poza krzyżówkami i nurogęsiami (które są dość charakterystyczne i sporych rozmiarów), nie dało się wypatrzeć nic innego. Zrobiłam więc, to co zwykle robię w takich warunkach obserwacyjnych, tj. zaczęłam fotografować poszczególnymi "partiami" ptaki pływające po wodzie i potem sprawdzałam co mi się udało sfocić. I w pewnym momencie - co ja paczę? - jest bielaczek:)) Ależ się ucieszyłam. Od razu pokazałam Mężowi i Małej;). Zanim jednak zaprezentuję wykonane przeze mnie fotki, parę słów o tym kimże jest ten bielaczek. Należy on do tzw. traczy, które mój Przewodnik opisuje jako kaczki nurkujące, jednakże wyróżniające się haczykowatymi dziobami z ostrymi ząbkami na ich krajcach. Ten istotny szczegół anatomiczny ułatwia traczom chwytanie głównej zdobyczy, jakimi dla nich są ryby. Obok bielaczka, do traczy należą także nurogęś i szlachar, które są do siebie bardzo podobne. Bielaczek jest od nich zdecydowanie mniejszy i bardziej krępy; ma również krótszy dziób. Jak czytamy w Collinsie, samce bielaczka są olśniewająco białe z delikatnym czarnym rysunkiem. Ich głowy są białe z czarnymi wzorami, charakterystyczna jest także (jak zresztą dla wszystkich traczy), czuprynka na czole (u samic nieco mniejsza). Panie bielaczkowe wcale nie są białe, lecz (za Collinsem) skromne, brunatnoszare z białymi policzkami, ciemnokasztanowym czołem i ciemieniem (czyli generalnie schemat kolorystyczny jak u samic pozostałych gatunków traczy). Bielaczki mają u nas status P+W4, co oznacza, regularnie przelotny (ale nielęgowy) oraz zimujący, średnio liczny. Generalnie zatem, ptaki te można u nas spotkać zimą. Mam wrażenie, że w obecnym sezonie zimowym bielaczków jest wyjątkowo dużo. Jakiś czas po naszej wizycie w Wiśle Małej, na Jeziorze Goczałkowickim odnotowano aż około 40-ci bielaczków. W mojej ocenie to bardzo dużo. No ale już pogadałam, czy raczej popisałam sobie, teraz czas na fotki. Od razu zaznaczam, że ze względu na wspomnianą odległość i światło, zdjęcia są bardzo średniej jakości, jednakże dzięki charakterystycznemu wizerunkowi, bielaczka nie sposób pomylić z innym ptakiem (tzn. jeżeli chodzi o samca, bo z samicami jest już znacznie trudniej). No więc, fotki - na pierwszej samiec płynie za samcem nurogęsi, na drugiej, tylko widać białe kontury, na kolejnej bielaczek jest widoczny z lewej strony zdjęcia (z daleka wygląda jakby był cały biały), na czwartej fotce możemy zobaczyć bielaczka płynącego między nurogęsiami i dobrze tam widać jego awangardowy fryz, natomiast następnej, samiec znowu po lewej i najprawdopodobniej towarzyszy mu samica:





Dla tych, którym nie udało się wypatrzeć bielaczków na powyższych zdjęciach, załączam dwa z przedstawionych ujęć w powiększeniu:
(samiec bielaczka na środku zdjęcia, za nurogęsią - biała głowa, czarne okolice oka)

(tu również na środku fotki, z charakterystyczną czupryną)

Jak wspomniałam wyżej, Siostra nie mogła się z nami wybrać. Jednak nic straconego - pod koniec stycznia wybrała się z Tatą i Dziewczynami nad morze i udało jej się wypatrzeć aż dwie pary bielaczków, wow. Zrobiła im też lepsze fotki niż te moje, gdyż ptaki były zdecydowanie bliżej. Ech...;). Poniżej załączam więc fotki Siostry. Jest to obserwacja ze Stegny. Dobrze widoczne cechy upierzenia samców i różnice w upierzeniu pomiędzy nimi i samicami:





Wracając jeszcze do naszego pobytu nad Jeziorem Goczałkowickim, dodam, że po obserwacjach z opisanego miejsca, wpadliśmy na pomysł, by przejść przez położone przy drodze pole na inny brzeg zbiornika, skąd było już bliżej do miejsca, w którym bytowały zaobserwowane ptaki. Tym razem stwierdziliśmy, że ja przejdę przez to pole sama, a Mąż z Małą poczekają w samochodzie. I cóż...po przejściu po zabłoconym polu, moje buty były chyba o 5 kg cięższe. Ale więcej nie udało mi się zdziałać, bo na brzegu, na którym się znalazłam, jeszcze mocniej świeciło słońce i właściwie mogłam (poza pewnymi wyjątkami) tylko podziwiać ptasie kontury.  Ptaków było naprawdę bardzo dużo:

(na pierwszym planie mewy)

Na pewno były łabędzie, obstawiam że nieme, ale kto to wie;):


Kormorany:


Oraz czapla biała:


Na zakończenie niniejszego posta dwie ważne (przynajmniej dla mnie) informacje - po pierwsze, w czasie naszej wizyty zauważyliśmy, że przy Zbiorniku Goczałkowickim powstaje wieża obserwacyjna, która (według tego, co przetarliśmy w necie) obecnie jest już czynna. Po drugie - dzięki obserwacji bielaczka skompletowałam już wszystkie występujące u nas tracze (nurogęś, szlachar i bielaczek). Bardzo się z tego cieszę, ta wycieczka była naprawdę niesamowita. Tym przyjemnym akcentem, kończę już wpisy z ubiegłego roku. Następne już będą tegoroczne:).

sobota, 4 lutego 2023

Gągoły i świstuny na Jeziorze Żywieckim.

Na Święta, jak zwykle, pojechaliśmy z Mężem i z Małą na Śląsk. Nasz świąteczny pobyt rozpoczęliśmy w Żywcu. Korzystając z okazji i pięknej pogody, w pierwszy dzień Świąt wybrałam się z Tatą nad Jezioro Żywieckie. O dziwo, ptaków było naprawdę sporo, ale, niestety bardzo daleko od brzegu, na którym staliśmy. Pierwsze nasze obserwacje wyglądały zatem tak:


Można się tylko domyślać, że są tam krzyżówki oraz jakieś mewy. Po chwili naszych obserwacji, na zbiorniku pojawiła się grupka kaczek. Dzięki charakterystycznemu upierzeniu, bez trudu rozpoznałam w nich gągoły. Było mi jednak bardzo szkoda, że są tak daleko:
 



Widząc, że nie zrobimy tu lepszej dokumentacji, podeszliśmy jeszcze nad sąsiadujący z jeziorem mały zbiornik, ukryty pośród krzaków. Kierując się w tamtą stronę, zrobiłam fotkę czarnemu krukowi i białej mewie w locie. Ciekawe zestawienie:

Na samym zbiorniku jednak, poza łabędziem niemym, który szybko gdzieś się schował, nie było ptaków. Jedynie na rosnących na brzegu krzakach zobaczyliśmy kilka kwiczołów. Ptaki jednak mocno się chowały, stąd tylko takie zdjęcia:



Już mieliśmy wracać do domu, kiedy Tata wpadł na pomysł, żeby pojechać do Zarzecza i podjechać do jeziora z drugiej strony, do brzegu, przy którym pływały gągoły. I to był strzał w dziesiątkę:). Po wyjściu na tamtejszy bulwar spacerowy, naszym oczom ukazało się widziane wcześniej stado gągołów, z tym że teraz niemal na wyciągnięcie ręki:

(brązowa kaczka za pierwszym z gągołów (na dwóch kolejnych zdjęciach) to samica czernicy)






(na tym zdjęciu, oprócz gągołów, znowu można zobaczyć czernicę, tym razem samca (biało-czarny ptak, drugi od lewej), a te ciemne ptaki z prawej, to najprawdopodobniej samice)

I stado gągołów w pełnej okazałości:

(na pierwszym planie stado czernic; dość podobne kolorystycznie;))


Naliczyłam około 14-15 osobników (gągołów) i chyba wszystko to były samce, ciekawe:




Piękne kaczuchy:

Jest również nagranie:

https://www.youtube.com/watch?v=CU3EkFtiFpA

Jak się okazało, w czasie naszych obserwacji, na Jeziorze Żywieckim przebywały także świstuny. Z moich wyliczeń wynika, że było pięć osobników, z tego chyba cztery samice i jeden samiec (ale oznaczenia płci akurat nie jestem pewna; poniżej, na pierwszym zdjęciu samiec płynie jako ostatni, na drugim - na pierwszym planie jako drugi w parze z innym ptakiem, a na trzecim - ten najbardziej z prawej (z żółto świecącą głową)):



Poza opisanymi gatunkami, zaobserwowaliśmy również krzyżówki obu płci:
(na pierwszej fotce, na pierwszym planie, w dole zdjęcia widać także gągoła)








Poza tym, na zbiorniku gościły wcześniej wspomniane czernice, jak również łyski. Poniżej kaczy misz-masz, czyli czernice, krzyżówki i łyska:

Teraz łyska:



Jak również mewy (nie wiem jaki/jakie gatunek/gatunki):



To był naprawdę fajny wypad. Bardzo się cieszę, że udało nam się zobaczyć gągoły oraz świstuny. To jedne z naszych najpiękniejszych kaczek. Na zakończenie niniejszego posta, fotki znad pięknego żywieckiego jeziora:



Pięknie. Tylko zimno, brrrr...