Dalszy ciąg naszego pobytu w Dolinie Baryczy. W dniu 02 maja, już o 5-ej rano zwlokłam się z łóżka. Było jeszcze szarawo i niemal wszyscy spali. Na zewnątrz było chłodno, ale widać było, że wstaje piękny, słoneczny dzień. Słońce powoli rozświetlało się za horyzontem, wszędzie było słychać śpiew ptaków, ludzi żadnych nie było...Coś cudownego. Wsiadłam w samochód i ruszyłam na objazd stawów. Nie wiem, ile jechałam, może z 10 sekund, kiedy dojechałam do znaku z nazwą miejscowości, w której się zatrzymaliśmy...:
...a tuż zanim na łące zobaczyłam gęgawy. Gęsi całym stadem pasły się na trawie, korzystając z ciszy poranka i braku turystów...:
Natomiast, "na drutach" siedział sobie samiec wróbla:
Na przydrożnych krzewach zaobserwowałam szczygła oraz wronę:
Kiedy natomiast dojechałam do najbliższych stawów (niemal chwilę po wyjeździe z Rudy Sułowskiej), moim oczom ukazał się przepiękny wschód słońca:
Coś cudownego. Na stawie z mojej lewej strony, zobaczyłam parę gągołów (samiec biało-czarny, samica brązowo-szara). Samiec wyraźnie zalecał się do swojej partnerki prezentując charakterystyczne dla gatunku tańce godowe:
Na stawie po przeciwnej stronie zobaczyłam gęgawy z trojgiem puchatych piskląt:
Po chwili cała gęsia rodzina wpłynęła w część stawu oświetloną promieniami wschodzącego słońca...Wrażenia niezapomniane...:
Poza tym sfotografowałam prezentujące się niezwykle malowniczo perkozy dwuczube:
Coś pięknego. Zostałabym tam znacznie dłużej, ale trzeba było ruszać dalej. Przy kolejnych zbiornikach, zauważyłam - tym razem na brzegu - kolejną gęsią rodzinę:
Na wodach natomiast łyski, krzyżówki, perkozy dwuczube, czernice oraz głowienki:
Gdzieś w oddali, wysoko, przeleciał bielik:
Po tych obserwacjach, postanowiłam podjechać nad staw, nad którym byliśmy dzień wcześniej i który obiecująco się zapowiadał. Zaparkowałam we wcześniej obczajonej miejscówce, przy znaku drogowym oznajmiającym, że tuż za nim znajduje się miejscowość o wdzięcznej nazwie Szarlotka:):
I ledwo wyłączyłam silnik, a tu gdzieś z góry, z drzew na ziemię - hop, ktoś wylądował. Te biało-pomarańczowo-czarne kolory migające w powietrzu nie pozostawiały żadnych wątpliwości - to był dudek! Nareszcie, szansa, żeby go porządnie "ustrzelić", cisza i spokój, tylko ja i ptaki. Tylko jak go nie spłoszyć, jak to zrobić? Najpierw dyskretnie opuściłam szybę samochodu i - udało się - pierwszy wspaniały kadr dudka z rozłożonym pióropuszem już zapisał się na karcie pamięci mojego aparatu:

Miałam jednak nadzieję, że dudek pozostanie ze mną dłużej. I tak właśnie się stało. Dudek złożył swój reprezentacyjny czub (co oznacza, że się uspokoił) i zaczął żerować. Niestety, przy okazji, trochę schował się w trawie i za znajdującym się tam betonowym słupkiem. Ostrożnie więc, wysunęłam się z samochodu i podkradłam bliżej. No i sukces, dudek już chyba uznał mnie za "swoją", bo mimo że niewątpliwie mnie zauważył (chyba te podchody nie wyszły mi za dobrze), to spokojnie żerował, wyciągając z ziemi tłuściutkie pędraki (mniam, pycha) i zupełnie nie zwracał na mnie uwagi. A ja fotografowałam, fotografowałam, fotografowałam...I tak sobie myślałam - nareszcie, nareszcie, po tylu latach ptasiej ciuciubabki, udało mi się uwiecznić jednego z naszych najpiękniejszych i niesamowitych ptaków. Warto w tym miejscu wspomnieć, że po raz pierwszy zobaczyłam dudka już w
2016 roku (czyli prawie 10 lat temu). To było w czasie naszego pobytu
nad Biebrzą. Zatrzymaliśmy się w miejscowości Dobarz, gdzie
zamieszkaliśmy w pięknym starym dworze. I właśnie na polach
rozciągających się wokół tego dworu, po raz pierwszy zobaczyłam dudka.
Widziałam go tam kilka razy, a jego charakterystyczny głos słyszałam w
zasadzie codziennie w czasie naszego pobytu. Ile ja się na niego
"napolowałam", naczatowałam, ale, niestety, bez skutku. Potem widywałam
go przy różnych okazjach, a to kiedyś tam przez okno pociągu, innym razem w
Dolinie Baryczy, przy Stawie Rudym (przy okazji tłicza na płatkonoga płaskodziobego w 2020 roku), a jeszcze innym razem słyszałam go w
Bieniowicach. Ale o zdjęciach można było zapomnieć. Zrzymałam się
strasznie na tą gadzinę. Tym bardziej, że moja Siostra, która ptakami
interesuje się okazyjnie, gdzieś tam poszła i od razu spotkała dudka i
wystrzelała piękną sesję zdjęciową. Pewien "przełom" nastąpił w
Rudzie Sułowskiej, w 2021 roku, gdzie udało mi się go sfotografować po
raz pierwszy. Oto linki - do posta z wyprawy na płatkonoga płaskodziobego, podczas której także bezskutecznie "polowałam" na dudka:
https://perkozowa.blogspot.com/2020/08/patkonog-paskodzioby-w-dolinie-baryczy.html
Oraz do posta z pierwszymi zdjęciami dudka:
https://perkozowa.blogspot.com/2021/09/jak-to-z-dudkiem-w-rudzie-suowskiej-byo.html
Ależ ja się cieszyłam z tych fotek:). A teraz mam wreszcie już cały komplet. Poniżej bogata dokumentacja zdjęciowa tego cudownego ptasiego modela:
Nagrałam również dwa filmiki z udziałem żerującego dudka. Zapraszam do ich obejrzenia, bo klimat jest niesamowity; piękny słoneczny poranek, niesamowity ptak, a w tle odgłosy wiosny, w tym śpiew pierwiosnka oraz kukanie kukułki:
https://www.youtube.com/watch?v=B-131hq5VoE
(tu dodatkowo słychać rechotanie żab):
https://www.youtube.com/watch?v=WDorOfJxoe4
A tu ten piękny staw, nad którym udało mi się spełnić jedno z moich fotograficznych ptasich marzeń:
Na samym stawie nie było zbyt wiele ptaków, ale udało mi się zaobserwować kilka gęgaw:
Poza tym perkozy dwuczube i łabędzie nieme:
Po jakimś czasie, dudek gdzieś się oddalił; albo wszedł głębiej w las, albo odleciał, bo nagle zniknął mi z obiektywu i już nie mogłam go odnaleźć. Zamiast dudka pojawiła się pliszka siwa:
Przyleciała również dymówka:
Ja natomiast ruszyłam w drogę powrotną, która wiodła przez taki oto piękny las:
Przy samej Rudzie Sułowskiej, ponownie zobaczyłam gęgawy:
W Rudzie Sułowskiej powoli budziło się życie, coraz więcej ludzi, coraz więcej samochodów. A ja wciąż byłam pod wrażeniem niesamowitego spotkania z dudkiem. Po tylu bezskutecznych wyprawach, nieudanych zasadzkach, nareszcie się udało - w cichy i słoneczny majowy poranek, zupełnie znikąd pojawił się przepiękny kolorowy klejnot. Tym samym ziściło się jedno z moich największych fotograficznych marzeń. Warto być cierpliwym, warto szukać, warto wypatrywać, ale przede wszystkim warto czekać. W birdwatchingu to w zasadzie podstawa.