Moje pierwsze spotkanie z bielikiem miało miejsce w lutym 2014r. w Szczedrzykowicach, wiosze położonej niedaleko Legnicy. Choć wówczas nie byłam świadoma jakiego ptaka oglądam bo...wzięłam go za myszołowa. Ta niechlubna pomyłka wynikła stąd, że nigdy bym nie spodziewała się bielika w takim miejscu. Zawsze uważałam, że one żyją nad wielkimi kompleksami stawów, jak np. Dolina Baryczy, a nie że szwędają się po polach przylegających do niewielkiego bajora na prywatnej posesji, jak to ma miejsce w Szczedrzykowicach właśnie. Jak się później przekonałam, to niedowierzanie nie jest niczym niezwykłym, ponieważ wielu moich znajomych na moje słowa, że widziałam niedaleko Legnicy bielika, stwierdzali, że chyba mi się zdawało albo że pomyliłam go myszołowem. I w sumie co do tej pomyłki mieli poniekąd rację;) Wracając do Szczedrzykowic - kiedy tam pojechaliśmy, naszym oczom ukazał się taki widok:
Od razu zobaczyliśmy, że ptak jest wielki i ma ogromny dziób. Mój Mąż stwierdził - to chyba orzeł. A ja na to - co Ty, orzeł w Szczedrzykowicach? Hehe. Potem do bielika "dosiadł się" kruk, ptak również słusznych rozmiarów. Ale przy bieliku wyglądał tak:
Ja jednak nadal upierałam się, że to na pewno jest myszołów:)
Po raz kolejny spotkaliśmy bielika w Dolinie Baryczy w czerwcu 2014r. I to były już, można powiedzieć, konkretne obserwacje. To prawdziwy raj dla bielików i, tym samym, dla jego obserwatorów:) Było ich tam kilka, pięknie wyglądały na czubkach drzew:
Czatowały na ryby:
A nad rzeką wspólnie polowały i prezentowały swoje umiejętności akrobatyczne w locie:
I kiedy już dobrze się im przyjrzałam, musiałam przyznać, że to co widzieliśmy w Szczedrzykowicach to też był bielik...Zresztą w lutym 2015r. pojechaliśmy tam ponownie i znowu spotkaliśmy naszego ptasiego znajomego. To był młody osobnik, co można było poznać z daleka po ciemnym upierzeniu i dziobie. Tym razem siedział na ziemi niczym wielki królik i dumał:
Ale kiedy spróbowaliśmy podejść bliżej, to czmychnął:)
Jeszcze jedno spotkanie miało miejsce w Miłkowicach w marcu 2015r. Wówczas trzy osobniki latały nad polami, pewnie w poszukiwaniu pożywienia. Widok był niesamowity. W pewnym momencie jeden usiadł na ziemi i pozwolił się sfotografować. Był to osobnik dorosły, o czym świadczyło jasne upierzenie głowy i żółty dziób:
Moje doświadczenia z bielikiem pokazują, że aby spotkać się z tym ptakiem nie trzeba odbywać dalekich wycieczek. Trzeba mieć tylko oczy i uszy otwarte:)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz