sobota, 23 kwietnia 2016

Piątkowe obserwacje o zachodzie słońca.

Wczorajszy wieczór był wyjątkowo piękny. Korzystając ze słonecznej pogody, wybrałam się na spacer do parku. Słońce już chyliło się ku zachodowi, dając ciepłe, lekko pomarańczowe światło, które sprzyjało fotografowaniu.

U wejścia do parku powitały mnie kolorowe zięby. Była to parka, która jest w tym miejscu prawie codziennie. Zapewne zatem jest to jej rewir gniazdowy:




W dalszej części parku, w pobliżu głównej alei, natknęłam się na wysiadującego jaja grzywacza. Ponieważ nie ma jeszcze liści na drzewach (albo jest ich niewiele), jest to najlepszy okres do wyszukiwania gniazd uwitych w koronach drzew. Takie obserwacje są niezwykle interesujące, choć oczywiście, trzeba uważać by za długo nie stać pod drzewem, gdyż może to być stresujące dla ptaków i, w konsekwencji, niekorzystne dla lęgu. Po tym małym wykładzie zamieszczam zdjęcia wysiadującego grzywacza:


To, co uwielbiam o tej porze roku - oprócz bezlistnych drzew - to to, że w zasadzie na każdym kroku można spotkać ptasie pary:). Obecnie trwa dla nich okres intensywnych zalotów, więc można podpatrywać ich zachowania godowe, a także doskonalić się w rozróżnianiu upierzenia samic i samców poszczególnych gatunków. Jedną z takich par, spotkanych przeze mnie wczoraj, była para dzwońców, która pięknie zapozowała mi na żywopłocie w pobliżu parkowego kompleksu fontann (ptak bardziej żółty to samiec, a szarawy - samica);




Kiedy dzwońce odleciały, udałam się w stronę ogródków działkowych, a tam, w jednej z alejek, niespodzianka - dzięciołek:). Ptak ciekawie się zachowywał - postukał trochę w drzewo potem czyścił piórka, potem znowu, stuk, stuk i czyszczenie piórek i tak w kółko. Stałam pod tym drzewem chyba z pół godziny zanim ptak odleciał:


Bardzo intensywna toaleta dzięciołka:



Zapraszam też do obejrzenia krótkiego filmiku prezentującego opisane wyżej zachowanie dzięciołka:

https://www.youtube.com/watch?v=Tw8Yw4fOj68

W pobliżu ptaka, na tym samym pniu, zauważyłam małą dziuplę. Niewykluczone, że to wykuta przez dzięciołka dziupla lęgowa:

W pewnym momencie dzięciołek został spłoszony przez bogatkę, która chyba nie była zadowolona z jego obecności. Ale dzięki temu miałam okazję zaobserwować go w nietypowej, jak na dzięcioła, sytuacji, mianowicie, siedzącego na gałęzi i...oczywiście czyszczącego upierzenie:

Chwilę później (nie wiem jak to się stało) dzięciołek zamienił się w mazurka...Dosłownie na chwilę odwróciłam od niego wzrok a kiedy ponownie spojrzałam w górę, na miejscu dzięcioła siedział wróbel:

Natomiast niedaleko dzięciołkowo-mazurkowego drzewa harcowała modraszka, moje tegoroczne odkrycie fotograficzne. Oczywiście, skorzystałam z okazji i cyknęłam jej parę fotek w promieniach zachodzącego słońca:




Dalej, będąc już nad samą Kaczawą, ze zdziwieniem stwierdziłam, że parkowy karmnik wciąż działa. Tym razem amatorką dostarczanych przez spacerowiczów przysmaków okazała się dorodna sójka:



Skoro już tak ciekawie nad tą rzeką, postanowiłam przespacerować się po wałach. O tej porze roku Kaczawa roi się od krzyżówek:

Ale również na samych brzegach można liczyć na ptasie obserwacje, choćby takiego uroczego śpiewaka, który, oprócz tego, że niezwykłej urody, to jeszcze niezbyt płochliwy i, jak na ptaka, spokojny. Cechy te czynią z niego jednego z najbardziej cierpliwych ptasich modeli:



A może nie taki spokojny? Tej miny można się przestraszyć;):

Spacerując po wałach, na jednym z drzew namierzyłam szpaczą dziuplę i jednego ze szpaków karmiącego pisklęta. Niemniej jednak, ponieważ zdjęcie zrobione z zaskoczenia (przy czym nie wiem kto kogo zaskoczył, czy ja szpaka, czy raczej on mnie), zdjęcie karmiącego ptaka takie średnie:

Ale sama dziupla prezentuje się nieźle:

Pokarm dla małych szpakowaci rodzice znajdują, m.in., nad rzeką:

I zwieńczenie spaceru, już prawie o zmroku - para szczygłów na szczycie drzewa:

Oraz...muchołówka żałobna (prawdopodobnie samiec). Było już niemal ciemno ale ptak wciąż polował na muchy. Chwilę posiedział na gałęzi, po czym wzbijał się w powietrze, łapał muchę i wracał na drzewo (ale prawie nigdy w to samo miejsce). Cała akcja odbywała się w koronie drzewa, więc można sobie wyobrazić jakiej gimnastyki i wysiłku wymagało zrobienie fotek temu pierzastemu łowcy:



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz