piątek, 22 kwietnia 2016

Ptaków przybywa...

Ten tajemniczy tytuł sprowadza się w istocie do stwierdzenia, że wiosna już zagościła u nas na dobre, co - przynajmniej w Legnicy - objawia się sporą różnorodnością i ogromną ilością ptasiego towarzystwa. Zeszły weekend może nie zachwycił szczególnie pogodą, ale był niezwykle ciekawy pod względem ornitologicznym.
W sobotę, jak w zasadzie co weekend udałam się do parku. Spacerując tamtejszymi alejkami, stwierdziłam, że jest to świetny okres na obserwacje zięb. Są to ptaki wybitnie naziemne, nadto są mało płochliwe (często podchodzą prawie pod nogi obserwatora), a przez tą stanowią wymarzony obiekt fotograficzny:



W pobliżu parkowego kompleksu fontann spotkałam grzywacza, których teraz też jest w parku zatrzęsienie:

W pewnym momencie na trawniku za gołębiem wylądowała jakaś brązowawa kulka i zaczęła szybko poruszać się w kierunku jednej z alejek. Choć już po sylwetce domyślałam się kogo obserwuję, ostatecznej pewności nabrałam robiąc fotkę - był to jeden ze śpiewaków, które, co stwierdzam z radością, na dobre powróciły do nas z dalekich zimowisk. Fotografowany osobnik podumał chwilę przy drzewie...:


...po czym ruszył dalej, odprowadzany czujnym wzrokiem kosa:

A skoro już przy kosach jesteśmy, to pozwolę sobie załączyć fotkę a la paparazzi, tj. zrobioną z ukrycia zalecającym się do siebie kosom:

Nie chciałam ich jednak za bardzo stresować, więc dyskretnie oddaliłam się od trawnika i ruszyłam w stronę ogródków działkowych. A tam, na jednym z drzew wiodącej do nich alei, królował pierwiosnek, śpiewając swoją charakterystyczną piosenkę:

Następnie, parę kroków dalej nad rzeką, kolejne ciekawe spotkanie - na barierce jednego z parkowych mostków siedział samiec pleszki. Czyżby powróciły one do legnickiego parku? Byłoby super, zważywszy, że od 2014r. tu nie gościły (a przynajmniej ja ich nie zauważyłam):

Dalej, na wałach spotkałam parę kapturek:


A kiedy wracałam do mieszkania, na parkowej drodze, niedaleko przede mną, wylądowało stadko grubodziobów:



Niemniej interesująca okazała się niedziela, kiedy to z Mężem wybraliśmy się na obrzeża Legnicy. Na wstępie powitała nas trznadlowa, pozując na tle jakże malowniczego słupa wysokiego napięcia;):

Kiedy tak sobie staliśmy i ją fotografowaliśmy, w pewnym momencie nadleciał myszołów:
Zaraz za nim w pogoń rzuciły się czajki, które także już powróciły do Polski i rozpoczęły już legi na łące w  naszym "ptasim" miejscu. Potem odgoniły jeszcze innego drapieżnika - błotniaka stawowego (kolejnego wczasowicza, który przyleciał na wiosnę do kraju):
Samych czajek jednak nie udało się sfotografować, bo takie to małe i zwinne, że obiektywem nie sposób je dogonić. Pozostało nam patrzeć na ich powietrzne akrobacje i przysłuchiwać się niezwykłym wydawanym przez nie dźwiękom, brzmiącym jako rozregulowany odbiornik radiowy;).

Podmokłe łąki, za przejściem kolejowym, gdzie następnie się udaliśmy, to terytorium piecuszków. Można je tam spotkać w zasadzie na każdym kroku, a raczej można by rzec - krzaku. Odnośnie piecuszków i ich bliźniaczego gatunku - pierwiosnków, poczyniłam ciekawe spostrzeżenia. Mianowicie, z moich obserwacji wynika, że ptaki te podzieliły między sobą Legnicę. Pierwiosnki bowiem zadomowiły się w parku, gdzie można je zobaczyć a przede wszystkim usłyszeć, niemal na każdym drzewie, natomiast piecuszki wyraźnie preferują podmokłe łąki na obrzeżach Legnicy, gdzie pierwiosnków raczej nie spotkamy. A oto fotka rzeczonego piecuszka:
Piecuszki mają przy tym zupełnie odmienny śpiew od pierwiosnków. Zapraszam do posłuchania piecuszkowej melodii rozlegającej się na łąkach:

https://www.youtube.com/watch?v=hdlh-MgGfGc&feature=youtu.be


Wracając z wycieczki, mieliśmy jeszcze przyjemność przyglądać się nadrzewnym akrobacjom piegży:


I jeszcze trochę oznak wiosny: mini-lawendowe pole w parku:

Winniczek:

I ruda amatorka orzechów:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz