sobota, 22 kwietnia 2017

Noc Sów w Opolu.

Tytułowa Noc Sów to organizowane od sześciu lat w całym kraju wydarzenie o charakterze edukacyjnym, mające na celu przybliżyć zainteresowanym zwyczaje naszych najbardziej tajemniczych ptaków, jakimi są sowy. Impreza ta obejmuje (w zależności od organizatorów), prelekcje, prezentacje i wykłady, a także (co mnie najbardziej interesuje), wyjścia w teren w poszukiwaniu sów. Taki właśnie charakter miała Noc Sów, która odbyła się w tym roku w Opolu w nocy z 01 na 02 kwietnia. Program zakładał wycieczkę z przewodnikiem na znajdującą się w mieście wyspę Bolko i poszukiwanie uszatek oraz puszczyków. Cała impreza rozpoczęła się około 19.30, choć najpierw trzeba było przebrnąć przez wywiady jakie przeprowadzali lokalni dziennikarze i żmudny proces zorganizowania się przybyłego na umówione miejsce społeczeństwa. Chętnych było bowiem około 60 osób. Oczywistym zatem było, że nie możemy wędrować po wyspie wszyscy w jednej grupie. Podzieliliśmy się zatem na dwa osobne zespoły i każdy ruszył ze swoim przewodnikiem. Spacer trwał ponad 3 godziny. Dla sporej grupy osób okazał się nie do udźwignięcia. Było to spowodowane zapewne dość późną porą, ale także nastawieniem uczestników, z których wielu chyba sądziło, że sowy rosną na drzewach i wystarczy przejść się jedną alejką, by zobaczyć ich całe tabuny. Niestety to tak nie działa. Ale dla tych co wytrwali, czekała wspaniała nagroda - obserwacje dwóch uszatek:). Po raz pierwszy zobaczyliśmy te sowy. Obie siedziały w koronach drzew w tym samym rejonie wyspy. Po oświetleniu ich przez przewodnika latarką, przez chwilę pozwoliły się obserwować a potem odleciały. Niestety, o fotce nie mogło być mowy. Raz że tempo szybkie, drugi raz, że światła i statywu brak. Ale za to Mąż nagrał filmik z obserwacji uszatki. Na nagraniu słychać głównie okrzyki uczestników, którzy bardzo emocjonowali się obserwowaną sową. W tle jednak można usłyszeć także głos samej uszatki - takie pojedyncze jednosylabowe dźwięki:):


https://www.youtube.com/watch?v=yQsDjPcsN5I

Poniżej parę fotek uszatki (udostępnionych dzięki uprzejmości mojej Koleżanki). Do cech charakterystycznych tego gatunku należą wielkie pomarańczowe oczy, jak również składające się z kępek piór "uszy", które w rzeczywistości nie są związane ze słuchem, lecz ozdobą tej interesującej sowy:


Uszatka w postaci drzemiącej;):

Dla niewtajemniczonych - uszatka (zwana zwyczajną dla odróżnienia od uszatki błotnej) to taka mniejsza wersja puchacza. Tytułem ciekawostki, warto wspomnieć, że kolor oczu u sów ma związek z porami dnia i nocy, w których ptaki te polują. Uszatka oraz puchacz, sowy o pomarańczowych oczach, polują nie tylko nocą ale także o zmierzchu jak również przed samym świtem i czasem tuż po wschodzie słońca. Inaczej jest w przypadku puszczyka czy płomykówki, o oczach czarnych jak smoła. Te gatunki polują tylko w nocy. Pozostałe sowy żyjące w naszym kraju mają oczy żółte i polują za dnia.
Wracając do opolskiej wycieczki dodam jeszcze, że na sam koniec spaceru mieliśmy okazję usłyszeć także puszczyka. Głosu jednak nie udało się nagrać, zatem w tym zakresie odsyłam do internetu:

http://www.przyrodapolski.org/foto/109/

Podsumowując, była to bardzo owocna wycieczka, która zaowocowała kolejnymi gatunkami na naszej ptasiej liście. Udział w imprezie polecam każdemu zainteresowanemu sowami:).

czwartek, 20 kwietnia 2017

Śladami skowronka.

Niniejszy wpis jest, można powiedzieć, kontynuacją poprzedniego. Bo oto, po obserwacji dzięciołka, postanowiłam przyłączyć się do Męża, który wybrał się do Castoramy. Stwierdziłam bowiem, że to dobra okazja do "prześwietlenia" łąk, znajdujących się w tamtych rejonach. Kiedy doszłam do interesującego mnie miejsca (w pobliżu Leroy Merlin i Mebli Bodzio;)), z zadowoleniem stwierdziłam, że w płocie ogradzającym łąkę znajduje się dziura, przez którą oczywiście przeszłam. A chwilę później mogłam już podziwiać w promieniach południowego słońca parkę potrzosów:
(samica):

(samiec):


W pobliżu potrzosów dostrzegłam także kląskawkę. Jednak, w jej przypadku, żeby zrobić fotkę musiałam nieźle się nagimnastykować, bo ptak był dość płochliwy i co chwilę chował się w trawie. Sfotografowanie go wymagało zatem ukrycia się za kępką krzaków i przyczajenia się. Ale w końcu się udało. Kląskawka ukazała się w całej krasie:


No i w końcu tytułowy skowronek...Już w trakcie fotografowania potrzosów i kląskawki, słyszałam świergoty tych ptaków. O tej porze roku na łąkach panuje istne skowronkowe szaleństwo. Ptaków tych jest mnóstwo. Co chwilę możemy zobaczyć, jak któryś z samców wzbija się wysoko do góry, przez chwilę zawisa w miejscu trzepocząc skrzydłami i stale przy tym śpiewając. Po jakimś czasie, ptak jakby opada z sił, bo milknie, "wrzuca na luz" i jakby bezwładnie spada gdzieś w trawę. I tu właśnie pojawia się pytanie - gdzie? Ustalenie takiego miejsca to zapewne jedno z największych wyzwań dla ptasiarzy fotografujących skowronki. Ptaki te bowiem doskonale zlewają się kolorystycznie z otoczeniem, a ponadto często lądują w wysokich trawach i nie sposób ich zobaczyć. Przyznaję, że postałam sobie dłuższą chwilę przy tych łąkach, aż wreszcie zauważyłam jednego skowronka, który za odpoczynek wybrał sobie wyjątkowo skąpo porośnięty zielenią trawnik i zaczął na nim buszować:


Zapewniam, że wypatrzenie skowronka wśród tych chaszczy było bardzo trudne. Dosłownie, aż łzy leciały mi z oczu;):



Widząc, że model jest dość spokojny, postanowiłam trochę go pośledzić i ruszyłam za nim po trawie. Momentami ptak wychodził na bardziej otwarte tereny i wówczas nieco łatwiej było go fotografować:

Ale to były tylko momenty. Skowronek, oczywiście, zauważył moje poczynania i w pewnym momencie obrócił się do tyłu, patrząc prosto w obiektyw. Dzięki temu zrobiłam fotkę, która dobrze oddaję urodę tego łąkowego ptaka:


Na grzbiecie skowronka możemy zobaczyć ciekawą mozaikę kolorów:



Spacer ze skowronkiem (albo raczej za skowronkiem) bardzo mi się podobał. Przeszłam za nim spory kawałek trawnika. Ptak nie przejmował się za bardzo moją obecnością; dbał jednak o to, by dystans między nami był odpowiedni. Dlatego też, od czasu do czasu, odwracał się za siebie sprawdzając czy nie podeszłam za blisko. Upewniwszy się, że nie narzucam się zbytnio, skowronek dalej sobie wędrował, zbierając po drodze różne przysmaki.W końcu uznałam, że zgromadziłam odpowiednią ilość materiału fotograficznego i zeszłam z trawnika. Nie można za bardzo stresować ptaków. Nawet bowiem te gatunki, które uchodzą za oswojone z człowiekiem, generalnie nie szukają z nim kontaktu (a wręcz przeciwnie). Poniżej dalszy ciąg udanej (wreszcie, po paru sezonach obserwacji skowronków) sesji zdjęciowej:











I jeszcze krótki  filmik dokumentacyjny:

https://www.youtube.com/watch?v=vx7YNJXzPE8

A w drodze powrotnej do mieszkania - pięknie pozujący samiec kopciuszka:



I równie pięknie błyszczący w słońcu szpak w szacie godowej:

poniedziałek, 17 kwietnia 2017

Na śniadaniu u dzięciołka.

W sobotę, trzy tygodnie temu, w piękny słoneczny poranek wybrałam się do parku. Było naprawdę cudnie, miło tak spacerowało się w promieniach słońca. Na jednym z krzewów, przy parkowej łące udało mi się (po raz pierwszy w tym roku) sfotografować pierwiosnka. Oczywiście, nie mam na myśli kwiatka, lecz małego uroczego ptaka, należącego do rodziny świstunek, który swoim bardzo charakterystycznym śpiewem umila parkowe spacery aż do późnego lata:


Na sąsiednim drzewie zauważyłam śpiewaka, wyjątkowo (jak na ten gatunek) milczącego, za to uważnie śledzącego każdy ruch przechodniów:



W pobliżu czaił się też samiec zięby:

A kiedy doszłam do alei lipowej, prowadzącej do ogródków działkowych, na jednym z drzew usłyszałam dzięciołka. Akurat chyba trafiłam na śniadanie, bo ptak intensywnie ostukiwał pień drzewa, w ogóle nie zwracając na mnie uwagi:



Brak czerwieni na głowie sugeruje, że to samica:


Jedną z cech charakterystycznych dla dzięciołka jest brak barwy czerwonej (lub pokrewnej) pod ogonem. Inne gatunki z tzw. dzięciołów pstrych posiadają w tej części ciała przynajmniej lekko różowo zabarwione pióra:




Na marginesie dodam, że to nie jest moje pierwsze spotkanie z dzięciołkiem w tym miejscu. Widywałam już bowiem osobniki tego gatunku w tej alei, nawet na tym samym drzewie. Chyba jest to ulubione miejsce żerowania dla przedstawicieli tych małych dzięciołów. Nie ma zresztą czemu się dziwić - drzewo jest stare i spróchniałe i z pewnością pod jego korą można znaleźć wiele dzięciolich przysmaków. O ile dobrze pamiętam, ostatnio obserwowałam tu samca. Tym razem, dla odmiany, samica:





Poniżej link do filmiku dokumentującego śniadanie dzięciołka:

https://www.youtube.com/watch?v=H917uZZ4A14

Po jakimś czasie dzięcioł odleciał, a ja ruszyłam dalej, w głąb alei lipowej. U jej wylotu spotkałam sójkę:



A przy samych ogródkach działkowych "przyłapałam" modraszkę na kompletowaniu wyprawki do gniazda;). Na zdjęciu poniżej ptak trzyma w dziobie suche trawy - jeden z materiałów gniazdowych:

Chwila obserwacji pozwoliła mi ponadto na ustalenie miejsca, które para (zapewne) modraszek zaadaptowała na gniazdo. Będzie ono ulokowane w takiej oto pięknej dziupli:

Ale dokładna lokalizacja drzewa niech pozostanie tajemnicą modraszek...i teraz także moją;).