piątek, 2 lutego 2018

Piątkowe kosy, kowaliki, nurogęsi i inne.

Korzystając z tego, że nareszcie nie lało i nie wiało, w zeszły piątek wybrałam się na mały parkowy rekonesans. Spacer był bardzo fajny, obfitował we wspomniane w tytule gatunki. Ale po kolei. Kiedy mijałam palmiarnię, w tamtejszych krzakach zobaczyłam wyjątkowo duże skupisko bogatek. Ptaków było co najmniej kilkanaście - żerowały, ganiały się i skakały:



W głębi parku natomiast zobaczyłam przelatującą pustułkę:

Chwilę później, na ziemi wśród zeschłych liści, zaobserwowałam pierwszego w czasie tego spaceru kosa. Konkretnie samca:


W pobliżu krzewów i drzew owocowych, widoczne były ślady działalności jakiegoś bardzo pracowitego kreta. Zryty był cały trawnik:

Oczywiście, w pobliżu było mnóstwo ptasiej drobnicy - amatorów opadłych z drzew owoców i nasion, czyli zięby:

Wszędobylskie gile:
(samiec)

(samica)




Bogatka:

Trochę większy "drobiazg" - sójka:

No i tytułowe kowaliki:


W ogóle tamtego dnia kowaliki przejawiały znaczną aktywność głosową. Było ich przy tym bardzo dużo, latały głównie w parach. Ciekawe, czy już wyczuwają wiosnę;). Spacerując dalej, na Kaczawie zobaczyłam kolejnych z głównych bohaterów niniejszego posta, mianowicie nurogęsi. Całkiem pokaźna grupka - wydaje mi się, że były aż cztery pary. Ptaki generalnie wypoczywały na brzegu, ale czasem wchodziły do rzeki, by sobie trochę popływać:






A poniżej dwie krzyżówki, które...odbywały taniec godowy na rzece. Coś tym wszystkim ptakom bardzo spieszno do wiosny;):

A tu  krzyżówkowo-nurogęsiowa mieszanka. Jak widać, przedstawiciele obu gatunków dobrze ze sobą się dogadują:


Tym pięknym nadrzecznym obrazkom przyglądał się samiec kosa, który przycupnął na jednym z pobliskich krzewów. Takie właśnie są kosy - albo niemożliwie hałasują, rozgrzebując ściółkę, albo po cichu czają się gdzieś wśród gałęzi:

Zwykle, kiedy spaceruję po wałach, idę na drugi koniec i schodzę z nich przy parkowym boisku. Tym razem jednak skręciłam w jedną z niewielkich zacisznych uliczek, którą dawno już się nie przechadzałam. A tam - a jakże - kolejna parka kowalików. Ptaki żerowały to na pniach drzew, to na ziemi. I z racji swych pięknych kolorów tworzyły niezwykle malownicze obrazki. Naprawdę, tak miło było na nie popatrzeć:


Typowe pozy kowalików żerujących na pniach drzew:


Żerowanie głową w dół - to coś co kowaliki lubią najbardziej (w odróżnieniu od pełzaczy, które nigdy nie pełzają po pniu w ten sposób, lecz zawsze pną się górę):



Kowalik z bardzo bliska. To jedna z zalet osobników tego gatunku - stosunkowo mała płochliwość:

I jeszcze filmik z żerującym kowalikiem:

https://www.youtube.com/watch?v=cepnz4Lo0r4

Kiedy tak obserwowałam skaczące i latające kowaliki, w pewnym momencie dojrzałam kolejnego dyskretnie przyczajonego kosa, tym razem samicę. Ciekawe jak długo mi się przyglądała, zanim ją zauważyłam:):





Żeby było jeszcze ciekawiej, chwilę później do ptasiego towarzystwa dołączyła samica dzięcioła zielonego:




Natomiast, kiedy wychodziłam z parku, zauważyłam, że mewy siwe w dalszym ciągu przebywają na wodach Koziego Stawu. Tym razem miałam okazję pooglądać zmagania dwóch z nich z kawałkiem chleba:):




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz