niedziela, 3 czerwca 2018

Karlovarskie pluszcze.

W dzisiejszym poście co nieco o zagranicznym ptaszeniu:). Na przełomie kwietnia i maja wybraliśmy się z Mężem do Czech, gdzie zwiedzaliśmy, m.in., Karlove Vary. Nasza wycieczka nie miała wprawdzie na celu birdwatchingu, mimo tego jednak, wykonaliśmy tam ciekawą dokumentację ornitologiczną. Wszystko za sprawą niezwykłego miejsca, w którym nocowaliśmy. Nasz hotelik, o bardzo adekwatnej nazwie "Bażant", znajdował się na obrzeżach miasta, nad rzeką Teplą, w pobliżu niewielkiego lasu, w otoczeniu innych turystycznych domków. Piękne tereny, a do tego ciche i spokojne. W takim otoczeniu ptaszenia nie sposób uniknąć;). Poniżej logo hotelu "Bażant":

Zacznę zatem od pleszki, której samiec umilał nam wieczory, pięknie śpiewając na jednym z pobliskich drzew:




Zdarzało się, że towarzyszył mu rudzik, który również potrafi pięknie śpiewać:

Zaobserwowaliśmy również samca zięby:

Jak również muchołówkę szarą:

Oraz samicę kapturki (przy czym muchołówkę i kapturkę widzieliśmy już bliżej centrum, w niewielkim parku miejskim):

Natomiast wspomniana przyhotelowa rzeczka to istne królestwo pliszek. Przede wszystkim siwych:



(poniżej - sesja zdjęciowa na kamieniu. Pliszka rozgląda się wokoło, po czym wykonuje "skok w bok", zapewne w pogoni za jakimś owadem;)):







Pozowanie na kamieniu:

Bardzo lubię fotografować pliszki, ponieważ, ze względu na swoje ciekawe upierzenie, zachowanie i środowisko w którym żyją, tworzą niezwykle malownicze kompozycje. Dowodem na to jest choćby przedstawiona poniżej sesja zdjęciowa ptaka na barierce mostu:




Oczywiście, przy "Bażancie" nie mogło zabraknąć również pliszek górskich; było to dla nich wymarzone do życia środowisko:



Pliszki górskie widzieliśmy zresztą  nie tylko koło naszego hotelu, ale także blisko centrum, gdzie prawdopodobnie natknęliśmy się na miejsce ich gniazdowania:

Jednak, oczywiście, najbardziej niesamowite było dla mnie spotkanie z bohaterami niniejszego posta, czyli z pluszczami. Ptaki te spotkałam do tej pory tylko raz i wciąż nie udało mi się zrobić porządnej dokumentacji fotograficznej tego gatunku. O moim pierwszym spotkaniu z pluszczem pisałam w tym poście:

https://perkozowa.blogspot.com/2017/05/pluszcz-w-zywcu.html

Miało to miejsce w zeszłym roku w Żywcu, w czasie Świąt Wielkanocnych. Wtedy jednak zupełnie nie byłam przygotowana na to spotkanie i zdjęcia zrobiłam jedynie komórką. Tym razem było zdecydowanie lepiej, aczkolwiek dokumentacja zdjęciowa tego ptaka wciąż znacznie odbiega od ideału, a to za sprawą późnej pory dnia i, tym samym, kiepskiego światła. Aczkolwiek, fotki, które zaprezentuję poniżej dość dobrze oddają wygląd i zachowanie tego wróblaka. O niezwykłych cechach pluszczy, wyróżniających je spośród innych gatunków, pisałam już w linkowanym poście, do którego zainteresowanych odsyłam. Dziś opowiem o samym spotkaniu z czeskimi pluszczami, które miało miejsce już chwilę po naszym przyjeździe do hotelu "Bażant". Akurat wybraliśmy się na wieczorne zwiedzanie, kiedy jakiś ciemny, kosopodobny kształt "mignął" mi na jednym z potokowych kamieni. Oczywiście, od razu zorientowałam się, że to pluszcz. Ptak jednak szybko uciekł i ponownie pojawił się dopiero wieczorem dwa dni później, akurat kiedy następnego ranka mieliśmy już odjechać do Mariańskich Łaźni. Bardzo więc się ucieszyłam, że udało mi się sfotografować ten gatunek. Zwłaszcza, że tym razem pojawiły się aż dwa osobniki, zapewne samiec i samica. Choć w parze udało mi się zrobić im tylko jedno ujęcie, które przedstawiam poniżej. Na tej fotce jeden ptak siedzi na kamieniu i nachyla się do drugiego (z prawej), a ten drugi (po lewej) trochę jakby "zwisa" z kamienia:

To samo ujęcie z nieco bliższej perspektywy:

Pluszcz czasami przypomina wyrośniętą jaskółkę;):





W czasie kiedy staliśmy nad rzeką, ptaki na zmianę latały i skakały po kamieniach a także nurkowały. Naprawdę, bardzo wciągnęły nas te pluszczowe scenki rozgrywające się nad potokiem:
(pluszcz przygotowuje się do zanurkowania w wodzie)

 (po paru chwilach spędzonych w rzece, znów pojawia się na kamieniu; ale czy to jeden i ten sam osobnik to już inna sprawa;)):

Jeszcze parę fotek z innej perspektywy:



W końcu jednak zapadł zmierzch i pluszcze gdzieś odleciały. My natomiast wróciliśmy do naszego hotelu, zadowoleni z ptasich obserwacji i przygotowani do zwiedzania Mariańskich Łaźni:).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz