czwartek, 3 października 2019

Wiosenne wspomnienia z bieniowickiego trzcinowiska.

Dni są coraz krótsze i czasu na ptasie wypady zdecydowanie mniej. To jednak dobra okazja do odkurzenia wiosenno-letnich wspomnień, wypełnionych piękną słoneczną pogodą i soczystą zielenią liści. Dziś będzie o niezwykłej wycieczce do jednego z naszych ulubionych miejsc, mianowicie, Bieniowic. Wybraliśmy się tam z Mężem 01 czerwca, bardzo wcześnie rano. Słońce jeszcze było nisko, rosa błyszczała na zielonych trzcinach, a z zewsząd dochodziły do nas wiosenne trele najrozmaitszych ptaków. Świetnie trafiliśmy tego dnia, bo obserwacje były niesamowite. Już na samym początku, przy stawie znajdującym się najbliżej drogi, zobaczyliśmy trzciniaka (choć być może był to trzcinniczek; rozróżnić te dwa gatunki jest niezwykle trudno):



Przy przeciwległym brzegu stawu zobaczyliśmy parę krzyżówek oraz czaple siwe:


Jak również perkozy dwuczube:


Na wystających z wody palikach siedziały, jak zwykle, rybitwy rzeczne:
  


Natomiast, na drzewie przy stawie zasiadła młoda pliszka siwa:




Po tych obserwacjach, przeszliśmy na drugą stronę drogi, gdzie, na przeciwko znajdującego się tam niewielkiego stawu, trafiła nam się niezwykła przyrodnicza kompozycja - szpaki na wielkim konarze drzewa:


Artystycznie:


Kiedy tak staliśmy przy stawie, ukryci w cieniu drzew, w pewnym momencie, spośród pobliskich trzcin, wychylił się samiec potrzosa:

Po chwili przeleciał na sąsiednią kępkę trzcin i przepięknie nam zapozował:



Niemal w tej samej chwili, w pasie trzcin w pobliżu miejsca gdzie staliśmy, zobaczyliśmy kolejnego trzciniaka. Miejsce to wciąż jeszcze pogrążone było w cieniu, dając ciekawy efekt wizualny:




Na stawie natomiast zobaczyliśmy łyskę:

A w trzcinach kolejny potrzos, tym razem samica:


I ponownie trzciniak:




Podczas opisywanej wycieczki, spotkała nas jeszcze jedna niespodzianka. Okazało się, że przez przypadek stanęliśmy przy drzewie, na którym mieściło się gniazdo remiza. Kiedy już udało nam się je zlokalizować, po chwili pojawił się sam gospodarz. Tytułem przypomnienia, warto wspomnieć, że remizy to niewielkie ptaki wróblowe z charakterystyczną czarną opaską na oczach a'la Zorro. Obserwowany przez nas osobnik ciągle coś majstrował przy gnieździe, zapewne przygotowując je dla przyszłej partnerki. To było wspaniałe tak siedzieć o poranku pośród trzcinowiska, w promieniach delikatnego jeszcze o tej porze słońca i obserwować krzątaninę remiza. Załączam dokumentację fotograficzną z opisywanej obserwacji:
(najpierw remiz na gałęzi)



Jako ciekawostkę podam, że remizy budują swe gniazda z włókien roślinnych oraz puchu wierzby lub topoli (za Wikipedią). Są one niezwykle miękkie i ciepłe, dlatego też w przeszłości były wykorzystywane jako buty:). Poniżej remiz przy i w gnieździe:

Charakterystyczna czarna maska na "twarzy" oraz brązowy grzbiet:




Tu tylko głowa wystaje z gniazda:

Gniazdo z bliska. Faktycznie, jako obuwie mogłoby być bardzo wygodne;):



Zapraszam również do obejrzenia filmiku, na którym remiz poprawia i ulepsza mieszkanko dla pani remizowej oraz przyszłych maluchów:

Taki to był niezwykły poranek, pełen niezapomnianych ptasich wrażeń. W końcu jednak rosa zniknęła z trawy, kolory stały się jakby ostrzejsze. To znak, że słońce wzeszło wysoko i trzeba schować się wśród szuwarów bądź liści drzew. Mowa tu, oczywiście, o ptakach, bo dla nas był to sygnał, że czas wracać do mieszkania. Na zakończenie niniejszego posta załączam jeszcze ciekawego grzyba:

2 komentarze:

  1. Remiz ma taką zieleń wokół siebie że ciepłej cie robi od oglądania zdjęć 🥰

    OdpowiedzUsuń
  2. W sam raz na jesienne wieczory ;).

    OdpowiedzUsuń