poniedziałek, 12 września 2022

Majestatyczny bielik, brodziec śniady i bataliony...to wszystko w Wielikącie.

Jak wspomniałam w poprzednim poście, w dniu 06 lipca, wybrałam się po raz kolejny do Wielikąta w godzinach popołudniowych. Tym razem towarzyszyli mi również Mąż, Mała, moi Rodzice oraz Brat Męża. Pogoda była piękna (a przynajmniej na początku wycieczki;)) i spacer pośród stawów zapowiadał się bardzo interesująco. I tak właśnie było. Jako pierwszą zaobserwowaliśmy młodocianą łyskę:



Wielkie wrażenie zrobiły również pomarańczowogłowe hełmiatki. Są to niewątpliwie jedne z naszych najbardziej kolorowych kaczek i - obok łabędzi - kolejna wizytówka Wielikąta:
(samiec hełmiatki w towarzystwie łyski)





Oczywiście, nie zabrakło również krzyżówek:
(również w towarzystwie łysek)






Miłym akcentem był również wypoczywający na wodzie kormoran:


Pięknie zaprezentowały się również głowienki, zwłaszcza samce zwróciły uwagę swoimi kasztanowymi głowami:

(to jest chyba samica głowienki)

Sesja zdjęciowa - dwa samce głowienek i samica krzyżówki:




Widzieliśmy również grupkę puchatych łabędziątek:


Samica zięby na ścieżce:

Kiedy tak sobie spacerowaliśmy, w pewnym momencie nad kompleksem przeleciał dorosły bielik. Swoją wielkością i dostojnością wzbudził wielki zachwyt spacerowiczów. Trzeba przyznać, że prezentował się naprawdę pięknie:

(pikujący bielik; zapewne zobaczył coś smakowitego pod wodą)





Z bliższej perspektywy:



Jak się okazało, naszego zachwytu nie podzielali skrzydlaci mieszkańcy kompleksu. Samica błotniaka stawowego oraz rybitwa rzeczna od razu rzuciły się na bielika, starając się go przegonić znad stawów. Mężowi pięknie udało się uchwycić tą akcję:
(na dolę zdjęcia bielik, nad nim błotniakowa a jeszcze wyżej rybitwa rzeczna:

Bielik niezadowolony spogląda w górę, najpewniej na krążącą nad nim samicę błotniaka stawowego. Za bielikiem natomiast wciąż podąża rybitwa rzeczna (widoczna na zdjęciu):

Bieliki nie są agresywne (między innymi za to je lubię), więc obserwowany przez nas osobnik, nie naprzykrzając się błotniakom i rybitwom, odleciał znad stawu. Nie odpuścił jednak całkowicie i usiadł na jednym z drzew, wciąż bacznie obserwując okolicę:
(najpierw nagranie z odlatującym bielikiem; na początku jeszcze widać odganiającą go rybitwę rzeczną)

https://www.youtube.com/watch?v=Xl29ge2R0IE
 
(i już siedzi na drzewie)
 
Parę kroków dalej, na jednym ze stawów, pięknie nam zapozowała brodząca w wodzie czapla siwa:





Jest również filmik z rzeczoną czaplą siwą:

https://www.youtube.com/watch?v=qC1w3VuMgLM

Spacerując dalej, zobaczyliśmy spore zgrupowanie siewkowców. Jak się okazało, była to grupka czajek i batalionów. Wśród tych drugich szczególnie wyróżniały się dwa samce z białymi głowami. Teraz też zauważyłam, że na pierwszej z poniższych fotek, po prawej stronie jest jeszcze jeden interesująco ubarwiony ptak - z białą głową i czarną szyją. Siewki również wzbudziły zainteresowanie, choć najbardziej chyba moje;). Poniżej dokumentacja:

























To jednak nie wszystkie ze spotkanych przez nas siewkowców. Oto bowiem, w nieco dalszej odległości, zauważyłam łęczaka:



 Jak również dwa kwokacze:



I kiedy tak stałam i obserwowałam kwokacze, obok nich pojawił się...brodziec śniady w pięknej śniadej (jak nazwa wskazuje) szacie godowej:

Piękny ptak:

Jakoś nikt (poza Mężem) szczególnie nie zainteresował się brodźcem. No cóż, niewątpliwie nie jest on tak efektowny jak bielik, ale o spotkanie z nim jest dużo trudniej. Dlatego (dla mnie) jest taki interesujący. Idąc dalej, ponownie zobaczyliśmy łyski, dorosłe i młodociane:



Perkozy dwuczube:


Oraz stado łabędzi niemych:







Łabędziom towarzyszyły łyski, czernice, głowienki, hełmiatki, perkozy dwuczube...słowem, cała ptasia śmietanka towarzyska;):










Kierując się już w stronę wyjścia, ponownie oglądaliśmy siewkowce - czajki (to te z czubkami na głowie) i - prawdopodobnie - łęczaki (pozostałe siewkowce):







Pośród zarośli udało mi się dostrzec samicę głowienki:
(z oddali)

(coraz bliżej)


Jeszcze łabędź niemy wychylający się spośród trzcin...:



A na zakończenie spaceru - niespodzianka - u stóp rzeczonego łabędzia niemego Mąż wypatrzył kokoszkę. To się chyba nazywa mieć "sokole oko";):
(kokoszka malutka w porównaniu z łabędziem i ciemno ubarwiona...niełatwo ją zauważyć)

Po tych obserwacjach trzeba już było gnać do samochodów, bo ulewa zbliżała się wielkimi krokami. Wszyscy jednak byli zachwyceni spacerem i pod wielkim wrażeniem ptasich zasobów Wielikąta. To zresztą jedno z moich ulubionych miejsc na birdwatching i, jednocześnie, obowiązkowy punkt na mapie każdego miłośnika ptaków...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz