Dziś parę słów o naszej wycieczce do Łężczoka w dniu 08 lipca. Wybrałam się tam z Mężem, z Małą oraz z Bratem Męża, któremu ostatnio birdwatching wyraźnie przypadł do gustu;). Pogoda nie była wystrzałowa, bo było chmurno i dość chłodno (jak na lipiec), ale wspaniałe obserwacje w zupełności nam wynagrodziły ten niewielki mankament. Na "dzień dobry" zobaczyliśmy perkoza dwuczubego z dwoma uroczymi, pasiastymi maluchami:
Chwilę później - niespodzianka - Mąż pośród krzaków wypatrzył dwa zauszniki Ależ się ucieszyłam. Niedawno tak sobie właśnie myślałam, że bardzo chciałabym zobaczyć te piękne perkozy. Ostatnio natomiast, mieliśmy z nimi styczność w 2017r. Zanim jednak zaprezentuję zdjęcia, parę słów o gatunku. Zauszniki (w szacie godowej, bo takie widzieliśmy), charakteryzują się (opis za Przewodnikiem Collinsa) nieco pękatym tułowiem z czarnym grzbietem i brązowymi bokami. Najbardziej jednak charakterystyczne są zwisające rzadkie kępki żółtobiałych piór zwisające za oczami, od których wzięła się nazwa gatunku (w sumie powinno być, że za uszami, skoro o zausznikach mowa;)). I kolejna, bardzo charakterystyczna cecha (aczkolwiek posiada ją, również występujący w naszym kraju, perkoz rogaty) - niesamowite czerwone tęczówki oczu. Z tego co jest napisane w moim ptasim Przewodniku, wywnioskowałam, że wśród zauszników brak jest dymorfizmu płciowego. Wracając do naszych obserwacji, warto wspomnieć, że widzieliśmy dwa osobniki, przy czym - jakby tego było mało - jeden z nich "wiózł" na grzbiecie dwa małe pisklaki. Poniżej fotki, najpierw dorosły z maluchami na grzbiecie:
Chwila czułości z potomstwem:
I płynie dalej:
I jeszcze jeden osobnik z tej pary, cudny:
Idąc dalej, spotkaliśmy samicę krakwy:
Natomiast, na jednym ze stawów, przy jego przeciwległym brzegu, zobaczyliśmy sporą grupę łabędzi niemych:
Jak się okazało, biesiadowały z kormoranami:
Natomiast, blisko nas, pływała para łysek z uroczym puchatym pisklakiem:
Udało nam się też zaobserwować piękną rudawą samicę czernicy:
I kolejny zausznik, niesamowite. Jak się okazuje, w wersji a'la zmokła kura, też wspaniale się prezentuje;):
W pobliżu zausznika pływał, kolejny już tego dnia, perkoz dwuczuby, Te gatunki chyba lubią przebywać w swoim towarzystwie:
Poza tym - krzyżówki i głowienki:
A między jedną a drugą obserwacją..."polowanie" na kokoszkę. Już wcześniej parę razy przebiegła przed nami po ścieżce. Widząc ją na lądzie, zdziwiłam się jak niewielkich rozmiarów jest to ptak. Kiedy pływa, nie widać tego aż tak bardzo (chyba, że obok niej płynie łabędź niemy albo krzykliwy;)). Efekty naszych fotograficznych zmagań z kokoszką nie były zbyt zadowalające, ale cóż...nie można mieć wszystkiego:
(kokoszka najpierw pływała na stawie po naszej lewej stronie)
(następnie, przebiegła ścieżką przed nami i znalazła się na wodzie z naszej prawej strony; chwilę później dała nura w szuwary)
Mężowi udało się jednak uchwycić podogonie kokoszki, którego biało-czarne barwy układają się w charakterystyczne dla gatunku, odwrócone "V":
Na ścieżce przed nami zobaczyliśmy również młodocianą pliszkę siwą, która - w odróżnieniu od kokoszki - nie była szczególnie płochliwa:
Spacerując dalej, zobaczyliśmy duże skupisko ptaków na wodzie. Jak się okazało, były to łyski i krzyżówki. Było ich naprawdę sporo i dużo było między nimi ciekawych interakcji, np. przeganianie się po tafli stawu, kąpiele, czy po prostu (no, tylko to mi się nasuwa) - darcie dzioba;). Poniżej parę sytuacyjnych fotek tego pierzastego zbiorowiska:
Tymczasem, w trzcinowisku, na konarach drzew, w spokoju odpoczywały krzyżówki. Pięknie się przy tym prezentowały. Pośród nich zaobserwowaliśmy prawie całego białego osobnika. Takie kaczki określa się mianem sołtysa (może ktoś wie dlaczego?). Oto leniuchujące krzyżówki:
(wspomniany sołtys)
Pozostałe krzyżówki:
W pobliżu tego miejsca mogliśmy natomiast podziwiać łabędzia niemego i jego puchaty przychówek:
I już uciekają w trzcinowisko (na dalszym planie samiec krzyżówki):
Wędrując dalej, w końcu doszliśmy do chyba najbardziej charakterystycznego miejsca w rezerwacie jakim jest wieża obserwacyjna z prowadzącym do niej drewnianym pomostem. Tam przywitała nas pliszka siwa. Prawie w ogóle nas się nie bała; latała w pobliżu, podśpiewywała sobie i - co najważniejsze - pozwoliła się fotografować i nagrywać;). Poniżej fotki z omawianej obserwacji:
(powitanie na pomoście)
Pliszka siwa na poręczy. Pięknie się prezentuje, trzeba przyznać:
Są również nagrania z pliszką siwą:
https://www.youtube.com/watch?v=u88vmTZXP3k
https://www.youtube.com/watch?v=NRoUGe33ORw
Tymczasem, na jednym z drzew usiadł wielki, prawie dorosły bielik. Bardzo się ucieszyłam, bo rzadko się zdarza nam się mieć możliwość fotografowania tego wielkiego drapieżnika z tak bliska. Moi współbirdwatcherzy również byli zachwyceni;):
Nie mogliśmy sobie odmówić dokumentacji wideo;):
https://www.youtube.com/watch?v=-2C7q33QD-w
Chwilę później, bardzo blisko nas, na wodzie, pojawiły się dwie krzyżówki:
Mąż, natomiast zaczął przeglądać, za pomocą lornetki, pływające przy przeciwległym brzegu stado łabędzi. I w pewnym momencie powiedział, że...wypatrzył łabędzia czarnego. Niesamowite. Radość była wielka, bo jest to nowy dla nas gatunek i ja już od jakiegoś czasu, miałam ciche marzenie, żeby go zobaczyć. Zanim zaprezentuję zdjęcia, tytułem przybliżenia gatunku wspomnę, że łabędzie czarne, co do zasady, nie są zaliczane do naszej awifauny, lecz są uznawane za uciekinierów z niewoli, a ich obserwacje w naszym kraju traktowane są jako tzw. "pojaw nienaturalny". Ze względu bowiem na naturalne miejsce występowania łabędzi czarnych (Australia), wątpliwe jest, by aż stamtąd mogły do nas przylecieć. Niemniej jednak, jak czytam w Collinsie, introdukowana, samodzielnie utrzymująca się populacja żyje w Holandii. Niewykluczone więc, że te piękne łabędzie przylatują do nas właśnie stamtąd. Tak, czy inaczej, dla nas nie ma większego znaczenia czy obserwowany przez nas osobnik to uciekinier czy nie. Ucieszyliśmy się z tej obserwacji, bo jest to piękny ptak i kolejny gatunek na naszej (nie) krajowej liście. Zaobserwowany przez nas łabędź czarny pływał w towarzystwie łabędzi niemych. Mieliśmy więc wspaniały materiał porównawczy:
Łabędź czarny jest wyraźnie mniejszy od niemego - ma smuklejszą (ale także krótszą) szyję oraz tułów. Gdy pływa, wydaje się cały czarny; odznacza się jedynie czerwony dziób. Według Collinsa, na końcu dzioba znajduje się biały pasek, a specyficznie wykrojone pióra skrzydeł, zdają się pofalowane niczym dachówki. Tych dwóch cech jednak, z uwagi na odległość i kiepską pogodę, nie udało nam się zobaczyć. Za to, podczas toalety łabędzia (kiedy unosił skrzydła), mieliśmy okazję podziwiać białe lotki, niewidoczne w czasie spokojnego pływania. Czyli czarny, ale jednak nie do końca;):
Pozwoliłam sobie nieco przybliżyć wykonane ujęcia, aby lepiej można było porównać cechy łabędzia niemego oraz czarnego. Na podstawie naszych obserwacji, możemy dodać, że łabędzie nieme trzymają swe szyje wyprostowane a czarne - nieco zgięte:
Zapraszam również do obejrzenia filmiku. Warto również zwrócić uwagę na nieco zestresowaną łyskę, która przemyka pomiędzy łabędziami:
Zamykając już temat łabędzia czarnego, muszę nadmienić, że gatunek ten gościł już kiedyś na moim blogu. Wówczas jednak, zdjęcia tego pięknego ptaka udostępnił mi Kolega, który zaobserwował go na plaży w Kołobrzegu. O tej obserwacji pisałam w poniższym poście:
https://perkozowa.blogspot.com/2017/02/abedz-czarny-w-koobrzegu.html
Co ciekawe, w tamtym wpisie również piszę o łabędziu w negatywie, więc najwyraźniej, moje skojarzenia odnośnie tego gatunku, nie uległy zmianie. Obserwację z Łężczoka, oczywiście, zgłosiłam na portalu birdwatching.pl i została ona przyjęta. Poza wskazanymi gatunkami, z wieży-czatowni udało nam się wypatrzeć również pięknego perkoza dwuczubego:
(z samicą krzyżówki)
I filmik z naszym najbardziej rozpowszechnionym perkozem:
https://www.youtube.com/watch?v=V5jR9etnS8w
Ponadto, zrobiliśmy również parę fotek łyski w bardzo ciekawej scenerii:
Po jakimś czasie, pogoda nad Łężczokiem zupełnie się popsuła, więc stwierdziliśmy, że czas się zbierać. Droga powrotna - ależ zielono:
W pewnym momencie, na ścieżce przed nami, pojawiły się trzy łabędzie nieme. Przyznam, że poczułam się trochę nieswojo. Wciąż bowiem mam w pamięci moje ubiegłoroczne przygody z łabędziami niemymi, których doświadczyłam w sąsiedzkim (można powiedzieć) Wielikącie. Pisałam o tym w poniższym poście:
https://perkozowa.blogspot.com/2021/09/zmagania-z-abedziami-niemymi-w.html
Tym razem jednak nie musieliśmy czatować na rowerzystów;). Łabędzie bowiem spokojnie przeszły ścieżkę, by wejść w krzaki po jej drugiej stronie:
(ten osobnik co nieco się ubrudził;))
Mimo wszystko, czujnym trzeba być, nie ma co;). Kiedy łabędzie zanurzyły się w zielonej gęstwinie po drugiej stronie ścieżki, ruszyliśmy dalej. Jeszcze jedna głowienka, konkretnie samiec...:
...jeszcze śpiewająca zięba (też samiec)...:
...i już prawie biegniemy do samochodu. Nadciągające chmury i coraz silniejszy wiatr nie pozostawiają złudzeń - będzie lało i to porządnie. I tak właśnie było. Niedługo po tym jak wsiedliśmy do auta, spadły pierwsze krople deszczu. Nie przeszkodziło nam to w kolejnej ciekawej obserwacji; mianowicie, już za rezerwatem, na polach, zobaczyliśmy dwa bociany w towarzystwie...dwóch krów. Wszystko łaciate, wszystko biało-czarne, naprawdę udana obserwacja;):
Iść razem przez...łąkę;):
I jeszcze jeden bociek:
To było niezwykłe przedpołudnie. Tyle obserwacji i tyle wrażeń...Mknąc do domu w strugach deszczu, wciąż wspominaliśmy niezwykłe obrazy z Łężczoka, marząc o tym, by jak najszybciej tam wrócić...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz