W dniu 31 lipca, w ramach projektu dotyczącego inwentaryzacji ptaków lęgowych Doliny Bobru, udałam się wraz z MS na objazd żwirowni w rejonie Lwówka Śląskiego. Pogoda, jak przez większość tego lata, była wspaniała, czyste niebo, piękne słońce i cieplutko. MS przyjechał pociągiem do Legnicy i pojechaliśmy w teren moim samochodem. Nasze obserwacje zaczęliśmy od bocianów białych, w jednej z podlwóweckich miejscowości. Wśród ptaków były trzy osobniki młodociane, siedzące na gnieździe usytuowanym na kominie (chyba jakiejś kotłowni) w pobliżu szkoły i jeden osobnik dorosły na dachu pobliskiego budynku:
(osobnik dorosły)
(młodziki)
Po tych obserwacjach pojechaliśmy już faktycznie na żwirownie. Na pierwszej prawie nie było ptaków, tylko kilka krzyżówek w oddali:
Poza tym, na jednym z drzew, w pobliżu miejsca, w którym zaparkowaliśmy, siedziała wrona:
Na kolejnych akwenach było już dużo ciekawiej. Na pierwszym z nich, najpierw zobaczyliśmy piękne rybitwy rzeczne:
(w tle krzyżówki)
Były również dwa wylegujące się w słońcu kormorany i spacerujące po wodzie brodźce piskliwe:
(te małe ptaki, brodzące w wodzie, przy wysepce to właśnie brodźce piskliwe, niestety bardzo daleko od brzegu)
W pewnym momencie, jeden z piskliwców nieco odleciał, siadając nieco bliżej, na wystającym z wody konarze drzewa. Pozwoliło mi to na wykonanie jako takiej dokumentacji, choć wciąż nie w pełni zadowalającej:
Po chwili nad zbiornikiem, przeleciała rybitwa czarna. Jak zapewne Czytelnicy się już domyślili, po lekturach poprzednich postów, bardzo lubię ten gatunek rybitwy;):
Ponadto, na tej żwirowni przebywało sporo mew białogłowych:
Jak również perkoz dwuczuby:
Jak widać, gatunki ciekawe i spora ich różnorodność. Jeszcze fotka krajobrazowa:
I jedziemy dalej. Kolejny akwen i kolejne rybitwy rzeczne, ponadto mewa (tu nie wiem jaki gatunek). A między rybitwami spaceruje kolejny piskliwiec (druga i trzecia fotka):
Jakby ktoś nie zauważył wspomnianego brodźca piskliwego, to załączam przybliżenie; teraz widać go całkiem nieźle:
Chwilę później MS wypatrzył pięknego rybołowa. Ależ się ucieszyłam, bo ten drapieżnik to już rzadkość w naszym kraju, a są to ptaki niezwykle piękne. Oczywiście, fotki wystrzałowe nie są, bo rybołów latał bardzo wysoko. Niemniej jednak, ważne, że w ogóle udało się go zaobserwować. Poniżej fotki - najpierw tradycyjnie z daleka, następnie z bliższej perspektywy:
(cudny)
I właśnie kiedy obserwowaliśmy rybołowa...pszczoła wleciała mi do ucha. Myśląc, że to jakaś mucha, sięgnęłam tam ręką, żeby wygonić intruza. Niestety, w tym momencie, pszczoła mnie użądliła, właśnie w ucho. Okropny ból sprawił, że odechciało mi się dalszego birdwatchingu i marzyłam już tylko o tym, żeby jechać do domu. I tak też zrobiliśmy. W czasie jazdy powrotnej ucho, oczywiście, spuchło i bolało coraz bardziej. Kiedy wróciliśmy do Legnicy, Mąż kupił mi w aptece fajną maść, która wspaniale znieczula dolegliwości wywołane ugryzieniami owadów. Już też następnego dnia ból zamienił się w swędzenie, upierdliwe, ale bardziej znośne. I tak jeszcze około tygodnia to ucho mnie swędziało. No, cóż, tak czasami bywa na birdwatchingu; można powiedzieć: "ryzyko zawodowe";). Ale mimo wszystko, uważam, że było warto. Wyniki naszych obserwacji (za jakieś dwa lata) zostaną opublikowane w ramach wspomnianej wyżej inwentaryzacji. Cieszę się więc, że mam jakiś udział w zbieraniu danych o ptakach lęgowych w Dolinie Bobru:).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz