wtorek, 24 września 2024

Bliskie spotkanie ze skowronkiem, bocian na słupie i kasztanowe głowienki.

Tej wiosny byłam bardzo zapracowana, więc nie miałam czasu na żadne dalsze wojaże. Dlatego też, 11 maja pojechałam tam gdzie zwykle, czyli do Goliszowa. Tam zresztą zawsze się dobrze czuję i mogę się tam zrelaksować. Generalnie maj był piękny w tym roku, ale akurat tego dnia była pochmurno. Już na dzień dobry, jadąc przez pola, zobaczyłam bociana białego na słupie. Bociek stał i rozglądał się, po czym nagle rozwinął skrzydła i skoczył w dół. Pewnie wypatrzył coś pośród traw:

Nagranie z bocianem (warto obejrzeć ale także posłuchać; w tle bowiem słychać śpiew wielu ptaków - niesamowite wrażenie, coś pięknego):

https://www.youtube.com/watch?v=FgowSvBGw_g

I skok "na główkę";):

Skowronków było tam mnóstwo i to ich śpiew wysuwał się na pierwszy plan. Kiedy jechałam w stronę kompleksu, nie udało mi się zrobić zbyt udanych zdjęć. Przykładowo - fotki pod tytułem "znajdź skowronka":


Na samych stawach zobaczyłam oczywiście łabędzie nieme; tym razem w towarzystwie krakw:


Wypoczywające krzyżówki:


Tym razem jednak wyjątkowo pięknie pozowały mi czernice oraz głowienki. Te ostatnie to dość płochliwe kaczki, w związku z czym zrobienie im dobrej fotki nie należy do zadań łatwych. Teraz jednak mi się to udało, a samce głowienek z dumą prezentowały swoje piękne kasztanowe głowy. Czernice natomiast pyszniły się wspaniałymi czubkami. Czyli sezon godowy w rozkwicie:





Urocze "czubate" czernice:
 
Oraz niezwykłe bordowogłowe głowienki:

I jeszcze więcej łabędzi niemych:


Na brzegu natomiast wypatrzyłam modraszkę:

Jak również grzywacza na drutach:

W trzcinach też kwitło ptasie życie; najpierw udało mi się wypatrzeć brzęczkę, a nie jest to wcale łatwe zadanie:


Po sąsiedzku urzędowała rokitniczka; znacznie łatwiejsza do wypatrzenia od poprzedniczki, ale koszmarnie trudna do sfotografowania ze względu na ogromną ruchliwość. Tym razem jednak siedziała spokojnie:



Oczywiście tylko przez chwilę, bo zaraz potem czmychnęła. Ja natomiast pojechałam dalej, za "winkiel". Tam, w stałej miejscówce wypatrzyłam (i, oczywiście, usłyszałam) trzciniaka. Jakieś dwa-trzy lata temu odkryłam, że on gniazduje w tym miejscu i - jak na razie - co roku tam go spotykam. Odległość od brzegu jest jednak dość znaczna, a ptak stosunkowo niewielki. Do tego niezbyt przejrzysta pogoda, co razem daje średniej jakości zdjęcia. Ważne jednak, że w ogóle są;):






Jeszcze rzut okiem na gniazdującego w pobliżu łabędzia niemego...:

...i postanowiłam wracać. Kiedy już wyjechałam z kompleksu i jechałam drogą pośród zielonych i żółtych od rzepaku pól, na ziemi przede mną usiadł skowronek. Tym razem nie uciekł tak szybko i dość długo pozostał w miejscu. Zawsze czujny i uważny, z wysoko wyciągniętą szyją. Miałam okazję podziwiać go w pełnej krasie i zachwycać się pięknem naszego polnego śpiewaka. Poniżej sesja zdjęciowa skowronka, którą naprawdę mogę nazwać udaną:





To ja, dumny skowronek;):



Czujny, nieustannie gotowy do ucieczki; wszak zagrożenie może nadejść z każdej strony:


Jak widać, skowronki potrafią pięknie pozować. Jeżeli tylko zechcą...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz