Zacznę akurat od długoletniego wprawdzie, ale nietypowego lokatora Koziego Stawu. Była nim gęś zbożowa, która przebywała na stawie prawie cały rok z niewielkimi przerwami, zwykle w okresie letnim. Trzymała się blisko krzyżówek, była zupełnie niepłochliwa i korzystała z dokarmiania. A piszę o niej w czasie przeszłym, gdyż w zeszłym roku jej nie zaobserwowałam i nie wiem czy dalej tu jest:
W 2013r. w legnickim parku gościła pleszka:). Miała swój rewir przy parkowej palmiarni. Poza tym nie spotkałam już tego ptaka w parku:
Do ptasich parkowych sensacji należało pojawienie się tu nurogęsi i...wyprowadzenie przez nie lęgów. Było to w 2014r. Pisano o tym nawet w lokalnych gazetach. W tamtym czasie na Kozim Stawie można było zaobserwować grupkę małych puchatych kulek:
Ciekawym i zupełnie niespodziewanym gościem w sezonie lęgowym 2014r. był...krętogłów. Przechadzając się w kwietniu po parku słyszałam dziwne ptasie odgłosy w chaszczach za drewnianym mostkiem w głębi parku. Dość długo nie mogłam zorientować się co to za ptak, gdyż nie znałam wówczas głosu tego nietypowego dzięcioła. Aż w końcu pewnego dnia dojrzałam go wśród chaszczy:
Po raz kolejny w kwietniu 2014r. opadła mi szczena, kiedy pewnego dnia, przechadzając się po żółtej kładce nad Kaczawą, zobaczyłam...pliszkę górską. Bo co pliszka górska może robić w Legnicy?
Chociaż trzeba przyznać, że Kaczawa w tym miejscu przypomina potok górski:
Do interesujących, jednorazowo przeze mnie zaobserwowanych, gości legnickiego parku, należała także makolągwa. Pewnego kwietniowego dnia w 2014r., podczas niezbyt sprzyjającej pogody, siedziała na drzewie przy głównej parkowej alei i przyglądała się spacerowiczom:
Jesienią 2014r. zauważyłam również dwóch przedstawicieli ptaków szponiastych. Jednym z nich był krogulec, który czatował na ptaki na drzewie przy kompleksie fontann, wzbudzając niepokój wśród kwiczołów:
Natomiast kolejna jesienna obserwacja dotyczyła młodocianego myszołowa odmiany jasnej, który przelatywał nad parkiem:
W listopadzie 2014r. w parku gościł mysikrólik, mała ptasia gadzina o wyjątkowo nasilonych objawach adhd. Ale - jako że ptaszysko jest niezwykle urocze, a przy tym niepłochliwe - warto poświęcić mu więcej czasu na zrobienie zadowalającej fotki. O ile, oczywiście, sam na to pozwoli;):
Rok 2015r. też przyniósł kilka ptasich ciekawostek. Już na jego początku, w lutym, Kozi Staw odwiedziły mewy siwe. Dość spore stadko pływało po jego wodach wraz z bardzo licznymi śmieszkami:
W marcu z kolei, w głębi parku spotkałam pokrzywnicę. Tak naprawdę widziałam ją już w 2014r., jednak wówczas nie miałam ze sobą aparatu, nad czym bardzo długo ubolewałam. Ale w końcu udało się ją ponownie spotkać na łączce w pobliżu alejki prowadzącej na działki i zrobić zdjęcie - nie najlepsze, ale pozwalające na zaobserwowanie cech upierzenia charakterystycznych dla tego gatunku. Być może fotek byłoby więcej, ale pokrzywnica wtopiła się w przebywające wraz z nią na trawach wróble i nie mogłam jej ponownie namierzyć. Z daleka bowiem te ptaki są do siebie bardzo podobne:
Ponadto, w kwietniu nad rzeką spotkałam dzięciołka:). Co ciekawe, bębnił w stare drzewo nad Kaczawą, które zwykle było miejscem żerowania dzięcioła dużego. To bębnienie słyszałam już z daleka i wydawało mi się zupełnie inne niż naszego "standardowego" dzięcioła. Poszłam więc w tamto miejsce i stanęłam pod drzewem. Po dłuższej obserwacji pnia drzewa, wreszcie dojrzałam dzięciołka, najmniejszego krajowego przedstawiciela dzięciołowatych:
Ciekawych ptasich wrażeń dostarczyły też spacery na obrzeża Legnicy, gdzie w marcu 2015r., zobaczyliśmy...kuropatwy:). To było niezwykłe spotkanie (w Dzień Kobiet), oczywiście zupełnie niespodziewane. Spacerowaliśmy sobie po tamtejszych polach, gdy nagle dosłownie spod naszych nóg, poderwał się do lotu jakiś ptak. O zrobieniu zdjęcia oczywiście nie mogło być mowy, ale w locie udało mi się dostrzec tzw. cechy diagnostyczne kuropatwy. Ruszyliśmy więc w stronę miejsca, gdzie - jak nam się wydawało - ptak wylądował. Jak się można domyślić, tego miejsca nie znaleźliśmy ale w tym momencie przypomniałam sobie, co kiedyś czytałam o tych ptakach - że rzadko występują pojedynczo i chodzą co najmniej w parach. No więc wróciliśmy na miejsce, skąd uprzednio wypłoszyliśmy ptaka. Bo jak był jeden, to najpewniej będzie i drugi. Idziemy, idziemy i...znowu - spod nóg wylatuje nam kuropatwa, dokładnie z miejsca gdzie była poprzednia. I znowu bez fotki. Tyle przynajmniej było mojego, że miałam rację, co do kwestii, że nie występują one samotnie. Ale postanowiliśmy poczaić się dalej. Plan polegał na tym, że ja miałam przejść po trawie w miejscu, gdzie według naszej oceny, miał wylądować ptak spłoszony jako drugi, a Mąż stał z przygotowanym do zrobienia fotki aparatem. I w końcu się udało. Ja wypłoszyłam kuropatwę, a Mąż cyknął szybko fotkę. Co prawda, prędzej można sobie na tej fotce tego ptaka wyobrazić niż zobaczyć, ale zapewniam - na tym zdjęciu jest kuropatwa:
Ten dzień obfitował w ciekawostki, bo w dalszej części pól zobaczyliśmy gniazdo remiza:
Po chwili usiadł na nim sam jego właściciel. Niestety, zaraz uciekł i nie udało się go sfotografować.
Jesienią 2015r. na obrzeżach Legnicy miało miejsce kolejne ciekawe ptasie spotkanie. Mianowicie, na krzewach jarzębiny (tak sądzę, bo nie znam się na roślinach), pośród pokaźnego stada kwiczołów, dostrzegliśmy grupkę droździków. Ptaki nie były zbyt płochliwe, ale siedziały pośród gałęzi, do tego pogoda była kiepska. Stąd też trudno było zrobić im fotkę. Ale w końcu się udało:
W tym roku mieliśmy natomiast przyjemność gościć w parku czeczotki. Spotkanie z nimi opisałam już wcześniej, stąd tylko przypominające zdjęcie:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz