wtorek, 5 kwietnia 2016

Miękinia dzięciołami stoi.

W niedzielę, korzystając z pięknej wiosennej pogody, postanowiliśmy zwiedzić nowe dla nas tereny, mianowicie, lasy w gminie Miękinia.

Już na wstępie zaliczyliśmy ciekawe spotkanie, nie z dzięciołem wprawdzie, lecz z mysikrólikiem. Jednak ze względu na niezwykłą ruchliwość tego małego ptaka, jedyne zdjęcie, które udało się zrobić wygląda tak:

Idziemy dalej. A im dalej w las...


...tym więcej dzięciołów. Dosłownie, zewsząd rozlegały się godowe werble tych ptaków. Przechodząc przez dość podmokły fragment lasu, w pewnym momencie, usłyszeliśmy wyjątkowo intensywne bębnienie, całkiem niedaleko nas (jak nam się wydawało). Postanowiliśmy więc znaleźć sprawcę tego hałasu i zboczyliśmy z głównej drogi. Oczywiście, okazało się, że dzięcioł wcale nie był tak blisko i zanim go znaleźliśmy, musieliśmy przedzierać się przez kupki połamanych gałęzi, leźć po błocie, a nawet przeskoczyć małą rzeczkę. W końcu stanęliśmy pod drzewem skąd dochodził dźwięk, ale dzięcioła początkowo nie mogliśmy zobaczyć. To naprawdę frustrujące, kiedy stoi się pod drzewem, słyszy nad głową walenie w pień, ale za chiny nie idzie dojrzeć poszukiwanego ptaka. W końcu Mąż dostrzegł go na jednym z pni, pomiędzy gałęziami. Był to dzięcioł duży:

Dla nowicjuszy wyjaśnię, że to charakterystyczne bębnienie dzięciołów, które obecnie można usłyszeć niemal w każdym nawet niewielkim skupisku drzew, to ich sygnał godowy, a nie odgłos wydziobywania przez nich pożywienia. Kiedy dzięcioły żerują, słychać tylko takie zwykłe "stukanie" w drewno i to z bardzo bliska. Natomiast bębnienie, tzw. werbel, słyszalny jest jedynie wiosną. Żeby wytworzyć ten specyficzny dźwięk, dzięcioł znajduje odpowiednie miejsce na pniu i uderza w nie dziobem. W ten sposób wykuwa dziuplę. Na zdjęciach poniżej widoczne jest takie miejsce na pniu, w które bębnił "nasz" dzięcioł. Widać też zaczątek przyszłej dziupli. Odsyłam też do linka z filmikiem:



https://www.youtube.com/watch?v=CYxZZPbkjqI

No, to tyle, jeśli chodzi o wykład na temat dzięciołowego bębnienia:). Wracając natomiast do wycieczki, oprócz dzięciołów dużych, widzieliśmy też zalecające się do siebie grubodzioby:

Kowalika:

Jak również trznadlową:



I uroczą modraszkę:

Nad naszymi głowami natomiast szybował myszołów:

I wreszcie - finał wycieczki. Mieliśmy już udać się w drogę powrotną, lecz Mąż zaproponował, żeby "jeszcze pójść za tamten zakręt". I okazało się, że był to strzał w dziesiątkę, bowiem w pewnym momencie, zobaczyłam czarną pierzastą kulę przytuloną do jednego z wąskich pni tamtejszych drzew. I już wiedziałam na kogo patrzę - to dzięcioł czarny, największy spośród krajowych dzięciołów. Była to samica, która trochę poprzyglądała się korze drzewa, trochę nad nią podumała, postukała, a potem odleciała. Bardzo się ucieszyłam z tego spotkania, ponieważ pierwszy raz miałam styczność z tym pięknym ptakiem:




Na poniższym zdjęciu widać fragment małej czerwonej czapeczki na potylicy dzięcioła. Właśnie po tym można poznać, że to samica. Samiec ma bowiem czapeczkę na całej głowie:

Zapraszam też do obejrzenia filmiku z czarną dzięciolicą:

https://www.youtube.com/watch?v=Pv65ew_ipMU

I jeszcze parę fotek środowiskowych:


Takie ślady na drzewach wskazują na obecność bobrów:

I taki jeszcze obrazek:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz