niedziela, 4 czerwca 2017

W pogoni za zaganiaczem.

Dawno nie pisałam o legnickim parku. Taka ładna pogoda jaka jest ostatnio nie sprzyja - wbrew pozorom - ptasim obserwacjom. Ludzi jest bowiem cała chmara i trzeba wstawać naprawdę bardzo wcześnie, by sobie coś poobserwować. No ale w zeszły piątek, korzystając z wolnego dnia, wstałam koło 7-ej i poszłam na spacer. Na trawnikach w pobliżu palmiarni zauważyłam sporo kwiczołowej młodzieży:





W słońcu wylegiwał się kos:



A nad łąką, w drodze do ogródków działkowych, na jednym z drzew, zauważyłam śpiewaka, który (jak sugeruje nazwa), pięknie sobie śpiewał:

 Jakby ktoś go nie zauważył, to załączam ujęcie z bliska (tzn. na tyle, na ile było to możliwe, bo ptak siedział baaaardzo daleko):

Na samej łące, udało mi się wypatrzyć łozówkę. To mały ptak z rodziny trzciniaków. Zrobiłam jej fotkę w locie pośród trzcin i to całkiem wyraźną, co uważam za swój mały sukces;):

Natomiast nad moją głową latały jerzyki. Osobniki tego gatunku to doskonali "przepowiadacze" pogody. Ptaki te codziennie całymi stadami latają po niebie, łapiąc owady, by wykarmić młode. I kiedy rano usłyszymy charakterystyczne gwizdy na niebie, możemy być pewni - nie będzie padać i będzie słońce, a już na pewno będzie ciepło. Im głośniej wrzeszczą, tym będzie piękniejsza pogoda. Co ciekawe, w deszczowe dni jerzyki też latają, ale są zupełnie cicho. W zasadzie nie wydają żadnych dźwięków, ewentualnie jakieś pojedyncze piski. Obserwuję jerzyki pod tym kątem już chyba drugi albo trzeci rok i to naprawdę działa:). Z tym, że nie we wszystkich miastach jest ich takie natężenie jak w Legnicy. No i z ich ptasich prognoz możemy korzystać jedynie od maja do września, gdyż ptaki te krótko goszczą w naszym kraju. A tak wygląda jerzyk na niebie (nie mylić z jaskółkami, które są mniejsze i mają wyraźne białe akcenty w upierzeniu; jerzyki są całe ciemne; głosy tych ptaków też są różne):

Wychodząc już w parku, natknęłam się na tytułowego zaganiacza. Już co najmniej w zeszłym roku, wyczaiłam, że ma on w tej części parku swoją "miejscówkę", jednak z uwagi na to, że ptaki te niezwykle trudno zauważyć wśród liści, nawet nie podejmowałam prób fotografowania. Ale tym razem - niespodzianka - zaganiacz wylazł z gęstego listowia i usiadł na niskim drzewku, z małą ilością liści i zaczął śpiewać. Oczywiście, chwyciłam za aparat, ale uciekł na pobliskie wielkie drzewo. No więc, dobra, wracam do mieszkania. Ale kiedy tylko minęłam "zaganiaczowe" drzewko, ptak znowu na nim usiadł. No to ponownie łapię za aparat, ale...jacyś dwaj spacerowicze, którzy KONIECZNIE musieli iść akurat alejką, w której stałam (mimo że mieli obok kilka alternatywnych), spłoszyli mi modela, który znowu schował się wśród liści. Ale tym razem stwierdziłam, że chwilę poczekam. No i doczekałam się - zaganiacz czmychnął alejkę dalej, na jeszcze większe drzewo i zaczął sobie śpiewać. Ale ja już stwierdziłam, że nie odpuszczę i zaczęłam lornetką przeglądać gałęzie i liście. Oj, trwało to trwało, ale...w końcu się udało (rym niezamierzony). Wypatrzyłam niesfornego ptaszora wśród liści na jednej z bocznych gałęzi:



Teraz już chyba jasne, dlaczego zaganiacza tak trudno wypatrzeć. Nie dość, że mały to jeszcze ubarwiony na żółto-zielono (co akurat może na tych fotkach nie jest zbyt dobrze widoczne) i chowa się w koronach drzew. Właściwie jedyne, co pozwala "namierzyć" drzewo, na którym siedzi to donośny śpiew, który momentami przypomina odgłosy gry komputerowej. Tak na marginesie, zaganiacz należy do rodziny tzw. trzciniaków (dawniej zaliczanych do pokrzewkowatych). Jest jednak nietypowym przedstawicielem tej podgrupy, do której należą, m.in. (z naszych krajowych gatunków), trzciniak, trzcinniczek, rokitniczka, łozówka, czy wodniczka. O ile bowiem te ostatnie trzciniaki żyją w trzcinowiskach, ewentualnie wśród chaszczy na bardziej suchych terenach, to zaganiacz preferuje korony wysokich drzew. Poza tym, wyróżnia się on wśród pozostałych trzciniaków upierzeniem, które, jak wspomniałam, jest zółto-zielone, natomiast pióra pozostałych rodzimych trzciniaków utrzymane są w tonacji brązowej. Wracając do bohatera niniejszego postu, trochę sobie postałam pod tym drzewem i porobiłam fotki. Wyszło całkiem fajnie:







 Ludzie przechodzili obok i patrzyli ze zdziwieniem, hehe. Próbowali też wypatrzeć coś wśród liści. Wątpliwe, że im się to udało;). Ciekawe, czy ktoś zdawał sobie sprawę z tego, że te dziwne dźwięki, które dochodzą z drzewa, to śpiew zaganiacza:















I jeszcze filmik ze śpiewem zaganiacza (z powodu wiejącego wówczas dość mocnego wiatru, trzeba się nieco wsłuchać, by usłyszeć charakterystyczne "komputerowe" odgłosy;)):

https://www.youtube.com/watch?v=RrFfeYjUqiQ

Ale fajnie było tak stać pod tym drzewem, słuchać śpiewu zaganiacza i robić mu fotki. No ale w końcu przyszło południe i trzeba było wracać na obiad:).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz