Jak wspomniałam w poprzednim poście, w (pieszej) drodze powrotnej z Koskowic do Legnicy czekała na nas jeszcze jedna ptasia niespodzianka. Kiedy już byliśmy w Ziemnicach, przed samymi granicami miasta, Mąż zobaczył na jednym z przydrożnych świerków jakieś ptaki. Przyznam, że nie planowałam ich fotografować, ponieważ raz, że byłam już trochę zmęczona i głodna, a dwa, że pomyślałam, że to pewnie jakieś pospolite gatunki, których zdjęć mam już mnóstwo. Niemniej jednak, moja ptasia intuicja nakazała mi spojrzeć przez lornetkę i...jak dobrze, że to zrobiłam. Bo oto parę metrów od nas żerowały osobniki kolejnego (trzeciego już tego dnia) nowego dla nas gatunku. Były to tytułowe krzyżodzioby świerkowe. Wprawdzie parę lat temu chyba zaobserwowaliśmy je w Górach Izerskich, ale ptaki wówczas jedynie przysiadły na chwilę na czubku jednego z drzew i zaraz odleciały. Dlatego napisałam "chyba", bo nawet nie byłam do końca pewna, czy faktycznie widzieliśmy krzyżodzioby. Wracając do naszej obserwacji, warto wspomnieć (za Collinsem), że krzyżodzioby świerkowe należą do rodziny łuszczaków (od sposobu żerowania, polegającego na wyłuskiwaniu różnego rodzaju nasion). Są to dość masywnie zbudowane ptaki, z dużą głową i grubą szyją. Ale to, co szczególnie je wyróżnia, to skrzyżowane końce dzioba (stąd nazwa), które służą wydobywaniu ziaren z szyszek, najczęściej świerka, jeżeli chodzi o ten gatunek. Charakterystyczne jest również ubarwienie tych ptaków - samce są ceglastoczerwone, a samice szarawo-żółtawozielone. Młodociane ptaki są szare, obficie kreskowane, przy czym trochę starsze samce (ale nie całkiem dorosłe), mogą mieć zabarwienie pomarańczowawe, a samice zielonkawe. My właśnie obserwowaliśmy co najmniej trzy takie młode, przy czym dwa z nich były kreskowano-pomarańczowe, a jeden zielonkawy. Być może jednak ptaków było więcej. Poniżej fotki z krzyżodziobowej sesji:
(młodociany samiec z wyraźnym kreskowaniem na ciele i pomarańczowym upierzeniem na głowie):
Jeszcze chwila, a pomarańczowo zabarwiony młody przemieni się w ceglastoczerwono ubarwionego samca:). Na fotce widać też charakterystyczne skrzyżowanie końcówek dzioba:
A teraz fotki zielonkawo ubarwionego krzyżodzioba świerkowego. Mam wątpliwości, czy jest to jeszcze osobnik zaliczany do młodocianych czy dorosły. Z jednej strony nie ma już takiego znacznego kreskowania na ciele jak osobnik na fotkach powyżej. Z drugiej jednak strony, brzuch ptaka nie jest całkiem gładki, jak to bywa u dorosłych. Przyjąć zatem chyba należy, że jest to osobnik niedorosły, pierwszoroczny. Przy czym, z uwagi na zielonkawe barwy upierzenia, zdecydowanie jest to samica:
Na fotce poniżej dobrze widoczny skrzyżowany dziób:
Jak przeczytałam w Collinsie, krzyżodzioby żerują bezgłośnie, stąd też łatwo je przegapić. Tym bardziej się cieszę, że Mąż je wypatrzył:
Patrząc na upierzenie z bliska, stwierdzam, że jednak zdecydowanie nie jest to jeszcze osobnik w pełni dorosły. Chyba więc jego kwalifikacja jako pierwszorocznego jest uzasadniona:):
Zapraszam jeszcze do obejrzenia filmików z żerującymi krzyżodziobami świerkowymi. Na pierwszym młodociany samiec, na drugim młoda samica:
https://www.youtube.com/watch?v=RhWO7kPVxoI
https://www.youtube.com/watch?v=saCfi7xvVzc
Na marginesie dodam jeszcze, że krzyżodzioby świerkowe gniazdują w borach, preferują przy tym bory świerkowe. Na przelotach zdarza się jednak, że szukając pożywienia, zawitają do miast, zwłaszcza jeżeli rosną tam drzewa odpowiadające ich wymaganiom żerowiskowym. Poza krzyżodziobami świerkowymi można u nas spotkać krzyżodzioba sosnowego, który jest znacznie rzadszy od poprzednika i gniazduje u nas sporadycznie. Przy czym, potrafi być liczny w tzw. latach nalotów. Bardzo wyjątkowo spotkać u nas można także krzyżodzioba modrzewiowego. Nazwy tych krzyżodziobów wzięły się, jak można się domyślać, od nazw drzew iglastych, których szyszki te gatunki preferują. Podobnymi barwami upierzenia charakteryzują się także wyjątkowo u nas spotykane łuskowce, które często przedstawia się przy okazji charakterystyki krzyżodziobów, choć łuskowiec do tej grupy nie należy (za Collinsem).
Podsumowując, wyjazd do Koskowic był niezwykle udany. Po wykonaniu sesji zdjęciowej krzyżodziobów, daliśmy sobie już spokój z pieszą wędrówką i udaliśmy się na przystanek autobusowy, zadowoleni, że na kartach pamięci naszych aparatów zapisały się trzy kolejne nowe gatunki...:).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz