sobota, 16 września 2017

Wrześniowa krzątanina w legnickim parku.

Dziś, z samego rana zaskoczyło mnie piękne słońce za oknem. Nie zastanawiając się długo, zaraz po śniadaniu, złapałam aparat i lornetkę i pognałam do parku. A tam...mnóstwo ptaków i gwar dobiegający niemal z każdego krzaka. Wprost trudno uwierzyć jak potrafi zmienić się awifauna naszego parku w ciągu zaledwie tygodnia. Jeszcze w zeszłą sobotę w parkowych alejkach panowała cisza i ptaków jak na lekarstwo, a dziś prawie co chwilę różne gatunki śmigały nad moją głową (dosłownie). Najwięcej hałasu było w pobliżu fontann. Najwyraźniej rosnące tam drzewa wydały już pożywne dla ptaków owoce. Najpierw zobaczyłam bogatkę, która przysiadła na jednym z kamiennych słupów, który w niektóre zimy, robi za karmnik dla ptaków:


W pobliżu żerował również kowalik:

A po rosnących przy alejce drzewach przeganiały się wiewiórki:

W pewnym momencie, tuż nad głową, usłyszałam stukanie w gałąź. Kiedy popatrzyłam w górę, zobaczyłam dzięcioła dużego, a w zasadzie kawałek jego tułowia. Tak się jakoś usadowił na tej gałęzi, że nie dało się zrobić porządnego zdjęcia:

Po chwili jednak, w miejscu gdzie się zatrzymałam, zaczęli pojawiać się ludzie, więc czmychnęłam w głąb parku. Spacerując wśród zielonej jeszcze gęstwiny, zauważyłam, że obecnie park zdominowały kosy i sójki. Te pierwsze żerowały w niewielkich grupkach, w których często dochodziło do sprzeczek i drobnych potyczek. To zaś powodowało, że kosy co chwilę przelatywały z miejsca na miejsce, robiąc przy tym dużo hałasu. Poniżej trochę fotek żerujących kosów:
(samica):


(nieco wymięty młody;)):




(niedorosły jeszcze samiec):


(a tu już w pełni dojrzały samiec, co można poznać po jaskrawo żółtym dziobie):

(i jeszcze samica z kolejnym młodocianym;)):

Sójki były nieco bardziej dyskretne, niemniej jednak i one zwracały na siebie uwagę. Żerowały jednak inaczej, gdyż nie spacerowały po ziemi jak kosy, lecz zlatywały z drzew, by porwać z ziemi jakieś ziarenko i znowu ukryć się wśród gałęzi. Ciekawostką jest, że sójki, zbierając pożywienie (najczęściej żołędzie), magazynują je w wolach, a kiedy już je napełnią, lecą do sobie tylko znanej kryjówki i tam zakopują cenne orzechy. W ten sposób przygotowują sobie zapasy na trudniejsze zimowe dni. Zdarza się jednak, że zapominają gdzie co zostawiły i w tym miejscu po paru latach wyrasta jakieś ładne drzewko (najczęściej dąb). W ten sposób sójki przyczyniają się do zadrzewiania parków i lasów. Poniżej mała dokumentacja żerujących sójek:
(sójka zlatująca na ziemię; może nie widać tego dobrze, ale ptak na zdjęciu ma już po brzegi wypchane wole):

(buszowanie pod jednym z drzew):

(wzlot na drzewo z kolejnym żołędziem):

(i znów nurkowanie wśród traw):

Czasem jednak znalezienie czegoś pożywnego, wymaga przespacerowania się po trawie. Dla fotografa jest to doskonała okazja do podziwiania pięknego upierzenia sójek:





I znowu udało się znaleźć coś dobrego:

Poniżej link do filmiku z żerującą sójką:

https://www.youtube.com/watch?v=mR7q617HCpM

W pobliżu kosów i sójek, ponownie spotkałam kowaliki, które korzystały z dobrodziejstw parkowych drzew i krzewów. To kolejny gatunek, który uaktywnił się po sezonie lęgowym. Poniżej kilka fotek jednego z nich:




Po obserwacji kosów, sójek i kowalików, skierowałam się w stronę ogródków działkowych. A tam również interesująco. Na czubku jednego z drzew na chwilę zatrzymał się dzięcioł duży:

Na szczycie innego, siedziało z kolei kilka szpaków:


Widząc to zacne szpacze stadko, wzięłam do ręki lornetkę by je dokładnie przejrzeć, jak również skontrolować korony sąsiednich drzew. Pomysł okazał się trafiony, gdyż wśród gałęzi jednego z nich, dojrzałam samicę pustułki. Ptak siedział i rozglądał się, zapewne w poszukiwaniu gryzoni. Dobrze, że szybko zareagowałam i cyknęłam kilka fotek, gdyż parę chwil później, pustułkę pogonił kwiczoł:







Uroczy drapieżnik:

Waleczny kwiczoł, któremu nie straszna pustułka (sporo mniejszy a taki zadziorny):

Całej tej scence przyglądał się grubodziób:


Po odlocie pustułki, ruszyłam dalej wałem, fotografując przy okazji mazurki wygrzewające się na słońcu:


A nad łąką, za ogródkami działkowymi, dojrzałam na niebie co najmniej dwa myszołowy (latały na pewno trzy ptaki, ale jeden odleciał zanim zdążyłam zbliżyć się na tyle by zweryfikować gatunek). Nie powiem, ciekawa wizyta w legnickim parku:


Lecą do siebie. Być może była to para:



Nieco bliższe ujęcia:


W drodze powrotnej do mieszkania, przeszłam się nad Kaczawą i stwierdzam, że wciąż niepodzielnie królują tam krzyżówki:):


I jeszcze zabawny akcent - filmik z goniącymi się po drzewie wiewiórkami:):

https://www.youtube.com/watch?v=QXVWiNNlDNw&feature=youtu.be

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz