Pewnie każdy ma takie miejsce, o którym może powiedzieć, że zna je jak własną kieszeń. Dla mnie takim miejscem niewątpliwie jest park legnicki, o którym mogę powiedzieć, że znam go bardzo dobrze. Bo kiedy tak wędruję parkowymi alejkami to wiem, że np. pod krzewem przy fontannach lubią żerować kosy, na trawniku, w pobliżu parkowych iglaków, dzięcioł zielony demoluje mrowiska, a nad rzeką, za żółtym mostkiem, postrach wśród much sieje pliszka siwa. Mimo tego jednak, park legnicki potrafi mnie jeszcze zadziwić. Bywa że skręcę w jakąś uliczkę, spojrzę na drzewo, kałużę i...ogarnia mnie zaskoczenie, które jednak szybko zamienia się w chęć wykonania jak najlepszej dokumentacji zdjęciowej interesującego ptaka. Tak właśnie było w niedzielę, kiedy wczesnym rankiem, w trochę sennym nastroju, udałam się na spacer do parku. Tym razem za cel obrałam sobie ogródki działkowe. Po drodze na wały spotkałam gawrony, których czarne pióra pięknie połyskiwały w porannym słońcu:
Po chwili byłam już na wałach i zaglądałam do tamtejszych ogródków działkowych. Bardzo się zdziwiłam, gdy nie zobaczyłam zwykle licznie tam występującej tzw. ptasiej drobnicy. Wydawało mi się, że jest tam jakoś pusto, tylko gawrony i sroki przelatywały nad głową. Chwilę później wiedziałam już dlaczego. Otóż, po drugiej stronie wału, całkiem blisko mnie, na suchym bezlistnym drzewie, siedział dorodny myszołów. Początkowo, nie zwrócił na mnie uwagi, zajęty lustrowaniem terenu:
Naprawdę, piękny okaz. Nic dziwnego, że "maluchy" wymiękły;):
Obserwowany osobnik należał do odmiany pośredniej pomiędzy bardzo ciemną a jasną, charakteryzującą się brązowym upierzeniem i jasnym, niemal białym, pasem na piersi. Nie są to jakieś odmienne gatunki, niemniej jednak faktem jest, że poszczególne osobniki wykazują znaczną zmienność kolorystyczną upierzenia, tworząc tzw. barwne "odmiany". Przy okazji dodam, że widziałam już myszołowy bardzo ciemno ubarwione, jak również jednego osobnika bardzo jasnego, prawie białego (o którym pisałam w jednym z poprzednich postów). Poniżej fotki "upolowanego" w niedzielę myszołowa:
Dokumentacja fotograficzna powstawała jak zwykle - najpierw z daleka, potem z coraz mniejszego dystansu:
Ujęcia z bliska:
Po jakimś czasie, myszołów odwrócił się tyłem:
Posiedział tak chwilę, po czym odleciał. A ja udałam się w drogę powrotną do mieszkania, zadowolona z ciekawego spotkania. Po drodze sfociłam jeszcze srokę, która prezentowała się bardzo malowniczo na czubkach różnych drzew:
Kiedy "srokata" modelka odleciała, moje myśli powróciły do myszołowa. Ciekawa jestem czy zagości u nas na dłużej...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz