sobota, 18 listopada 2017

Pokrzywnica w legnickim parku.

Dzisiaj, z samego rana, wybrałam się do parku. Pogoda nie była zbyt interesująca, ponuro i temperatura poniżej zera, ale nie padało i to już był wielki plus. W samym parku było sennie i spokojnie. Ale tylko pozornie. Wystarczyło bowiem postać chwilkę w odpowiednim miejscu, by zaraz wokół pojawiły się pierzaste głodomory. Już przy samych fontannach zobaczyłam żerującego kosa. Pięknie mi zapozował, kiedy usiadł na jednym z klombów. Przy okazji zwrócił moją uwagę na niezwykłą kolorystykę otaczającej go roślinności:


Pożywne owoce pomagają rozgrzać się w jesienne i zimowe poranki:

Co nieco do jedzenia można znaleźć także na ziemi:

Na wałach, prowadzących do ogródków działkowych, zobaczyłam nieco przemarznięte mazurki:

Podziwiałam też pięknie spowite porannym szronem badyle i pokrzywy:




Za kompleksem fontann ponownie zobaczyłam kosy...:

...jak również spore stadko zięb (właściwie były chyba same samce):



Co jakiś czas, w pobliżu, dyskretnie przemykały się grubodzioby:


Poza tym, ze swych kryjówek wyłoniły się wiewiórki, zapewne w poszukiwaniu ukrytych latem orzechów. Na fotce poniżej ruda, była też jeszcze brunatna:

Po obserwacji ptaków w pobliżu fontann, postanowiłam przejść się w stronę ogródków działkowych. A tam....ptaków dużo, w ciągłym ruchu, w poszukiwaniu jedzenia. Co chwilę jakiś egzemplarz przelatywał z jednego miejsca na miejsce, bądź zawisał na gałęzi, czy na działkowej altance w bardzo malowniczej pozie. Naprawdę, nie mogłam oderwać się od tych ptasich obrazków. Momentami już nawet nie robiłam fotek, tylko po prostu oglądałam te scenki przez lornetkę. Oczywiście jednak, dokumentacja zdjęciowa została zrobiona. Wśród sikorek, udało mi się zaobserwować sikorkę ubogą. Poniżej bardzo kiepska fotka tego ptaka, niemniej jednak zdjęć osobników tego gatunku wciąż mi mało, więc...:
(ptak siedzi mniej więcej pośrodku tej suchej gałęzi):

Bardzo dużo było też modraszek, które naprawdę są bardzo fotogeniczne:


Wspaniałe kolorystyczne kontrasty:


Oczywiście, nie mogło zabraknąć wszędobylskich bogatek:


Parkowe ogródki działkowe okazały się interesujące również dla sójek...:

...jak również dla zięb, których spora grupka, wędrowała działkowymi dróżkami:


Od czasu do czasu, zięby siadały również na gałęziach drzew:


W pewnym momencie, w głębi jednego z ogródków działkowych, wypatrzyłam dzięcioła dużego, który znalazł coś dla siebie pod jednym z działkowych drzew:




Kiedy tak sobie stałam na wałach, chmury powoli zaczęły się podnosić, a wyłaniające się spośród nich słońce spowodowało, że zalegająca na trawie rosa, zaczęła mocno parować. Wyglądało to po prostu pięknie. Nie mogłam się oprzeć zrobieniu kilku fotek:





Niezwykłe, jak na jakichś moczarach:


Wracając do ptasiego towarzystwa, w pewnym momencie, na jednym z drzew, niemal na samym czubku, usiadł dzięcioł zielony. Siedział jednak w takim miejscu, że mogłam mu zrobić jedynie zdjęcie "pod światło" z takim oto efektem:

Im jaśniej świeciło słońce, tym większe dało się zaobserwować ożywienie wśród ptaków. Poniżej fotki sójki w świetle promieni słońca:



Mimo ciepła, które dawało słońce, poczułam się już lekko zmarznięta i stwierdziłam, że czas wracać do mieszkania. Na zakończenie ptaszenia, postanowiłam jeszcze raz "przeskanować" działkowe krzewy, by już na spokojnie móc udać się w drogę powrotną. No więc patrzę, patrzę i nagle dojrzałam dwa niewielkie ptaki. Szybko nastawiłam ostrość w lornetce i, ku swojemu zaskoczeniu, zobaczyłam pokrzywnicę. Najprawdopodobniej były dwa osobniki, ale jeden szybko uciekł, więc dla pewności, piszę tylko o jednym. Pokrzywnica to niezbyt często spotykany w miastach ptak (a przynajmniej nie w Legnicy), więc, oczywiście, musiałam zrobić jej zdjęcie. Jednak namierzenie jej aparatem wśród suchych badyli, które obrała sobie za miejsce odpoczynku, sprawiło mi niemały problem. Już myślałam, że nic z tego, ale udało się zrobić parę fotek, po czym ptak zleciał na ziemię i zniknął wśród chaszczy. Zanim zaprezentuję fotki, dodam, że pokrzywnica, przy pierwszym wrażeniu, może przypominać wróbla, za sprawą podobnie kreskowanego brązowawego grzbietu. Jednak to co niewątpliwie ją od tego gatunku odróżnia, to charakterystyczna ołowiano-szaro-niebieska głowa i pierś. Cechy te dość dobrze widać na zrobionych przeze mnie zdjęciach:



Kiedyś już spotkałam pokrzywnicę w parku, jednak wówczas udało mi się zrobić tylko jedno kiepściutkie zdjęcie, nie powiem z której strony;). Poniżej jeszcze ujęcia z bliższej perspektywy:


Po sfotografowaniu pokrzywnicy, zadowolona udałam się do mieszkania. Poniżej jeszcze parę środowiskowych jesiennych fotek:






Tak sobie myślę, że długo kazała na siebie czekać ta pokrzywnica, ale opłaciło się. To kolejny dowód na to, że początkowo szary i ponury poranek, może zamienić się w słoneczny, kolorowy, pełen ptasich wrażeń dzień. Trzeba tylko odczekać swoje, czasem zmoknąć, wymarznąć lub spocić się z gorąca. Ale warto podejmować takie wysiłki, bo nagroda może być naprawdę wspaniała.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz