sobota, 4 maja 2019

Zmagania bielika ze śmieszkami i wronami, stado czapli i dzięcioł zielonosiwy.

W dzisiejszym poście, dalszy ciąg spaceru ścieżką przyrodniczą w Dolinie Baryczy:

Słońce było już coraz wyżej i robiło się coraz cieplej. A my, na kolejnym z mijanych zbiorników spotkaliśmy łabędzie nieme:


(chyba w towarzystwie krzyżówek)

Łabędziom towarzyszyła gęgawa, wspomniane krzyżówki i krakwa:

I kolejny piękny obrazek, tym razem z udziałem czapli białych:

Perkoz dwuczuby:

Zachęcam do obejrzenia filmiku z perkozami:

Chwilę później minęliśmy następny przystanek, przy którym mogliśmy poczytać sobie o rybach:

Zaraz za tablicą zauważyliśmy schowanego wśród błotnistych pagórków łabędzia niemego:

Chwilę później znaleźliśmy się nad stawem, na którym niewątpliwie królowały śmieszki. I właśnie im naraził się młody bielik, który przelatywał nad zbiornikiem, zapewne w poszukiwaniu pożywienia. Mewy, kiedy tylko go zobaczyły, zaraz przeszły do działania i zaczęły go atakować. W ten sposób starały się odgonić drapieżnika, zagrażającego ich kolonii lęgowej. Poniżej fotka bielika i atakującej go mewy:
(swoją drogą, szacun dla śmieszki, że odważyła się zaatakować tak wielkiego drapola)

Bielik, jak można się domyślić, nie odpuścił tak łatwo:


Do śmieszki przyłączyły się wrony i też zaczęły go nękać. Bielik w pewnym momencie nieco się wkurzył i pogonił dokuczające mu ptaki:
(fotki akurat wyszły mi tu trochę niewyraźne)


Wrony jednak, uparte, wciąż nie dawały mu spokoju:

W końcu drapieżnik odleciał:

Tak naprawdę na tym stawie nie było dla niego nic ciekawego, bo bieliki nie jedzą wron ani mew. Ten ogromny szponiasty poszukiwał zapewne jakichś tłuściutkich kaczek;). Po tych powietrznych zmaganiach, nad stawem przeleciał kormoran:

Kiedy w przestworzach nastała cisza, wróciliśmy do obserwacji zbiornika. Gdy minęło zagrożenie, śmieszki spokojnie oddały się żerowaniu:


Po krótkiej obserwacji, wśród mew, dopatrzyliśmy grupkę krwawodziobów:





Co ciekawe, dzioby krwawodziobów na fotkach poniżej wcale nie są czerwone, jak sugerowałaby ich nazwa, lecz czarne...Chwilkę się nad tym zastanawiałam, ale odpowiedź okazała się prosta - ptaki po prostu upaćkały się błotem, w którym co chwilę zanurzały dzioby w poszukiwaniu żarełka;):




Co do samych śmieszek, trzeba przyznać, że ładnie prezentowały się na czarnym błotku:



Wśród mew wypatrzyliśmy również szpaki:

No i, oczywiście, mnóstwo czapli siwych i białych:





(czapla siwa)



I kolejny punkt na naszej przyrodniczej ścieżce:

Tymczasem na brzegu, w coraz mocniej grzejącym słońcu, wygrzewały się piękne gęgawy:







I jeszcze perkoz dwuczuby:

Oraz parka krzyżówek:

Natomiast na zakończenie naszej porannej wycieczki, interesujące spotkanie z dzięciołem zielonosiwym. Co ciekawe, jego głos słyszałam tego poranka już dużo wcześniej, ale dopiero przed samą Rudą Sułowską udało mi się go namierzyć:



W pobliżu dzięcioła siedziała sobie wrona:


I jeszcze jeden przystanek:

Zaraz za nim, krótkie spotkanie z łyską...:


...i znów jesteśmy w Rudzie Sułowskiej:


(wróbel)

I zakończenie naszej wędrówki po ścieżce przyrodniczej (przypominam, że szliśmy nią od końca;)):

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz