niedziela, 26 stycznia 2020

Łabędzie czarnodziobe, bieliki i żurawie na Grabownicy.

Po udanym wieczorze na Grabownicy, postanowiliśmy udać się tam również następnego dnia rano. To, co bardzo nas zdziwiło to to, że na stawie...nie było ani jednej gęsi. To wprost niesamowite, że dzień wcześniej były tam dosłownie setki tych ptaków, a następnego dnia nie było po nich śladu. Nie znaczy to jednak, że poranek został zmarnowany. Co to, to nie. Już przy samej czatowni powitały nas dostojnie pływające po wodzie łabędzie krzykliwe:




W oddali natomiast, przy przeciwległym brzegu zbiornika, zobaczyliśmy wielkie stado żurawi i duże zgrupowanie bielików. Tych ostatnich naliczyłam aż 17, co, jeżeli chodzi o ten gatunek, jest dla mnie naprawdę niezwykłym wynikiem. Do tej pory widywałam maksymalnie 3 osobniki naraz. Co do żurawi natomiast, to na jednym ze zdjęć naliczyłam ich 120, ale myślę, że było nawet ponad 200 osobników. Oba gatunki pięknie się prezentowały wśród oparów lekkiej mgły, unoszącej się nad stawem. Do tego ten wspaniały klangor żurawi...coś pięknego. Niezwykły był klimat tego jesiennego poranka:











Teraz z trochę bliższej perspektywy. Światło jest jakie jest, ale z powodu dość wczesnej pory i kiepskiej pogody, aparat czasami wariował;):

Chyba nie muszę wyjaśniać, co jest bielikiem a co żurawiem. Z ciemnego ubarwienia orłów można wywnioskować, że były to osobniki młodociane. Co do żurawi, to widziałam same dorosłe, ale niewykluczone, że była wśród nich również młodzież:



Wyglądają jakby ćwiczyły jakąś figurę układu tanecznego:



Zapraszam też do obejrzenia filmiku. Niestety, musiałam do każdego z nagranych tego dnia filmików dodać podkład muzyczny, bo oprócz nas, byli tam jacyś ludzie, którzy bardzo głośno gadali (brrrr). A piszę "niestety", bo zdecydowanie bardziej podobają mi się odgłosy natury. Ale w sumie muzyczki pasują;):

Na pierwszym planie dwanaście pluskających się w wodzie bielików:

A tu, w dalszej części zdjęcia, możemy zobaczyć przebiegające po wodzie sarny, w środku żurawie, a to stado małych ciemnych ptaków, z białym spodem okrągłych skrzydeł, to czajki:

Po jakimś czasie udało mi się wyjść z tego niebieskiego koloru. Być może trochę słońca gdzieś zza chmur się pokazało. Wyszło całkiem przyjemnie. Na fotkach, oczywiście, żurawie i bieliki:


Teraz trochę bliżej:


W pewnym momencie, zauważyliśmy stado białych ptaków. Niewątpliwie, były to łabędzie, mogłoby się wydawać, że krzykliwe. Ale coś mi się nie zgadzało w ich wyglądzie; mianowicie wydawały się dużo mniejsze niż krzykliwce i miały jakieś krótkie szyje. Analiza opisów ptaków w moim Przewodniku wskazywała, że mogą to być łabędzie czarnodziobe. Aby jednak się upewnić, skontaktowałam się z jednym z członków naszej krajowej Komisji Faunistycznej (który od jakiegoś czasu pomaga mi w trudniejszych identyfikacjach gatunków) i po jego odpowiedzi byłam pewna - to łabędzie czarnodziobe. Czyli kolejny nowy dla nas gatunek:). Ptaki te u nas są bardzo rzadkie i mają status przelotnych bardzo nielicznie. Jak czytam w Przewodniku Collinsa, łabędzie czarnodziobe są mniejszymi wersjami łabędzi krzykliwych. Mają od nich krótsze szyje (choć większe głowy) i bardziej krępą sylwetkę. Te cechy są akurat dobrze widoczne; to właśnie one wzbudziły moje zainteresowanie, kiedy obserwowałam te piękne łabędzie. Cechą diagnostyczną jest jednak ubarwienie dzioba. Łabędzie czarnodziobe mają na dziobie więcej żółci niż czerni, a żółta plama na dziobie jest zwykle kwadratowa lub zaokrąglona. Ale żeby to zobaczyć, musi być dobra widoczność i dobre zdjęcia. Tym razem warunki pogodowe były jakie były, więc dlatego zasięgnęłam opinii od wspomnianego wyżej członka Komisji Faunistycznej. Dodam jeszcze, że wśród łabędzi czarnodziobych są dwa podgatunki, jeden, północnoamerykański - columbianus, a drugi, europejski - bewickii, od nazwiska tego, kto opisał ten podgatunek. Dlatego też ptaki te bywają nazywane łabędziami Bewicka, albo po prostu bewikami;). W naszym kraju spotykamy właśnie te drugie (choć być może zdarzały się obserwacje "columbianusów"). Wracając do naszych obserwacji, naliczyliśmy 17 osobników, przy czym jeden z nich miał dużą obrożę na szyi. Niestety, nie udało nam się odczytać numerów. Ptaki spokojnie pływały po stawie w towarzystwie cyraneczek. Poniżej fotki z obserwacji bewików:







Teraz z bliska. Wyraźnie widać dużą obrożę na szyi jednego z łabędzi:
 

Dla porównania, warto jeszcze raz przyjrzeć się fotkom łabędzi krzykliwych zamieszczonych na początku wpisu. Wyraźnie widać, że krzykliwe mają dłuższe szyje niż czarnodziobe oraz bardziej żółty dziób. Ponadto, jako ciekawostkę podam, że na stawie nie było łabędzi niemych. Jak kiedyś czytałam w jednej z moich ptasich gazet, nie żyją one w zgodzie z łabędziami krzykliwymi. I faktycznie, jeszcze chyba nie widziałam tych dwóch gatunków razem na jednym stawie. Najwyraźniej jednak, krzykliwce i bewiki jakoś się dogadują;). Jak już wspomniałam, łabędziom czarnodziobym towarzyszyły cyraneczki:


I jeszcze nieco fotek z tego cudownego poranka:

Naprawdę, piękna kompozycja:





Ujęcie z bliska:

 A tu żurawie ze wspaniałą bielikową młodzieżą:



Na pierwszym planie mewy w locie:



I przelatujące nad zbiornikiem łabędzie (w takim ujęciu nie sposób jednak stwierdzić jaki to gatunek):

Na zakończenie, zapraszam do obejrzenia dwóch filmików. Na pierwszym najpierw pojawia się stado saren, które biegnie po stawie, a następnie znika w trzcinach. Jednocześnie, z trzcinowiska wychodzi...wydra i idzie sobie do wody. Na drugim filmiku natomiast, dwa majestatyczne bieliki latają nad rzeczoną wydrą, żeby ją odstraszyć, a jeden z nich nawet ją atakuje. Naprawdę, warto obejrzeć;):


To tyle z Grabownicy:). Kto by pomyślał, że ten ponury listopadowy poranek dostarczy nam tylu niesamowitych wrażeń. Żurawie, bieliki, sarny, wydra i, oczywiście, łabędzie czarnodziobe, kolejny pierzasty skarb na naszej krajowej liście:). A wszystko to w jednej z najpiękniejszych ptasich miejscówek, w naszej ukochanej Dolinie Baryczy. Opowiedziała mi o niej kiedyś Koleżanka i od tego czasu odwiedzamy ją regularnie:).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz