poniedziałek, 3 lutego 2020

Młody bielik w Potaszni.

Po udanym poranku na Grabownicy, udaliśmy się po raz kolejny do Potaszni. I tu również było ciekawie. Po drodze spotkaliśmy myszołowa na drzewie:







W samej Potaszni, na największym stawie w kompleksie, zobaczyliśmy jedną z tzw. dużych mew. Nie jestem zbyt dobra w identyfikacji ich gatunków, ale wydaje mi się, że była to młoda mewa srebrzysta:

W poszukiwaniu czegoś do zjedzenia:

W końcu dorwała się do martwej ryby:

Na dalszej części stawu zobaczyliśmy grupkę mew siwych oraz krzyżówki. Na fotce poniżej krzyżówka na pierwszym planie, ląduje na wodzie:


Samica krzyżówki:

Z kolei, na stawie po drugiej stronie drogi, zobaczyliśmy trzy perkozy dwuczube. W pobliżu był również zimorodek, ale niestety nam nawiał. Poniżej fotki perkozów w szacie zimowej:




I powrót na duży staw, gdzie pojawiła się czapla siwa:


W pewnym momencie nad nami przeleciały dwa łabędzie krzykliwe:


Na stawie natomiast pojawiło się jeszcze więcej krzyżówek (samce i samice):

I kolejna czapla siwa, malowniczo prezentująca się na płytkiej wodzie. Co ciekawe, tło za czaplą to tafla stawu, w której odbijają się trzciny:




Czapli na stawie było w sumie kilka. Oto kolejna:



Tu też fajna sceneria:

W trakcie polowania. Czaple polują na ryby z zaskoczenia; zamierają nad wodą a potem szybkim ruchem łapią swą zdobycz dziobem i wyciągają z wody:

W pobliżu czapli żerowała też wrona, równie pięknie komponując się z otoczeniem w szarawym świetle jesiennego poranka:

Po chwili nad naszymi głowami przeleciała mewa srebrzysta:

I kiedy tak staliśmy i obserwowaliśmy te ptasie obrazki, do Potaszni zawitał majestatyczny gość, nasz największy skrzydlaty drapieżnik - bielik:

Bardzo się ucieszyliśmy gdy zdecydował się przysiąść na stawie. Ponieważ wiedzieliśmy, że ptaki te są bardzo płochliwe, zaczęliśmy ostrożnie zbliżać się do niego. Na szczęście, w miejscu, gdzie się zatrzymał, rosło sporo drzew przy brzegu, dzięki czemu mogliśmy trochę się schować. Potem stopniowo zbliżaliśmy się do naszego modela, aż w końcu udało się podejść naprawdę blisko. Pozwoliło to na wykonanie naprawdę świetnej dokumentacji fotograficznej, ukazującej całe piękno tego niezwykłego ptaka. Poniżej efekty tej sesji. Chyba nikogo nie zdziwi jeżeli napiszę, że autorem tego bielikowego portfolio jest, oczywiście, Mąż;):

Ciemne upierzenie tego pięknego drapieżnika i ciemny dziób z jasną nasadą świadczą o tym, że jest to osobnik młodociany:









Ależ to piękny ptak. I naprawdę pokaźnych rozmiarów. Jak widać, fotografowany przez nas osobnik miał obrączki na nogach. Jednak, mimo naszych wysiłków, nie udało się odczytać numerów:




Chyba nas zauważył...:

Ale, co ciekawe, wcale się nie przestraszył:



Fajne ujęcie i piękne kolory:


Próba odczytania obrączek. Niestety, rozszyfrowaliśmy jedynie cyfrę "2". Gdyby udało się odczytać cały numer choć z jednej z obrączek, moglibyśmy zgłosić odczyt do Stacji Ornitologicznej w Gdańsku:):



Zapraszam też do obejrzenia filmiku z bielikiem:

Po około dziesięciu minutach, nadjechał jakiś samochód. Tego dla "naszego" bielika było już za wiele; słysząc warkot silnika, wzbił się w powietrze i odleciał. Dobrze więc, że udało nam się wcześniej zrobić mu tyle fotek. Kiedy drapieżnik odleciał, zdaliśmy sobie sprawę jak bardzo jesteśmy zmarznięci. Jeszcze więc dwie szybkie fotki parki krzyżówek na sąsiednim stawie...:


...i już, szybko wracamy do zaparkowanego niedaleko samochodu. Zadowoleni ze spotkania z bielikiem, odpalamy silnik, włączamy ogrzewanie i...jedziemy na kolejne stawy:).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz