Po pełnej wrażeń wycieczce do Goliszowa, o której pisałam w poprzednim poście, następnego dnia (30 czerwca) wybraliśmy się tam ponownie. Pomyśleliśmy, że piękna pogoda, piękna przyroda, dlaczego by z tego nie korzystać ile się da;). Tym razem pojechaliśmy tam w samo południe, w największy upał, z zamiarem, że po Goliszowie być może pojedziemy gdzieś jeszcze. Nasz wspaniały Goliszów ponownie nas nie zawiódł. Jak tylko znaleźliśmy się na stawach, powitała nas...przepiękna kania ruda. Coś niesamowitego. Ten niezwykły drapieżnik zataczał koła nad naszymi głowami, prezentując nam swą najbardziej charakterystyczną cechę - mocno rozwidlony ogon. Zanim zaprezentuję fotki, pozwolę sobie napisać parę słów o tym ciekawym gatunku, posiłkując się przewodnikiem Collinsa. Jak czytamy w tej mądrej publikacji, kanie to średniej wielkości ptaki szponiaste, długoskrzydłe i o długim ogonie. Doskonale szybują, świetnie manewrując w powietrzu. Żywią się małymi zwierzętami, często padliną, odwiedzają wysypiska śmieci i patrolują zbiorniki wodne w poszukiwaniu martwych ryb. Kania ruda charakteryzuje się długim głęboko wciętym ogonem. Dzięki temu gatunek ten jest stosunkowo łatwy do rozpoznania w locie. Kania ruda, jak sama nazwa wskazuje, posiada nadto rdzawe upierzenie piersi i brzucha, które to części ciała dodatkowo ozdobione są wąskimi czarnymi kreskami. Głowa jasna, taka jakby siwawa. Na Dolnym Śląsku kanie są dość rzadkim gatunkiem. Podobno najwięcej żyje ich w Wielkopolsce. Poniżej fotki dokumentujące spotkanie w Goliszowie:
Co najmniej jeden z osobników był w trakcie wymiany lotek, co widać po nieco "potarganym" upierzeniu:
Chwilę później - niespodzianka - jeszcze jedna kania ruda:). Coś pięknego, dwa rudzielce z rozwidlonymi ogonami:
Światło tym razem dopisało:
Teraz trochę ujęć z bliższej perspektywy:
Piękny ptak:
Po chwili kanie gdzieś odleciały. Dobrze więc, że przyjechaliśmy na stawy akurat o tej porze, bo 10-15 minut później bo drapieżnikach nie było ani śladu. Nad wodą jednak wciąż sporo się działo, bo oto, nad naszymi głowami, pojawił się nasz największy orzeł morski (wodny), mianowicie, bielik:
Gościem goliszowskich stawów był tego dnia również pięknie ubarwiony samiec błotniaka stawowego:
Gdy drapieżniki odleciały, nasze oczy i obiektywy skierowały się na wody stawu. A na nim, leniwie pływające gęgawy:
Czapla biała i śmieszka:
Czapla siwa:
Młodociana (drugoroczna) mewa białogłowa (wreszcie udało mi się - z pomocą Męża - zidentyfikować jakiś gatunek mewy;)):
Pływające wśród rzęsy wodnej łyski z młodymi:
A na drodze, przed naszym samochodem, dostojny bocian biały:
Po tym jak bociek odleciał...:
...ruszyliśmy dalej, w stronę Krzydliny Małej. Kiedy wcześniej jechałam do tej miejscowości, urzekła mnie prowadząca do niej droga, pomiędzy malowniczo falującymi na wietrze trawami. Coś pięknego. Po drodze do Krzydliny, mieliśmy przyjemność podziwiać bociany białe na gnieździe. Na prezentowanych fotkach, dobrze widać jak światło potrafi zmienić kolory ptaka. Przez to często się zdarza, że obserwując jakiegoś osobnika, dostrzegamy cechy, których w rzeczywistości nie posiada. W sytuacji, gdy o identyfikacji ptaka decyduje jakaś pojedyncza cecha, bywa, że określone załamanie światła powoduje, że wydaje się, że widzimy jakiś rzadki gatunek, podczas gdy faktycznie obserwujemy pospolitego ptaka. Dlatego też każdy "poważny" ptasi przewodnik zwraca uwagę na to, by przy identyfikacji gatunku, brać pod uwagę warunki (świetlne, pogodowe), w jakich ptak się znajduje. W przypadku bociana białego, niezależnie od światła, wątpliwości co do gatunku raczej nie będzie. Niemniej jednak, ciekawe jest, że patrząc na pierwsze z zaprezentowanych zdjęć, można odnieść wrażenie, że dziób stojącego na gnieździe boćka jest czarny:
Jednak, chwilę później, kiedy tylko bocian wystawił głowę do słońca, okazało się, że jego dziób jest jaskrawo czerwony:
Przy czym, jego nogi już niewątpliwie były ciemniejszej barwy. Zapewne zatem, był to osobnik młodociany i jego towarzysze w gnieździe najprawdopodobniej też:
Tuż przed samą Krzydliną (a może już w samej Krzydlinie), na jednej z latarni, zobaczyliśmy kolejnego bociana:
Po przyjeździe do (można powiedzieć) centrum Krzydliny Małej, wysiedliśmy z samochodu i podeszliśmy do klasztoru, który zresztą prezentuje się niezwykle malowniczo. Przy samym klasztorze, na drucie energetycznym, zauważyliśmy samca gąsiorka:
Ponadto, na budynku klasztoru, zobaczyliśmy pliszkę siwą:
Kto by pomyślał, że to taka ciekawa ptasia miejscówka. Niedługo po obserwacji pliszki, na linii energetycznej, zobaczyliśmy pięknego, jaskrawo-cytrynowo ubarwionego kulczyka, najmniejszego z krajowych łuszczaków i zarazem drugiego z tytułowych bohaterów niniejszego posta:
Trzeba przyznać, że kulczyków nie widujemy zbyt często. Kiedyś, w parku legnickim, miały swoją miejscówkę, jednak po zniszczeniu parku na poczet realizacji genialnego pomysłu w postaci drogi biegnącej przez sam jego środek, ptaki te niemal zupełnie wyniosły się z Legnicy. Wracając do opisywanej wycieczki, kiedy tak staliśmy przy klasztorze w Krzydlinie, w pewnym momencie zobaczyliśmy przelatującego wysoko myszołowa:
Najciekawszą jednak miejscówką dla ptaków niewątpliwie były linie energetyczne biegnące tuż przy klasztorze. Najpierw gąsiorek, potem kulczyk, a następnie grzywacz:
Zaraz za nim przyleciał też samiec kląskawki:
Na zakończenie tego posta jeszcze parę migawek z z dnia 06 lipca, z naszej wycieczki do Rzymówki. Nie pojechaliśmy tam na ptaki (lecz by zobaczyć znajdujący się tam piękny dworek oraz urokliwe źródełko), jednakże parę ciekawych ptasich fotek udało nam się wykonać. Jak np. tego pięknego śpiewaka:
Wyrazy poszanowania od śpiewaka dla fotografa;):
Ponadto, mazurek:
Wróble, konkretnie samice:
Trznadle:
Oraz pliszka siwa:
Jak widać, każda wycieczka pełna ptasich wrażeń. Ale to właśnie jest piękne wiosną oraz wczesnym latem - na każdym kroku ptaki i ciekawe obserwacje. Jak dla mnie, te pory roku mogłyby u nas trwać przez okrągły rok:).
Co najmniej jeden z osobników był w trakcie wymiany lotek, co widać po nieco "potarganym" upierzeniu:
Chwilę później - niespodzianka - jeszcze jedna kania ruda:). Coś pięknego, dwa rudzielce z rozwidlonymi ogonami:
Światło tym razem dopisało:
Teraz trochę ujęć z bliższej perspektywy:
Piękny ptak:
Po chwili kanie gdzieś odleciały. Dobrze więc, że przyjechaliśmy na stawy akurat o tej porze, bo 10-15 minut później bo drapieżnikach nie było ani śladu. Nad wodą jednak wciąż sporo się działo, bo oto, nad naszymi głowami, pojawił się nasz największy orzeł morski (wodny), mianowicie, bielik:
Gościem goliszowskich stawów był tego dnia również pięknie ubarwiony samiec błotniaka stawowego:
Poniżej wspaniałe ujęcia autorstwa Męża:
Gdy drapieżniki odleciały, nasze oczy i obiektywy skierowały się na wody stawu. A na nim, leniwie pływające gęgawy:
Czapla biała i śmieszka:
Czapla siwa:
Młodociana (drugoroczna) mewa białogłowa (wreszcie udało mi się - z pomocą Męża - zidentyfikować jakiś gatunek mewy;)):
Pływające wśród rzęsy wodnej łyski z młodymi:
A na drodze, przed naszym samochodem, dostojny bocian biały:
Po tym jak bociek odleciał...:
...ruszyliśmy dalej, w stronę Krzydliny Małej. Kiedy wcześniej jechałam do tej miejscowości, urzekła mnie prowadząca do niej droga, pomiędzy malowniczo falującymi na wietrze trawami. Coś pięknego. Po drodze do Krzydliny, mieliśmy przyjemność podziwiać bociany białe na gnieździe. Na prezentowanych fotkach, dobrze widać jak światło potrafi zmienić kolory ptaka. Przez to często się zdarza, że obserwując jakiegoś osobnika, dostrzegamy cechy, których w rzeczywistości nie posiada. W sytuacji, gdy o identyfikacji ptaka decyduje jakaś pojedyncza cecha, bywa, że określone załamanie światła powoduje, że wydaje się, że widzimy jakiś rzadki gatunek, podczas gdy faktycznie obserwujemy pospolitego ptaka. Dlatego też każdy "poważny" ptasi przewodnik zwraca uwagę na to, by przy identyfikacji gatunku, brać pod uwagę warunki (świetlne, pogodowe), w jakich ptak się znajduje. W przypadku bociana białego, niezależnie od światła, wątpliwości co do gatunku raczej nie będzie. Niemniej jednak, ciekawe jest, że patrząc na pierwsze z zaprezentowanych zdjęć, można odnieść wrażenie, że dziób stojącego na gnieździe boćka jest czarny:
Jednak, chwilę później, kiedy tylko bocian wystawił głowę do słońca, okazało się, że jego dziób jest jaskrawo czerwony:
Przy czym, jego nogi już niewątpliwie były ciemniejszej barwy. Zapewne zatem, był to osobnik młodociany i jego towarzysze w gnieździe najprawdopodobniej też:
Tuż przed samą Krzydliną (a może już w samej Krzydlinie), na jednej z latarni, zobaczyliśmy kolejnego bociana:
Po przyjeździe do (można powiedzieć) centrum Krzydliny Małej, wysiedliśmy z samochodu i podeszliśmy do klasztoru, który zresztą prezentuje się niezwykle malowniczo. Przy samym klasztorze, na drucie energetycznym, zauważyliśmy samca gąsiorka:
Ponadto, na budynku klasztoru, zobaczyliśmy pliszkę siwą:
Trzeba przyznać, że kulczyków nie widujemy zbyt często. Kiedyś, w parku legnickim, miały swoją miejscówkę, jednak po zniszczeniu parku na poczet realizacji genialnego pomysłu w postaci drogi biegnącej przez sam jego środek, ptaki te niemal zupełnie wyniosły się z Legnicy. Wracając do opisywanej wycieczki, kiedy tak staliśmy przy klasztorze w Krzydlinie, w pewnym momencie zobaczyliśmy przelatującego wysoko myszołowa:
Najciekawszą jednak miejscówką dla ptaków niewątpliwie były linie energetyczne biegnące tuż przy klasztorze. Najpierw gąsiorek, potem kulczyk, a następnie grzywacz:
Zaraz za nim przyleciał też samiec kląskawki:
Na zakończenie tego posta jeszcze parę migawek z z dnia 06 lipca, z naszej wycieczki do Rzymówki. Nie pojechaliśmy tam na ptaki (lecz by zobaczyć znajdujący się tam piękny dworek oraz urokliwe źródełko), jednakże parę ciekawych ptasich fotek udało nam się wykonać. Jak np. tego pięknego śpiewaka:
Wyrazy poszanowania od śpiewaka dla fotografa;):
Ponadto, mazurek:
Wróble, konkretnie samice:
Trznadle:
Oraz pliszka siwa:
Jak widać, każda wycieczka pełna ptasich wrażeń. Ale to właśnie jest piękne wiosną oraz wczesnym latem - na każdym kroku ptaki i ciekawe obserwacje. Jak dla mnie, te pory roku mogłyby u nas trwać przez okrągły rok:).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz