Powrót do Goliszowa. Coś czuję, że spędzimy tam całą wiosnę, ale w sumie nie ma się czemu dziwić, skoro w zasadzie tam skupia się niemal cała awifauna z naszej najbliższej okolicy. Wszystkie inne miejscówki jakoś w tym roku się wyludniły (choć powinnam chyba napisać "wyptasiły"), tylko Goliszów wciąż trzyma fason i zaspokaja nasze ornitologiczne potrzeby:). Poza tym, wreszcie jestem w miarę na bieżąco z wpisami, bo właśnie rozpoczynam relacje z kwietniowych wycieczek na ptaki. Wracając do tematu, 05 kwietnia, właściwie w południe, bo po 13-ej, udaliśmy się z Mężem do Goliszowa. Kiedy jechaliśmy przez pola prowadzące ku stawom, naszym oczom ukazał się znajomy obrazek - para kuropatw uciekająca - tym razem - spod kół naszego samochodu. Chwilę później ptaki wylądowały w ziemniakach (czy innej zieleninie) i, oczywiście, zniknęły. Już sobie pomyślałam, że znowu powtórka z rozrywki ale postanowiłam, że co tam, wysiądę z samochodu i popatrzę przez lornetkę. I to była dobra decyzja. Jedna z kuropatw bowiem tak się przejęła, że co jakiś czas wystawiała głowę spod liści. Dzięki temu, że dostrzegłam ruch w tych ziemniakach, udało mi się ją namierzyć (nareszcie). Mąż jednak nie miał lornetki, a znalezienie ptaka przez wizjer aparatu jest dziesięć razy trudniejsze. Zaczął więc cykać fotki na tzw. czuja (bo oczywiście musieliśmy działać szybko, gdyż kuropatwy oddalały się coraz bardziej) i...to niesamowite, ale udało mu się zrobić całkiem niezłe zdjęcie, akurat w momencie, kiedy niesforny kurak wysunął głowę spośród zieleniny. Bardzo się ucieszyłam, bo kuropatwy to wciąż nieprzerobiony dla nas temat fotograficzny i fotek tego gatunku mam zaledwie kilka. Poniżej, najpierw fotka bez przybliżenia, żeby zobrazować jak trudno było cokolwiek wypatrzeć w tym morzu zielonych liści. Zapewniam, że na tym zdjęciu jest kuropatwa. Może komuś z Czytelników uda się ją wypatrzeć;):
Jeżeli nie, to załączam przybliżenie:
I jeszcze trochę większe. Dość dobrze widoczne pomarańczowe lico ptaka:
Może to niewiele, ale zważywszy, na trudność obserwowania tego gatunku i nasze ostatnie z nim zmagania, uważam tą fotkę za sukces;). Natomiast kiedy już dotarliśmy na stawy, z trzcin rosnących przy drodze poderwał się błotniak stawowy. W dziobie miał sporych rozmiarów patyk, który zapewne zamierzał przeznaczyć na budowę gniazda:
Po chwili drapieżnik wzbił się w powietrze i odleciał w głąb trzcinowiska. Dodam tylko, że udało nam się dostrzec miejsce, które obrał sobie na budowę gniazda, ale, oczywiście, tą wiedzę zachowamy dla siebie:
(błotniak odlatuje z materiałem gniazdowym)
Niektóre z nich wykonywały skomplikowane powietrzne akrobacje:
Nagraliśmy też filmik z pływającymi i latającymi śmieszkami:
Udało nam się zaobserwować również czernice (cztery samce i jedną samicę), które jakoś rzadko widujemy w tym roku:
W pewnym momencie nad nami przeleciał myszołów:
Zaraz za nim stadko łabędzi niemych:
Jak również czaple siwe:
Kiedy ponownie zwróciliśmy się w stronę tafli zbiornika, zobaczyliśmy leniwie bujającego się na wodzie perkoza dwuczubego. Ptak schował dziób w pióra i pływał odpoczywając i wszystko wokół "zlewając":
Chwilę później, wśród trzcin przy jednym ze stawów, zobaczyliśmy samicę (najpewniej) łabędzia niemego na gnieździe. Fajnie, może uda nam się tam zobaczyć wkrótce małe łabędzie. Dodam, że obserwując łabędzie, zachowaliśmy należytą ostrożność i nie niepokoiliśmy ptaka. Zrobiliśmy tylko jedną fotkę i szybko się oddaliliśmy. Choć tak naprawdę, łabędziowa miała nas głęboko gdzieś. Łabędzie zapewne wiedzą, że rzadko który człowiek ośmieli się przeszkodzić im w gniazdowaniu. Wszak może się to zakończyć dla niego bolesnym atakiem ze strony tego wielkiego ptaka:
Tymczasem, na dróżce między stawami pojawiły się dwie czaple siwe:
Nagle nad jednym ze stawów rozległ się trzepot skrzydeł i zrobiło się jakieś zamieszanie. Okazało się, że to bocian biały. Nadleciał niewiadomo skąd, po czym wylądował w trzcinowisku i...zniknął:
Zanim jednak zanurkował w trzcinach, zatrzymał się na chwilę w powietrzu, korzystając z silnych tamtego dnia podmuchów wiatru. Dzięki temu, Mąż zrobił mu piękną fotkę:
I siup prosto w trzciny:
W pobliżu miejsca, w którym zniknął bociek, stały dwie czaple - biała i siwa:
Kiedy wywołane pojawieniem się bociana poruszenie ustało, z trzcinowiska wypłynęła para perkozów dwuczubych:
Zaraz potem, na zbiorniku pojawiły się krakwy i tytułowa cyranka. Cyranka należy do grupy kaczek pływających. Jak można przeczytać w Przewodniku Collinsa, samiec charakteryzuje się purpurowobrązową głową z białym sierpem schodzącym znad oczu na boki karku, pierś ciemnobrązowa, boki jasnoszare, barkówki czarno-białe, spiczaste. Samice cyranek są podobne do samic cyraneczek, z tym że są od nich większe i mają bardziej kremowe niż cyraneczki podbródek i gardło. Przez to dobrze widoczna są brązowa kreska biegnąca przez oko oraz kantarek. Z tego co widzę, samica cyranki jest jedną z niewielu kaczych samic, która nie ma lusterka na skrzydłach. Cyranek nie widujemy zbyt często, aczkolwiek parę obserwacji tego gatunku mamy już za sobą, m.in., w Dolinie Baryczy i w Żywcu na Jeziorze Żywieckim. Poniżej krakwy oraz samiec cyranki (samicy nie zaobserwowaliśmy):
W pobliżu kaczek pływała łyska:
I jeszcze parę ujęć pięknej cyranki:
Trzeba przyznać, że sesja zdjęciowa (autorstwa Męża, a jakże) bardzo udana:
Zachęcam również do obejrzenia filmiku z cyranką. Może to kwestia poruszającej się wody, ale na nagraniu wydaje się, że kaczucha bardzo szybko płynie:
Poniżej jeszcze parę fotek różnorodnego ptactwa na stawie:
(para krakw)
(dwie pary krakw)
(śmieszki, łyski i krakwy)
(krakwy - samiec i samica)
(perkozy dwuczube)
(perkoz dwuczuby i krakwy)
(tu dodatkowo z samcem krzyżówki)
(samiec krakwy na dalszym planie, a na pierwszym chyba samica; piszę chyba, bo czasem mam problemy z odróżnieniem samicy krakwy od krzyżówkowej)
(samiec krakwy)
(tu za to jestem pewna, że jest to samica krakwy)
(i perkoz dwuczuby z rozłożonym czubem; chyba zaczyna już okres godowy)
Wyjeżdżając z kompleksu stawowego, na łące za trzcinami, zobaczyliśmy sporą grupę czapli białych. Jednak, z powodu drgającego z ciepła powietrza, fotki wyszły tak jak widać poniżej;):
Udało nam się również sfotografować kolejnego bohatera niniejszego posta, mianowicie, kląskawkę (konkretnie samca). Ptak pięknie nam zapozował:
I nasi wierni fani "w malinowym chruśniaku" (choć raczej należałoby napisać: kapuścianym;)):
Na zakończenie niniejszego posta, kolejna pięknie ubarwiona kląskawka (samiec), tuż przy wjeździe do Rosochatej (hehe):
(z daleka)
(i coraz bliżej)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz