W dzisiejszym poście relacja z naszej wycieczki do Goliszowa z dnia 27 kwietnia. Myślę, że wypad ten przejdzie do naszej birdwatchingowej historii, bo takich ilości różnorodnych ptaków i takiego szaleństwa na trzcinach nie widzieliśmy już dawno. Ale po kolei. Pojechaliśmy tam dość późno, bo około 19-ej. Ale Goliszów wieczorną porą jest niezwykle ciekawy, może nawet bardziej niż o poranku. Zaczęło się od pliszki żółtej w drodze na goliszowskie stawy:
Chwilę później jechaliśmy już bezpośrednio na stawy pośród żółtego morza rzepaku:
A w morzu tym bywają ukryte różne stworzenia (rogi i uszy sarny):
Parę metrów za rzepakowym polem, wśród traw, mignęła mi...kuropatwa. Zatrzymaliśmy więc szybko samochód, opuściliśmy szybę i czym prędzej zrobiliśmy zdjęcie. Naprawdę, piękne ujęcie, kuropatwa niemal w całej krasie. Sądząc po dużej brązowej plamie na brzuchu, najprawdopodobniej był to samiec:
Dobrze, że wykazaliśmy się refleksem, bo kuropatwa szybko zniknęła wśród traw. Ale to jeszcze nie koniec naszej przygody z tymi pięknymi kurakami. Bo oto, już w pobliżu kompleksu stawowego, na jednej z miejscowych polan, Mąż wypatrzył kuropatwę, która wystawiała głowę spośród traw. Chwilę potem okazało się, że były tam dwa ptaki, prawdopodobnie para:
Kalendarzowe ujęcie:
I jeszcze parę fotek z bliska:
Po chwili jednak nadjechał jakiś samochód i kuropatwy zniknęły. Ale to także nie był jeszcze koniec naszego spotkania z tymi ptakami. Na jeszcze jedno spotkanie musieliśmy jednak poczekać do wieczora, o czym będzie w dalszej części posta. Tymczasem, ruszyliśmy dalej na stawy, spotykając po drodze błotniaka stawowego, konkretnie samca:
Po chwili zobaczyliśmy w wykonaniu błotniaka coś co mnie rozwaliło. Ptak leciał sobie i leciał, aż nagle stwierdził, że...musi się podrapać. Co najciekawsze, zrobił to w powietrzu, nie zwalniając lotu. Niesamowite, przyznam, że nie wiedziałam, że ptaki tak potrafią. Chociaż z drugiej strony co ptak miałby robić jak coś go swędzi; jakby za każdym razem musiał lądować, to chyba daleko by nie uleciał;). Poniżej fotki z opisanego zachowania błotniaka:
Od razu lepiej, można lecieć dalej;):
Na samych stawach, zaraz na wejściu, spotkaliśmy rokitniczkę. Fotki byłyby idealne, gdyby nie ten badyl:
Chwilę później kolejna niespodzianka - nowy gość na stawach, mianowicie, bocian czarny. To wspaniale, że się tu pojawił. Nie wiem czy ma tutaj gniazdo, czy jest to jego rewir łowiecki, ale z tego co wiem, nie zdarza się często, by oba nasze krajowe boćki żerowały na tym samym stawie. Fajnie by było spotkać je kiedyś tuż obok siebie i zrobić taką porównawczą fotkę. Ale chyba o tym mogę tylko pomarzyć. Tymczasem, zamieszczam fotki bociana czarnego zrobione podczas opisywanej wycieczki:
Jest to zatem kolejny gatunek na goliszowskiej liście. A lista ta, trzeba przyznać, stale się wydłuża...Kiedy bocian odleciał, ponownie spojrzeliśmy w trzciny i zobaczyliśmy samicę potrzosa:
Na stawie natomiast pojawił się piękny łabędź niemy:
Pięknie prezentował się w świetle zachodzącego słońca:
Chyba coś dobrego udało się wyłowić z wody:
Inną ciekawostką na goliszowskich stawach jest to, że zadomowiły się tam żurawie. Ponieważ, podczas opisywanej wycieczki pozostaliśmy na stawach aż do wieczora, odkryliśmy, że największy (chyba) w kompleksie staw stanowi noclegowisko żurawi. Zanim jednak ptaki zaczęły układać się do snu, spacerowały po zbiorniku w towarzystwie łabędzi niemych, czapli białych oraz kaczek i zapewne spożywały kolację:
Jak wspomniałam wyżej, żurawiom towarzyszyły, m.in., czaple białe oraz kaczki. Nie udało mi się zrobić zadowalającej dokumentacji tych ostatnich, niemniej jednak, na pewno były wśród nich cyraneczki i krakwy. Być może były też świstuny ale tego nie jestem pewna:
Czaple białe. Zapewne też nocowały na stawie:
Zapraszam też do obejrzenia filmiku z żurawiami i innymi ptakami wodnymi. Na nagraniu widać cyraneczki, krakwy, czaple białe, słychać brzęczenie brzęczki, śpiew rokitniczki i trzepot skrzydeł łabędzi niemych podrywających się do lotu:
Kiedy tak staliśmy i obserwowaliśmy stawy, do trzcinowiska zaczęły zlatywać się pliszki siwe i żółte, przy czym tych drugich było zdecydowanie więcej. Było ich naprawdę dużo, co najmniej kilkanaście. To było niesamowite widowisko. Pliszki co chwilę przelatywały z trzciny na trzcinę, przeganiały się wzajemnie, albo podlatywały do góry, łapiąc owady, po czym opadały w trzcinowisko. Nie nadążaliśmy z fotografowaniem. Co chwilę widzieliśmy migające w słońcu żółte lub biało-czarne pióra. To było niesamowite, trudno to opisać, tam trzeba było po prostu być. Cieszę się więc bardzo, że udało nam się trafić na taki dynamiczny i kolorowy spektakl. Chyba rzadko można zobaczyć takie wspaniałe obrazki. Poniżej parę fotek pliszek. Oczywiście, nie udało się udokumentować wszystkiego. Zresztą bywało tak, że zamiast fotografować, po prostu staliśmy i patrzyliśmy, bo nie chcieliśmy stracić niczego z tego niezwykłego widowiska:
Poniżej atlasowa sesja zdjęciowa pliszki żółtej. Ciężko było mi wybrać, które fotki zamieścić, więc zamieściłam prawie wszystkie:
Wypatrywanie owadów:
Tym razem chyba udało się wypatrzeć jakąś zdobycz:
Przygotowywanie się do skoku w górę, zapewne za jakimś owadem:
Teraz parę fotek z bliska:
W pobliżu pliszek, koncertowała brzęczka. Trzeba przyznać, że pięknie się prezentowała siedząc na podświetlonych słońcem trzcinach:
Zachęcam również do obejrzenia filmiku z brzęczką, na którym można posłuchać jej śpiewu, w tle słychać rokitniczkę:
A to trzcinowisko, gdzie miały miejsce te niezwykłe ptasie szaleństwa. Bardzo fajne jest to, że w stosunku do drogi pozostaje ono w pewnym obniżeniu. Dzięki temu, można fotografować ptaki "z góry", co daje ciekawe efekty:
W tym miejscu warto wspomnieć, że do Goliszowa zawitał również trzciniak. To kolejny już gość w kompleksie i jeszcze jeden "hałaśliwy" mieszkaniec trzcinowisk. Narazie nie udało nam się go sfotografować, bo bardzo szybko przemieszcza się w trzcinach, ale mam nadzieję, że jeszcze to nadrobimy. Podczas naszego pobytu w Goliszowie, nad stawem, który widać powyżej przeleciał również bąk. Ale tu się nie popisałam, bo zamiast zrobić mu zdjęcie lub nagrać to tylko stałam i na niego patrzyłam. Ech, no trudno, czasem tak mam;). Wracając do wątku pliszek, kiedy tak staliśmy i obserwowaliśmy ptaki, słońce zaczęło już się obniżać. Na stawach zrobiło się bardzo głośno; do brzęczek, rokitniczek i trzciniaków dołączyły również żaby. Poza tym odzywały się również łyski i czasem "beczały" perkozy dwuczube. Od czasu do czasu buczał również bąk, wprawiając swym niezwykłym głosem w drżenie całe trzcinowisko. To był niezwykły koncert, który na długo pozostanie w naszej pamięci. Poniżej mała próbka, w postaci krótkiego filmiku. Ale, jeśli mam być szczera, żaden filmik i żadne zdjęcia nie oddają tego, co działo się tam w rzeczywistości;):
Ponieważ robiło się coraz ciemniej, stwierdziliśmy, że czas wracać do Legnicy. Postanowiliśmy jednak jeszcze, zajrzeć na jeszcze jeden staw "za winklem". Było tam trochę spokojniej ale również pięknie. Były na nim łabędzie nieme, krzyżówki, łyski oraz głowienki. Ptaki żerowały i nie potrafię wytłumaczyć skąd takie odczucie, ale dało się wyczuć, że szykują się do snu. Panowała tam niezwykła atmosfera, takiego spokoju i wyciszenia jak to przed pójściem spać:). Do tego śpiewy ptasiej "drobnicy" z trzcinowisk i piękny zapach znad stawu. Po prostu cudnie:
(łyski i samice głowienki)
(samice głowienki i łyski)
(łyski i samce głowienki)
(łyski)
(samce głowienki)
(łabędź niemy)
I jeszcze dwa filmiki z tej urokliwej goliszowskiej sypialni:
(łabędź niemy)
(łyski, głowienki, krzyżówki, w tle słychać śpiew ptaków, głównie trzciniaka)
Po obserwacjach na tym stawie, zawróciliśmy i udaliśmy się w drogę powrotną do Legnicy. Znowu przyjechaliśmy w pobliże "pliszkowych" trzcinowisk. Pliszki dalej szalały i ani myślały iść spać:
Piękne ujęcie:
Na stawie naprzeciwko, zobaczyliśmy również czaplę siwą, która pięknie nam zapozowała:
(w towarzystwie łyski)
(a tu z krakwami)
Ponownie spotkaliśmy brzęczkę. Wciąż jeszcze dawała czadu w trzcinach:
Tu wygląda jakby się trochę na nas wkurzyła;):
W pewnym momencie, w trzcinowisku zobaczyliśmy jakiś ruch. Okazało się, że to para żurawi. Ptaki po chwili wzbiły się w powietrze i przeleciały na staw po drugiej stronie drogi, gdzie najpewniej znajduje się ich noclegowisko, o którym wspomniałam wcześniej:
Chwilę później, znad tego trzcinowiska wyleciało całe stado żurawi i również wylądowało na stawie po drugiej stronie drogi. To chyba największy staw w kompleksie i zapewne dlatego stał się miejscem, które te piękne ptaki obrały sobie na nocleg. Zapraszam do obejrzenia filmiku z żurawiami w locie i lądującymi na stawie. Coś pięknego. Na filmiku słychać brzęczkę i łyskę, nieco dalej rokitniczkę. Na samym stawie natomiast, oprócz żurawi, można zobaczyć łabędzie nieme i płaskonosy:
Szykujące się do snu żurawie, a na pierwszym planie płaskonosy. Z prawej strony fragment łabędzia niemego:
Tymczasem pliszki...w dalszym ciągu buszowały w trzcinowiskach:
(pliszka żółta)
(pliszka siwa)
(pliszka żółta)
Było już jednak naprawdę ciemno, więc już zaczęliśmy wyjeżdżać ze stawów. Łatwiej powiedzieć, trudniej zrobić. Bo oto, na drodze przed nami pojawiło się...kilkanaście pliszek żółtych i pliszka siwa. Ptaki biegały po drodze, od czasu do czasu podlatując w górę i łapiąc owady. Cóż, powrót do mieszkania znowu się odwlecze...ale jak tu nie zostać i nie patrzeć na te piękne ptaki wyglądające wieczorem jak żółte i białe migające żarówki:). Niestety, o dobre fotki przy takim świetle było naprawdę trudno. Mimo tego, jakąś dokumentację udało nam się wykonać:
Poniżej filmik z polującymi na drodze pliszkami. Wciąż można na nim usłyszeć brzęczkę i łyskę:
W Goliszowie nastała noc. Nad nami pojawiły się nietoperze...:
W końcu wyjechaliśmy ze stawów i znaleźliśmy się na polnej drodze. Tu też zaczęło się nocne życie. Na jednym z pól zobaczyliśmy żerującego samca bażanta. Było już prawie ciemno, więc szacun dla aparatu za takiej jakości zdjęcia:
Po chwili, z traw wyszła również samica. Ona już jednak nie była tak dobrze widoczna:
Po chwili bażanty gdzieś się schowały, więc powoli ruszyliśmy dalej. Jedziemy, jedziemy, a w pewnym momencie...na drodze tuż przed nami pojawiły się dwie kuropatwy. To niesamowite, tyle lat nie udawało nam się sfotografować tych ptaków, a teraz po prostu zagradzają nam drogę;). A zrobiły to ponieważ chciały wykąpać się w piasku;). Usiadły z boku drogi i zaczęły czyścić piórka. Było już wtedy prawie całkiem ciemno, ale zdjęcia wyszły naprawdę super:
Zapraszam jeszcze do obejrzenia filmików z kąpiącymi się w kurzu kuropatwami. Komuś taka kąpiel może wydawać się dziwna, niemniej jednak czyszczenie upierzenia w kurzu czy piasku to bardzo ważny element higieny wielu ptaków. Twarde ziarenka piasku czy kurzu pozwalają bowiem pozbyć się uciążliwych pasożytów z piór. Po takiej kąpieli (czy raczej peelingu), ptak od razu czuje się lepiej:
Kiedy kuropatwy się wykąpały, ruszyły dalej, a my za nimi. Było już bowiem ciemno i nie mogliśmy już dłużej tam zostać (choć ja bardzo chętnie zostałabym w Goliszowie całą noc;)). Zabawnie to wyglądało, kiedy jechaliśmy samochodem, a kuropatwy biegły przed nami. Zastanawiałam się, kiedy w końcu uciekną w krzaki:
W końcu jednak wskoczyły w zarośla. Tymczasem, na drodze przed nami, pojawiła się sarna. Jej oczy zaświeciły się w świetle reflektorów naszego auta. Wyglądała niesamowicie. Niestety tego momentu nie udało mi się uchwycić. W końcu już wszystkie ptaki i zwierzęta umknęły, a my ruszyliśmy dalej. To był niezwykły wieczór, pełen wrażeń i pięknych obrazków. Kto by pomyślał, że tak blisko Legnicy, całkiem sporego przecież miasta, znajduje się prawdziwa przyrodnicza perełka, gdzie można spotkać tak wiele niezwykłych ptaków, które są, można powiedzieć, na wyciągnięcie ręki, albo raczej lornetki oraz aparatu:).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz