sobota, 16 maja 2020

W poszukiwaniu czapli modronosej i spotkanie z kokoszką.

Pod koniec kwietnia na birdwatchingu i clandze pojawiły się informacje o paru obserwacjach czapli modronosej w Łężczoku oraz oharach w Goczałkowicach Zdroju. Wobec tego, 03 maja postanowiliśmy wybrać się na Śląsk i zobaczyć te miejsca. Wstaliśmy o nieludzkiej porze, bo o 03:30...ale droga była dość daleka, a chcieliśmy być na miejscu odpowiednio wcześnie. Dla zachęty, za oknem pięknie śpiewały nam ptaki mieszkające w miejskim parku:

Szybko zjedliśmy śniadanie, ubraliśmy się, wzięliśmy niezbędny sprzęt optyczny i w drogę. Jechało się wspaniale. Nie było prawie żadnych samochodów i, w rezultacie, na miejscu byliśmy po około 2,5 godzinach. Trochę zmartwiła nas pogoda, bo o ile w Legnicy nie lało, to im bliżej Łężczoka, tym więcej przybywało chmur, aż w końcu, w okolicach Raciborza, zaczęło padać. Kiedy zaparkowaliśmy w pobliżu docelowego rezerwatu, opady nieco zelżały, więc czym prędzej zabraliśmy aparaty, lornetkę i ruszyliśmy na stawy. Łężczok jest bardzo malowniczy, jednak z drogi  przy stawach Babiczak Północny i Babiczak Południowy niewiele widać. Aby zobaczyć co znajduje się na zbiornikach, dobrze więc skorzystać z wieży obserwacyjnej lub wypatrywać przerw między drzewami. Przy stawach Salm Mały i Salm Duży, widoczność jest już lepsza. Na początek, przespacerowaliśmy się drogą przy stawach tych pierwszych stawach (Babiczakach). Po drodze spotkaliśmy samca krzyżówki:

Mąż wypatrzył również muchołówkę szarą:

Jak już wspomniałam, widoczność na stawy z drogi, którą szliśmy jest znikoma, dlatego też udaliśmy się na wieżę obserwacyjną przy stawie Babiczak Północny. Czapli modronosej nie było, ale mimo tego, udało nam się zobaczyć parę ciekawych gatunków. Ptasie życie w Łężczoku skupia się na pięknie położonych na stawach wysepkach. Jest ich tam naprawdę sporo. Chyba wszystkie opanowały śmieszki, ale wśród nich można zobaczyć także kormorany oraz różne gatunki kaczek, w tym hełmiatek, tak rzadko spotykanych na Dolnym Śląsku. Poniżej fotki łężczokowych wysepek i, oczywiście, ptaków:
(śmieszki)

(śmieszki, a po wodzie pływają głowienki i hełmiatki)




Na stawie tym (Babiczak Północny) zaobserwowaliśmy sporo głowienek:



Zobaczyliśmy również wiele łabędzi niemych:





Teraz parę ujęć z bliska:
(hełmiatka - ta z rdzawopomarańczową głową i czerwonym dziobem (samiec), druga kaczka to prawdopodobnie samica, a z przodu śmieszki)

(hełmiatka i śmieszki)

(głowienki - samiec z kasztanową głową a za nim samica, samiec czernicy - biało czarny, na pierwszym planie śmieszki)

(krakwa - dwa samce)

Po obserwacjach na Babiczaku Północnym, postanowiliśmy przejść się na drugą wieżę obserwacyjną, na stawie Salm Duży. Droga tam była dość daleka, ale mimo kiepskiej pogody, szło się całkiem przyjemnie. Na początku ścieżki do wieży, spotkaliśmy innego ptasiarza i zapytaliśmy o czaplę modronosą. Powiedział, że jesteśmy "szóstą osobą", która w tym dniu o nią pyta, ale, niestety, czapli nikt nie widział. No więc, poszliśmy dalej. Po drodze spotkaliśmy stado kormoranów, dorosłych i młodocianych. Fajnie prezentowały się na drzewie:


Kiedy byliśmy już w pobliżu wieży obserwacyjnej, na jednym z drzew rosnących tuż nad stawem, zobaczyliśmy wypoczywającą (i chyba trochę drzemiącą) łyskę. Ciekawie wyglądała w tej scenerii. Cała jej sylwetka i bardzo duże, jak na niewielkiego w sumie ptaka łapy, sprawiały, że wyglądała jak jakieś dziwne stworzenie z bagien;):







Tu nawet widać oko:


W końcu doszliśmy do wieży obserwacyjnej:



Niestety, znowu zaczęło padać. Ale cóż, czego się nie robi dla ptaków;). Kowalik w ogóle się nie przejmował pogodą i buszował na drewnianym pomoście:







Na samej wieży powitała nas pliszka siwa:

Przejrzeliśmy wszystkie wysepki na stawie, ale czapli nigdzie nie było. Poniżej kilka fotek ze stawu Salm Duży:
(wysepka z kormoranami i śmieszkami oraz łabędzie nieme)



Tutaj czapli modronosej też nie ma:

Ale jest perkoz dwuczuby;):

Śmieszki i łabędzie nieme:

Samiec krzyżówki:

Krakwy, samiec i samica.




W pobliżu wieży obserwacyjnej pływały łyski:
(fajnie tu widać nogi ptaka w wodzie)





Patrzy na nas:). Mimo kiepskiego światła, dobrze widoczne ciemnoczerwone oko:


Chwilę potem, w pobliżu łysek, pojawił się kolorowy samiec hełmiatki:




Kiedy już zeszliśmy z wieży, zobaczyliśmy grubodzioba:


Natomiast, kiedy już szliśmy w kierunku parkingu, na kępce trzcin zobaczyliśmy tytułową kokoszkę. Już po samym jej wyglądzie widać, że jest to krewna łyski. Kokoszka bowiem także należy do rodziny chruścieli. Jak czytamy w Collinsie, kokoszka jest wielkości gołębia (a więc sporo mniejsza od łyski), upierzenie koloru łupkowoszarego (ja dopatrzyłam się też koloru ciemnoniebieskiego) z białymi liniami wzdłuż boku tułowia (po obu stronach). Podogonie białe z czarnym pasem środkowym, widziane z tyłu, tworzy odwrócone "V", co jest bardzo charakterystyczne dla tego gatunku. Poza tym, płytka czołowa kokoszki jest czerwona (u łyski biała). Czerwone są także jej oczy, a dziób również czerwony ale z żółtym końcem. Nogi długie, zielone (u łyski białe), podobnie jak u łyski, z dużymi łapami:). Przyznam, że nieco zaskoczyło mnie to spotkanie (mimo że w sumie stawy w Łężczoku tworzą typowe dla kokoszek środowisko), w szczególności to, że siedziała tak wysoko na trzcinach. U łyski nie spotkałam się z takim zachowaniem:). Korzystając więc z tego, że tak pięknie nam się zaprezentowała, zrobiliśmy jej całkiem udaną sesję zdjęciową:

Wyraźnie widać czerwoną płytkę czołową:









 Teraz z trochę bliższej perspektywy. Teraz widać również zielone nogi. To naprawdę kolorowy ptak:




I jeszcze parę fotek stawu Salm Duży:
(śmieszki)

(śmieszki i łabędź niemy)


(na pierwszym planie chyba przelatuje hełmiatka)


(gęgawy z pisklętami, na pierwszym planie samiec głowienki)


Kiedy już zbliżaliśmy się do parkingu, akurat trochę wyszło słońce i Mąż zrobił parę fotek pięknemu samcowi zięby, który przeciągał się na drzewie i śpiewał:





Kiedy już wsiedliśmy do samochodu, postanowiliśmy zjeść drugie śniadanie i ruszyć dalej, do Goczałkowic. W tym jednak momencie, z rezerwatu wyszło dwóch birdwatcherów. Podeszłam więc do nich i zapytałam, czy nie widzieli czapli modronosej. I niespodzianka - przedstawili się i okazało się, że...znam te nazwiska z portali internetowych i z czytanego przeze mnie regularnie czasopisma "Ptaki Polski". Zwłaszcza jednego z nich, który jest przyrodnikiem i regularnie pisze artykuły do tej gazety. Miło było ich poznać. Wymieniliśmy się numerami i dostaliśmy z Mężem zaproszenie na wspólny birdwatching:). Widocznie nie wyglądaliśmy aż na takich amatorów, skoro zainteresowali się nami naukowcy;). Co do czapli modronosej, dowiedzieliśmy się, że była na stawach Babiczak Północny i Salm Duży (czyli akurat tam gdzie my byliśmy), ale oni też jej tam nie zobaczyli, mimo że przyjechali w tym celu. Ostatnio ptak był jednak raportowany 30 kwietnia, więc prawdopodobnie, kiedy my już tam przyjechaliśmy, po prostu już go nie było. Ale bardzo się cieszę, że pojechaliśmy, bo obserwacje i tak były ciekawe, a na dodatek trafiła nam się interesująca znajomość. Po wcale nie takiej krótkiej rozmowie i jeszcze jednym kontrolnym spacerze po Łężczoku, udaliśmy się do Goczałkowic, aby zobaczyć ohary. Ale o tym, jak przebiegała nasza dalsza wyprawa, będzie już w następnym poście. Tymczasem, zamieszczam jeszcze parę fotek z pierwszego dnia majówki. Najpierw z Chocianowa:
(rudzik)


(pierwiosnek - pierwszy sfotografowany w tym sezonie)

(dzięcioł duży)

(para krzyżówek pływająca po rzecznym labiryncie)

W czasie naszego spaceru po lesie w Chocianowie słyszeliśmy śpiew jakiegoś ptaka, co do którego myślałam, że to sikora uboga, ale okazało się, że jednak nie. Nie wiem więc co to za głos, a bardzo mnie on intryguje. Jeżeli ktoś wie co to może być, to proszę o info:

I fotki z Goliszowa:
(bocian biały)



(fajny filmik z boćkiem)

(piękna sesja pliszki żółtej, ten gatunek to prawdziwa gwiazda tego sezonu;), przy tym jest naprawdę liczny w tym roku)










(kalendarzowe perełki)


(głowienki na stawie)





(potrzeszcz)

(i morze kwitnącego rzepaku)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz