sobota, 23 października 2021

Gęsiówki egipskie w Mietkowie.

Ciąg dalszy naszego wypadu do Mietkowa w dniu 12 września. Poza nowym dla nas szlamnikiem widzieliśmy pliszkę siwą, prawdopodobnie młodocianą:

Poza tym, skład siewkowców był podobny jak podczas poprzedniej wycieczki z tym, że dodatkowo zaobserwowaliśmy kszyki:
(to te brązowe na pierwszym planie, brodzące w wodzie; ten jaśniejszy ptak to biegus rdzawy, mewy to chyba białogłowe)

(na łasze, za biegusem i kszykami - sieweczka obrożna)


Jak już wspomniałam, nie zabrakło również sieweczek obrożnych. Tym razem widzieliśmy aż trzy osobniki. Myślę, że to całkiem sporo. Było też kilka biegusów zmiennych:



 
(na pierwszym planie biegus zmienny)

(urocza ptaszyna)

(w tle szlamnik)

(biegus zmienny z charakterystyczną czarną plamą na brzuchu)

Kiedy tak staliśmy i obserwowaliśmy siewkowce, w pewnej chwili zobaczyłam jaśniejsze punkty na łasze po lewej stronie zbiornika. Kiedy zweryfikowałam je przez lornetkę, okazało się, że były to...dwie gęsiówki egipskie. Bardzo się ucieszyłam, bo ptaki te widzieliśmy do tej pory tylko raz, w 2014r. Czyli dawno, dawno temu. O naszym spotkaniu z nimi, pisałam w niniejszym poście:

https://perkozowa.blogspot.com/2016/03/ptasi-rarytas-w-szczedrzykowicach.html

Wracając do Mietkowa, gęsiówki spacerowały sobie po łasze, spokojnie oddając się żerowaniu. Miałam więc doskonałą okazję do zrobienia im sporej ilości fotek i nagrania filmików. Zanim je zaprezentuję, warto wspomnieć, że "normalnie" gęsiówki egipskie nie zaliczają się do europejskich ptaków. Pochodzą one z Afryki. Zdziczałe populacje (także uciekinierzy z niewoli), zaczęły się osiedlać w Wielkiej Brytanii, Holandii i Francji (za Collinsem), aż w końcu zawędrowały do nas. Do początku XXI wieku, ptaki te pojawiały się w naszym kraju sporadycznie, ale od jakichś 12 lat, zaczęły wyprowadzać u nas lęgi. Z tego co kiedyś przeczytałam w necie, jednym z pierwszych stanowisk gęsiówki egipskiej były okolice Raciborza. Same gęsiówki, podobnie jak ohary czy kazarki rdzawe, prezentują formę pośrednią pomiędzy kaczką a gęsią. Mówiąc wprost, ani to kaczka ani to gęś...Z uwagi na fakt, że ptak ten przez swoje afrykańskie (czyli nie "nasze") korzenie jest traktowany jako gatunek inwazyjny, niektórzy ptasiarze uważają go za gatunek drugiej kategorii, którego obserwacje wręcz urągają birdwatchingowi. Kompletnie tego nie rozumiem i nie zgadzam się z takim podejściem. Europejskie czy nie, gęsiówki egipskie stały się częścią naszej awifauny i trzeba ten fakt po prostu zaakceptować. Dla mnie te gęsio-kaczki, o nieco egzotycznym wyglądzie, są piękne i interesujące. Patrząc na nie, faktycznie można uwierzyć, że ptaki pochodzą od dinozaurów;). Aby to udowodnić, poniżej zamieszczam fotki zaobserwowanych w Mietkowie osobników:
(z czaplą białą)












Zapraszam również do obejrzenia dwóch chybotliwych filmików z udziałem gęsiówek egipskich:

https://www.youtube.com/watch?v=-4tF0ZdJe1A


https://www.youtube.com/watch?v=0IgJAbmG74k

Po obserwacji gęsiówek poczułam się już na tyle usatysfakcjonowana, że stwierdziłam, że możemy wracać do Legnicy. Jeszcze czapla siwa na dowidzenia:


Podsumowując, Zalew Mietkowski na tegorocznych przelotach spisał się znakomicie. Przyniósł nam aż cztery nowe gatunki oraz obserwację dawno niewidzianych gęsiówek egipskich. Wspaniałe miejsce, cieszę się, że je odkryliśmy. Mam nadzieję, że jeszcze wiele interesujących gatunków odwiedzi ten niezwykły zbiornik. A wraz z nimi, całe grono ptasiarzy...

niedziela, 17 października 2021

Przelotne szlamniki na Zalewie Mietkowskim.

W dzisiejszym poście kolejne migawki z Mietkowa. Nasza druga wycieczka nad zalew (skład 3-osobowy a jakże;)), miała miejsce w dniu 12 września. Miesiąc ten długo rozpieszczał nas piękną pogodą, a to z kolei zachęcało do częstych wycieczek w teren. Słoneczna pogoda jest również wymarzona do obserwacji siewkowców. Zbiornik Mietkowski i tym razem nie zawiódł. Zacznę jednak od mało przyjemnej kwestii. Mianowicie, kiedy tylko doczłapaliśmy się przez błota nad zalew, miny nam nieco zrzedły. Oto bowiem, na środku jeziora, na jednej z odsłoniętych przez wodę łach, zobaczyliśmy samochód terenowy, do tego namiocik, parasoleczka i nie wiadomo co jeszcze. Pan wędkarz, wjechał na sam środek zbiornika i tam wygrzewał się w słońcu i łowił sobie rybki. Nie zdziwiłabym się, gdyby się okazało, że miał tam również toj-toja. Dodam, że Zalew Mietkowski objęty jest ochroną Natura 2000...Bez komentarza. Jeszcze nie przestaliśmy się dziwić zachowaniu wędkarza, gdy pojawił się kolejny kwiatek. Tym razem fotograf. Nie patrząc na ptaki, ruszył na środek zbiornika, płosząc wszystko po drodze i doszedł aż na sam cypel. Wszystkie siewkowce oczywiście uciekły. A pan fotograf, rozłożył sprzęt, w tym jakąś siatkę - nie wiem czy to była profesjonalna siatka maskująca, czy po prostu moskitiera, w każdym razie, w ogóle go nie osłaniała. Następnie, położył się i przykrył tą siatką. Wyglądało to śmiesznie, jak tak leżał i  - nie wiem - myślał, że go nie widać?. Jestem ciekawa, czy ptaki się na to nabrały, bo w czasie naszego pobytu w Mietkowie, żaden nie przyleciał przed obiektyw pana fotografa. Cóż...lokalny Goliszów, gdzie chyba tylko ja jeżdżę na birdwachting, nie przygotował mnie na takie, w sumie przykre, obrazki. Na szczęście, ilość i różnorodność gatunkowa zaobserwowanych na zalewie ptaków, osłodziła nam te nieciekawe widoki. Siewkowce mają bowiem to do siebie, że tak łatwo się nie poddają i, mimo że spłoszone nie wróciły już na cypel, to jednak wciąż kręciły się w pobliżu. A wśród nich były tytułowe szlamniki:
(na fotkach te dwa ptaki pośrodku, w towarzystwie krzyżówek i śmieszki, zdjęcia zrobione jeszcze na szybko, zanim ptaki zostały spłoszone z cypla)


Zanim zaprezentuję dalsze zdjęcia szlamników, napiszę parę słów o gatunku. Według mojego ptasiego Przewodnika, szlamniki mają w naszym kraju status P1, czyli ptaki regularnie przelotne, ale skrajnie nieliczne lub lokalne. Oznacza to, że są rzadko u nas spotykane i nie jest łatwo je zaobserwować. Osobniki, które widzieliśmy w Mietkowie miały rdzawe szyje i piersi oraz jasne brwi. Były to więc albo samice, albo samce po zrzuceniu szaty godowej. Szlamniki podobne są do innych ptaków siewkowych, mianowicie - rycyków, których, tak na marginesie, też do tej pory nie spotkaliśmy. Mają jednak one (szlamniki) znacznie krótsze nogi i nieco wygięte w górę dzioby (choć dla mnie ta druga cecha jest trudna do zauważenia w terenie). Początkowo właśnie nie byłam pewna, który z gatunków obserwujemy, ale na portalu ornitho.pl zgłaszana była obserwacja szlamników z Mietkowa, więc uznałam, że to właśnie te ptaki. Oczywiście, skonsultowałam to z MS oraz na portalu Identyfikacja ptaków (świetny portal, warto się tam zapisać;)) i moje spostrzeżenia się potwierdziły. Tym samym, nowy gatunek "wylądował" na mojej krajowej liście, zwiększając ich liczbę do 201. Naszą obserwację zgłosiłam na portalu birdwatching.pl i, oczywiście, została przyjęta. Poniżej jeszcze parę fotek szlamników. Najpierw fotki z łachy przy lewym brzegu zbiornika, na którą uciekły z cypla:
(od lewej - biegus zmienny, czapla siwa i szlamnik)

(szlamnik na dalszym planie, na pierwszym - biegus zmienny)

(po lewej chyba kolejny biegus zmienny)

Szlamniki żerowały też w innej części zbiornika "pod słońce", jeżeli patrząc z miejsca, w którym my się zatrzymaliśmy. Nie pamiętam już, czy to te same osobniki, które wcześniej były na wymienionej wyżej łasze czy inne. W każdym razie, na zbiorniku na pewno były dwa osobniki, a może nawet więcej. Na pierwszych trzech fotkach szlamnikom towarzyszy śmieszka, na następnych są już bez mewy:




(dziób szlamnika nie jest aż taki długi, tylko odbija się w wodzie)






sobota, 16 października 2021

Młodociany bocian czarny i kanie rude na dowidzenia.

W dniu 11 września o poranku wybrałam się do Goliszowa. Pogoda była piękna i, jako że dawno nie odwiedzałam moich ulubionych stawów, chciałam zobaczyć co tam się dzieje. I trzeba przyznać, że działo się sporo. Już przed samym wjazdem do kompleksu, "na drutach" nad przejazdem kolejowym zobaczyłam srokosza. Bardzo lubię te ptaki i od razu sobie pomyślałam, że to świetny gatunek na rozpoczęcie birdwatchingu. A srokosz jak to srokosz, siedział i czatował na zdobycz:




Podjechałam nieco dalej i na polach, tuż przed stawami, zobaczyłam pokaźne stado czajek. Ptaki żerowały na ziemi i oddawały się porannej toalecie. Niestety, były bardzo daleko, stąd tylko takie ujęcia:




(za czajkami, na trawie, pasąca się sarna)




Na stawach początkowo przywitały mnie pustki. Już pomyślałam, że będzie lipa, ale mimo tego, postanowiłam objechać cały kompleks. Dopiero "za winklem" zaczęło się coś dziać, choć trzeba przyznać, że nie na wodach zbiorników, na których w zasadzie nie było ptaków. Kiedy zbliżałam się do niewielkiego stale spuszczonego stawu, na rosnącym przy nim wysokim drzewie zobaczyłam myszołowa jasnej odmiany. Wiedząc, że ptaki tego gatunku są niezwykle płochliwe, najpierw zrobiłam mu fotki przez szybę samochodu (zdjęcia kiepskie ale widać jasne barwy drapieżnika):


Myszołów czym prędzej uciekł na znacznie oddalone ode mnie drzewo...:


 ...by po chwili czmychnąć na dobre:

Tymczasem, w pobliżu, na czubku jednego z drzew, siedział młodociany gąsiorek, a więc kolejna tego dnia dzierzba:




Kiedy minęłam znajdujący się na zakręcie jeden z największych stawów w kompleksie, w trzcinowisku ponownie zobaczyłam tegorocznego gąsiorka (być może był to ten sam osobnik, którego widziałam chwilę wcześniej):





Po spotkaniu z gąsiorkiem jadę sobie dalej a wtem...z rowu tuż koło drogi wylatuje bocian czarny. Szkoda, bo był tak blisko, że fotki byłyby super. Ale czarne boćki to płochliwe ptaki. Białe zresztą też, wbrew pozorom, nie pozwalają aż tak bardzo się do siebie zbliżyć, a przynajmniej tak wynika z naszych doświadczeń. Ciekawe, że o tej porze roku możemy wciąż spotkać bociany czarne, podczas gdy białe zapewne już są w drodze do Afryki. Zaobserwowany przeze mnie osobnik odleciał w głąb pola i stamtąd obserwował otoczenie. Co ciekawe, był to młodociany osobnik, co można było poznać po szarozielonych dziobie i nogach (za Collinsem):







Dojechałam do końca kompleksu (u wylotu na Niedźwiedzice), ale tam już nie było ptaków, więc zawróciłam. Kiedy ponownie mijałam drzewo, na którym wcześniej widziałam myszołowa, na jego szczycie zauważyłam czaplę białą:




Z tego miejsca ładnie też było widać pole, na którym zaobserwowałam kolejną czaplę białą oraz czaplę siwą. Ptaki pięknie pozowały i udało mi się wykonać ciekawą dokumentację:
(czapla siwa)


(oba gatunki)

(siwa)






(biała)




Jadąc dalej, zobaczyłam siedzącą na linii elektroenergetycznej modraszkę:

A w trzcinowisku chyba młodocianego potrzosa (ale nie jestem pewna):

Na stawie, tuż przy wyjeździe z kompleksu, pływał perkoz dwuczuby z młodymi, dwoma uroczymi "pasiakami":


 
Na polach za stawami wciąż żerowały czajki. Tym razem znalazły się nieco bliżej samochodu, co pozwoliło na wykonanie nieco lepszych ujęć niż wcześniej:



Nagrałam również filmik z czajkami:

https://www.youtube.com/watch?v=rK4vkpw-WWU

Natomiast, kiedy zbliżałam się do przejazdu kolejowego, odruchowo zerknęłam w lewo i niemal na horyzoncie, zobaczyłam dwa drapieżne ptaki na drzewie. Najpierw pomyślałam standardowo, że to myszołowy. Jednak, kiedy popatrzyłam przez lornetkę, zauważyłam charakterystyczną cechę - mocno wcięty ogon. I już wiedziałam, że obserwuję kanie rude. Bardzo się ucieszyłam, bo, choć nie było to pierwsze spotkanie z tym gatunkiem (ani w ogóle ani w Goliszowie), to ptaków tych nie widujemy zbyt często. O wcześniejszej obserwacji kań rudych w Goliszowie napisałam w poniższym poście:

https://perkozowa.blogspot.com/2020/01/kanie-rude-w-goliszowie-kulczyk-w.html

Wracając do niniejszego wpisu, jeden z ptaków szybko odleciał, ale drugi pozostał na tym drzewku na dłużej. Siedział jednak tak daleko, że musiałam wykorzystać maksymalne przybliżenie w aparacie, co niestety niekorzystnie wpłynęło na jakość zdjęć. Jak jednak zawsze powtarzam - najważniejsza jest dokumentacja, dopiero potem estetyka zdjęcia (przynajmniej dla mnie). Poniżej więc prezentuję ową dokumentację:
(oba osobniki)

(i ten jeden "odważny";))






No, cóż, niewiele tu widać z powodu bardzo dużej odległości, mocnego słońca i jasnego tła. Najważniejszy jest jednak mocno wcięty ogon, który zdradza przynależność gatunkową obserwowanego ptaka. Kiedy uznałam wykonaną ilość fotek za wystarczającą, moja ptasia intuicja podpowiedziała mi aby przejrzeć jeszcze okolicę przez lornetkę. I dobrze, że to zrobiłam, bo okazało się, że kania, która szybko uciekła, nie odleciała daleko, lecz usiadła na innym drzewie, nieco bliżej miejsca, gdzie się zatrzymałam i z bardziej korzystnym tłem. Dzięki temu mogłam "poprawić" dokumentację. Nie są to może zdjęcia na miarę atlasu ptaków Polski, niemniej jednak, można na nich dostrzec charakterystyczne barwy kani rudej:










Kiedy już się napstrykałam, ruszyłam na dobre do Legnicy. Mimo, że w Goliszowie na stawach nie ma już zbyt wielu ptaków, wciąż wiele tam się dzieje, na polach i drzewach. Warto więc odwiedzać to miejsce także wczesną jesienią, by powiększyć swoje ptasie fotograficzne zbiory:).