sobota, 16 października 2021

Młodociany bocian czarny i kanie rude na dowidzenia.

W dniu 11 września o poranku wybrałam się do Goliszowa. Pogoda była piękna i, jako że dawno nie odwiedzałam moich ulubionych stawów, chciałam zobaczyć co tam się dzieje. I trzeba przyznać, że działo się sporo. Już przed samym wjazdem do kompleksu, "na drutach" nad przejazdem kolejowym zobaczyłam srokosza. Bardzo lubię te ptaki i od razu sobie pomyślałam, że to świetny gatunek na rozpoczęcie birdwatchingu. A srokosz jak to srokosz, siedział i czatował na zdobycz:




Podjechałam nieco dalej i na polach, tuż przed stawami, zobaczyłam pokaźne stado czajek. Ptaki żerowały na ziemi i oddawały się porannej toalecie. Niestety, były bardzo daleko, stąd tylko takie ujęcia:




(za czajkami, na trawie, pasąca się sarna)




Na stawach początkowo przywitały mnie pustki. Już pomyślałam, że będzie lipa, ale mimo tego, postanowiłam objechać cały kompleks. Dopiero "za winklem" zaczęło się coś dziać, choć trzeba przyznać, że nie na wodach zbiorników, na których w zasadzie nie było ptaków. Kiedy zbliżałam się do niewielkiego stale spuszczonego stawu, na rosnącym przy nim wysokim drzewie zobaczyłam myszołowa jasnej odmiany. Wiedząc, że ptaki tego gatunku są niezwykle płochliwe, najpierw zrobiłam mu fotki przez szybę samochodu (zdjęcia kiepskie ale widać jasne barwy drapieżnika):


Myszołów czym prędzej uciekł na znacznie oddalone ode mnie drzewo...:


 ...by po chwili czmychnąć na dobre:

Tymczasem, w pobliżu, na czubku jednego z drzew, siedział młodociany gąsiorek, a więc kolejna tego dnia dzierzba:




Kiedy minęłam znajdujący się na zakręcie jeden z największych stawów w kompleksie, w trzcinowisku ponownie zobaczyłam tegorocznego gąsiorka (być może był to ten sam osobnik, którego widziałam chwilę wcześniej):





Po spotkaniu z gąsiorkiem jadę sobie dalej a wtem...z rowu tuż koło drogi wylatuje bocian czarny. Szkoda, bo był tak blisko, że fotki byłyby super. Ale czarne boćki to płochliwe ptaki. Białe zresztą też, wbrew pozorom, nie pozwalają aż tak bardzo się do siebie zbliżyć, a przynajmniej tak wynika z naszych doświadczeń. Ciekawe, że o tej porze roku możemy wciąż spotkać bociany czarne, podczas gdy białe zapewne już są w drodze do Afryki. Zaobserwowany przeze mnie osobnik odleciał w głąb pola i stamtąd obserwował otoczenie. Co ciekawe, był to młodociany osobnik, co można było poznać po szarozielonych dziobie i nogach (za Collinsem):







Dojechałam do końca kompleksu (u wylotu na Niedźwiedzice), ale tam już nie było ptaków, więc zawróciłam. Kiedy ponownie mijałam drzewo, na którym wcześniej widziałam myszołowa, na jego szczycie zauważyłam czaplę białą:




Z tego miejsca ładnie też było widać pole, na którym zaobserwowałam kolejną czaplę białą oraz czaplę siwą. Ptaki pięknie pozowały i udało mi się wykonać ciekawą dokumentację:
(czapla siwa)


(oba gatunki)

(siwa)






(biała)




Jadąc dalej, zobaczyłam siedzącą na linii elektroenergetycznej modraszkę:

A w trzcinowisku chyba młodocianego potrzosa (ale nie jestem pewna):

Na stawie, tuż przy wyjeździe z kompleksu, pływał perkoz dwuczuby z młodymi, dwoma uroczymi "pasiakami":


 
Na polach za stawami wciąż żerowały czajki. Tym razem znalazły się nieco bliżej samochodu, co pozwoliło na wykonanie nieco lepszych ujęć niż wcześniej:



Nagrałam również filmik z czajkami:

https://www.youtube.com/watch?v=rK4vkpw-WWU

Natomiast, kiedy zbliżałam się do przejazdu kolejowego, odruchowo zerknęłam w lewo i niemal na horyzoncie, zobaczyłam dwa drapieżne ptaki na drzewie. Najpierw pomyślałam standardowo, że to myszołowy. Jednak, kiedy popatrzyłam przez lornetkę, zauważyłam charakterystyczną cechę - mocno wcięty ogon. I już wiedziałam, że obserwuję kanie rude. Bardzo się ucieszyłam, bo, choć nie było to pierwsze spotkanie z tym gatunkiem (ani w ogóle ani w Goliszowie), to ptaków tych nie widujemy zbyt często. O wcześniejszej obserwacji kań rudych w Goliszowie napisałam w poniższym poście:

https://perkozowa.blogspot.com/2020/01/kanie-rude-w-goliszowie-kulczyk-w.html

Wracając do niniejszego wpisu, jeden z ptaków szybko odleciał, ale drugi pozostał na tym drzewku na dłużej. Siedział jednak tak daleko, że musiałam wykorzystać maksymalne przybliżenie w aparacie, co niestety niekorzystnie wpłynęło na jakość zdjęć. Jak jednak zawsze powtarzam - najważniejsza jest dokumentacja, dopiero potem estetyka zdjęcia (przynajmniej dla mnie). Poniżej więc prezentuję ową dokumentację:
(oba osobniki)

(i ten jeden "odważny";))






No, cóż, niewiele tu widać z powodu bardzo dużej odległości, mocnego słońca i jasnego tła. Najważniejszy jest jednak mocno wcięty ogon, który zdradza przynależność gatunkową obserwowanego ptaka. Kiedy uznałam wykonaną ilość fotek za wystarczającą, moja ptasia intuicja podpowiedziała mi aby przejrzeć jeszcze okolicę przez lornetkę. I dobrze, że to zrobiłam, bo okazało się, że kania, która szybko uciekła, nie odleciała daleko, lecz usiadła na innym drzewie, nieco bliżej miejsca, gdzie się zatrzymałam i z bardziej korzystnym tłem. Dzięki temu mogłam "poprawić" dokumentację. Nie są to może zdjęcia na miarę atlasu ptaków Polski, niemniej jednak, można na nich dostrzec charakterystyczne barwy kani rudej:










Kiedy już się napstrykałam, ruszyłam na dobre do Legnicy. Mimo, że w Goliszowie na stawach nie ma już zbyt wielu ptaków, wciąż wiele tam się dzieje, na polach i drzewach. Warto więc odwiedzać to miejsce także wczesną jesienią, by powiększyć swoje ptasie fotograficzne zbiory:).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz