Październik to kolejny wyjątkowo piękny pogodowo miesiąc tej jesieni. W zasadzie cały był słoneczny i ciepły, co sprzyjało pojawom ciekawych gatunków we wszystkich regionach naszego kraju. Korzystając z pięknej pogody, w dniu 02 października, po 7-ej, wybrałam się do Goliszowa. Rzadko bywam tam jesienią i chciałam zobaczyć czy, podobnie jak w Mietkowie, uda się wyhaczyć coś ciekawego. I udało się:). Zaczęło się jednak "nieptasio" - od spotkania z sarną na polach, tuż przed stawami:
Jadąc dalej, wykonałam nostalgiczne ujęcia czapli siwej w locie:
Na samych stawach również było ciekawie. Oprócz oczywistych krzyżówek, na wodach stawu po prawej stronie, zaraz przy wjeździe do kompleksu, zatrzymały się krakwy, a także świstuny oraz płaskonos. Te dwa ostatnie gatunki rozpoznałam dopiero przy okazji przygotowywania niniejszego posta. Na usprawiedliwienie mam jednak to, że ptaki były daleko od brzegu, a świstuny obecnie przywdziały już szaty zimowe i nie są tak rzucające się w oczy jak w upierzeniu godowym. Płaskonosa natomiast zobaczyłam tylko jednego i poznałam go po charakterystycznym dziobie. Nawet nie wiem jakiej był płci. Bardzo się cieszę z tej kaczej zupy (jak to nieładnie nazywają takie obrazki niektórzy ptasiarze), bowiem mieszanka gatunkowa ptaków wodno-błotnych to, moim zdaniem, jedno z bardziej fascynujących zjawisk w okresie tzw. przelotów. Inną są dla mnie pojawy siewkowców, które wprost uwielbiam. Poniżej kacze zgrupowanie na stawie; ptaki z rudym upierzeniem to świstuny, te szare to krakwy, natomiast płaskonos jest na pierwszym zdjęciu po prawej stronie - kaczka z długim, płaskim dziobem:
Nad stawem, na linii energetycznej pięknie zapozował mazurek:
Na kolejnych kilku stawach nic ciekawego się nie działo, ale za to "za winklem" kolejne piękne obrazki - potrzos (samica albo samiec w szacie zimowej; obstawiam samca) oraz pierwiosnek pośród owoców głogu:
(potrzos)
(pierwiosnek)
Chwilę później nad stawem przeleciało stado kaczek (niestety nie wiem jakich)
Znów pojawiły się pięknie oświetlone słońcem czaple - siwe i białe...:
...które po chwili usiadły na czubku jednego z drzew:
Najwięcej jednak działo się przy wyjeździe z kompleksu (w kierunku Niedźwiedzic). Zatrzymałam się przy przedostatnim stawie, na którym zauważyłam duże skupisko ptaków. Wśród nich ponownie rozpoznałam krakwy, rude świstuny, czaple białe, ale przede wszystkim - łyski, łyski i jeszcze raz łyski. Chociaż krakw też było całkiem sporo. Ptaki pływały, żerowały, odpoczywały. Jednym słowem (a właściwie dwoma) - działo się:
(krakwy, świstuny, łyski i czaple białe)
Jedna z łysek wprawiła mnie jednak w zdumienie, bo...wyglądała jakoś dziwnie. Zauważyłam bowiem u niej rozległą białą plamę na szyi. Łyski takiej na pewno nie mają. Co ja się nagłowiłam co to może być, skąd się takie coś wzięło, czy to jakaś anomalia upierzenia czy co. W końcu jednak udało mi się zrobić jako takie zdjęcie i zagadka się wyjaśniła. Tajemnicza łyska miała po prostu dużą białą obrożę na szyi:
Bardzo się ucieszyłam z tej obserwacji, bo rzadko widuję zaobrączkowane ptaki. Jednocześnie, zastanawiam się, czy jej ta obroża mimo wszystko nie przeszkadzała. Naukowcy/obrączkarze twierdzą, że nie przeszkadza, ale...czy ja wiem? Chodzić tak z obrożą na szyi do końca życia...no, ja bym nie chciała. Niestety, nie udało mi się jej odczytać. Słońce i odległość zrobiły swoje. "3A" - tyle jedynie udało mi się wycisnąć:
Ostatni już staw tuż przed Niedźwiedzicami i to spuszczony. Tak sobie pomyślałam - będą jakieś siewkowce? Były:). Tam gdzie dno odkryte, tam i te głodomory. Zaobserwowałam kilka, może kilkanaście biegusów zmiennych, jedną sieweczkę obrożną i jednego łęczaka, cudownie:). Z tym łęczakiem to ciekawa historia - właśnie w momencie pisania niniejszego posta, skonsultowałam swoją obserwację z nowopoznanym przyrodnikiem-ornitologiem, który - po pierwsze pomógł mi w identyfikacji wskazując, że to łęczak, a po drugie wskazał, że jest to dość późny pojaw tego gatunku i warto go wpisać do bazy ornitho.pl:). Niesamowite:). Poniżej fotki zaobserwowanych siewkowców:
(biegusy zmienne i sieweczka obrożna)
(spóźniony łęczak)
https://www.youtube.com/watch?v=JFMe-BCRGFM
W pewnym momencie całe to siewkowe towarzystwo poderwało się i uciekło. Podejrzewając przyczynę, rozejrzałam się i zobaczyłam - dwa bieliki i wrona na drzewie, tuż przy stawie gdzie siedziały siewkowce. Nie dziwię się, że biegusy i spółka nie wytrzymały presji. Bieliki nie były jeszcze w pełni dorosłe (ten po prawej był chyba młodszy). Posiedziały, popatrzyły...razem z wroną, swoim odwiecznym kamratem przy padlinie;) i...tyle. Chyba nie były głodne:
Jeszcze nie przestałam zachwycać się pięknymi drapieżnikami, kiedy kątem oka zauważyłam, że coś kolorowego wylądowało wśród trzcin, w zasadzie przed obiektywem mojego aparatu. Patrzę, a to zimorodek, ale czad. Znając zwyczaje tego gatunku, szybko nakierowałam na niego aparat, żeby zrobić jakieś zdjęcia. I dobrze, że wykazałam się refleksem, bo ta kolorowa gadzina chwilę później czmychnęła. Zdjęcia wyszły super. No, prawie, bo oczywiście musiał się tam zaplątać jakiś badyl. Ale zimorodek jest przepiękny:
Kiedy zimorodek odleciał, ja również miałam zamiar odjechać, ale przypomniałam sobie, że kiedyś na jednym z ptasich blogów, przeczytałam, że jeżeli siewkowce znajdą jakąś miejscówkę, to nawet spłoszone, po jakimś czasie do niej wrócą, trzeba tylko cierpliwie czekać. Postanowiłam więc sprawdzić, czy twierdzenie to jest prawdziwe. No i faktycznie, jeszcze chwila, a ptaki wróciły na upatrzone błotko. Tym razem usiadły nawet nieco bliżej:
(biegusy zmienne)
(na dalszym planie sieweczka obrożna)
(sieweczka obrożna, na drugim zdjęciu z biegusem zmiennym)
To była bardzo udana wyprawa. Warto dodać, że moje obserwacje w Goliszowie wzbogaciły się aż o trzy nowe gatunki - biegusa zmiennego, sieweczkę obrożną oraz świstuna. Zadowolona z birdwatchingu, ruszyłam w drogę powrotną do Legnicy, odprowadzana czujnym wzrokiem czapli białej...:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz