wtorek, 18 stycznia 2022

Kokoszka w Bielawie i kolorowe myszołowy.

Zaraz na początku Nowego Roku, wybraliśmy się z Mężem i Małą do Bielawy. Na tą wycieczkę skusiły nas pojawiające na ornitologicznych portalach informacje o bytujących na tamtejszym zbiorniku nurach - czarnoszyim i rdzawoszyim. Dla nas to wielka gratka, bo jeszcze żadnego nura na żywo nie widzieliśmy. Więc, zapakowaliśmy się w samochód i pojechaliśmy. Sama Bielawa urodą nie grzeszy, niemniej jednak, znajdujący się na obrzeżach miasta zbiornik, jest bardzo malowniczy. Jego rozmiary są jednak niewielkie. Zdziwiliśmy się, że na takiej małej powierzchni i w sumie na mało atrakcyjnym terenie zatrzymały się nury i to dwóch różnych gatunków. Niemniej jednak, kiedy my tam przybyliśmy, okazało się, że nurów już nie ma. Myślę, że to za sprawą pogody. Obserwacje tych północnych gatunków były zgłaszane w czasie dość dużych mrozów, natomiast podczas naszej wizyty (pomijając dość mocny wiatr), było stosunkowo ciepło i nawet trochę świeciło słońce. A jak słońce to i dużo spacerowiczów, a jak dużo spacerowiczów to, niestety, zero nurów. No, cóż, może innym razem. Na pocieszenie, w uschniętych trzcinach przy brzegu, zaobserwowaliśmy kokoszkę. Cieszę się z tej obserwacji, bo ptaków tych nie spotykamy zbyt często:





Na samym bajorku zimowy standard - łabędzie nieme (w tym jeden młodociany), krzyżówki oraz łyski:



Jak wspomniałam, zbiornik w Bielawie nie jest duży, więc przejrzenie jego wód zajęło nam kilkanaście minut. Pewnie posiedzielibyśmy tam nieco dłużej, bo jest tam ładnie i są ławeczki, niestety, wiatr nas wykurzył. Idąc w stronę samochodu, w zaroślach na brzegu, zaobserwowaliśmy grupkę czyży:
(na zdjęciu - samiec; tylko jednego udało mi się jakoś sfotografować)

Zerknęliśmy jeszcze na drugi koniec zbiornika w nadziei, że może jednak jakiś nur gdzieś się tam ukrywa...ale nie, to krzyżówki i łyski, zmierzające w stronę kaczkomatu i kłębiących się na brzegu spacerowiczów. Dobrze, że jest tam ten kaczkomat. Dzięki temu, ptaki wodne zimujące w Bielawie mają okazję zjeść coś innego, niż tylko to pieczywo i pieczywo, które nieustannie serwują im ludzie, do których nie dociera, że jest ono dla ptaków szkodliwe (grrrr):


 
Wracając do Legnicy, na jednym z pół zobaczyliśmy kilka myszołowów. To był prawdziwy przekrój przez szaty tych uroczych drapoli. Niesamowite, jaka wśród tego gatunku występuje tzw. zmienność (chodzi o różne warianty upierzenia). I tak, wśród napotkanych przez nas myszaków, zaobserwowaliśmy najczęściej spotykaną (przynajmniej przez nas) odmianę, czyli ciemno upierzonego ptaka z rozjaśnieniem na piersi:



Był też ciekawy myszołów z "krawatką". Myślałam, że może to myszołów włochaty, ale po konsultacjach okazało się, że jednak zwyczajny (a już mi się wydawało, że nauczyłam się dobrze odróżniać te dwa gatunki;)):



I myszołów odmiany jasnej; ten to w ogóle wygląda jak osobnik odrębnego gatunku. Ciekawe ilu początkujących ptasiarzy się nabrało...:

To tyle z naszej bielawskiej wycieczki. Nury wciąż pozostają na liście ptasich życzeń, ale i tak fajnie było się przejechać i poznać ciekawe miejsce jakim jest zbiornik w Bielawie.

środa, 12 stycznia 2022

Mewa żółtonoga w Żywcu.

Jak wspomniałam w poprzednim poście, wśród sporego stada mew goszczących w drugi dzień Świąt na Sole, znajdował się jeszcze jeden, bardzo ciekawy, zupełnie nowy dla nas ptak. To tytułowa mewa żółtonoga. Ptak ten, z jednej strony, ma w naszym kraju status wLs, co oznacza wędrowny, lęgowy sporadycznie ale ma też oznaczenie P, co z kolei oznacza - regularnie przelotny ale nielęgowy, hmmm...Myślę, że ta rozbieżność może wynikać stąd, że albo lęgi tego gatunku są na tyle sporadyczne, że w zasadzie jest to ptak nielęgowy, ale czasem mu się zdarzyło u nas gniazdować. Z drugiej strony, oznaczenie Ls, może odnosić się do lęgów w niedalekiej przeszłości, a obecnie nie są już one stwierdzane. Tak, czy inaczej, nie jest to u nas częsty ptak (przynajmniej nie w głębi kraju, poza morzem) a już na pewno nie zimą. W celu uzyskania pewności, zwróciłam się o pomoc w identyfikacji gatunku do MP i on właśnie powiedział, że mewy żółtonogie raczej u nas nie zimują w takiej szacie jak ta, którą zaraz zaprezentuję na zdjęciu. Wydawał się ogólnie zainteresowany tą obserwacją, niestety dysponujemy tylko jednym ujęciem. Zaobserwowany przez Męża osobnik wygląda na dorosłego w szacie godowej (ciekawe). Mewa żółtonoga jest podobna do mewy siodłatej, jednak jest od niej wyraźnie mniejsza. Ma też mniej białych kropek na ogonie i - jak nazwa wskazuje - żółte nogi (u siodłatej są bladoróżowe). Poza tym, jak można się przekonać na podstawie rysunków w Collinsie, mewa żółtonoga ma bardzo jasne oczy (żółte), natomiast siodłata dużo ciemniejsze - takie jakby piwne. Oba gatunki mają jednak czarniawe "płaszcze" na grzbietach i to może utrudniać identyfikację. Pomijając już, oczywiście, okoliczność, że u obu tych gatunków występują cztery grupy wiekowe, jeżeli chodzi o upierzenie, szata zimowa, letnia, szaty różnych podgatunków...ale tak to jest z mewami - nauka ich rozpoznawania wystarczyłaby chyba na pięć lat studiów;). Wracając do posta, zaobserwowana przez Męża mewa żółtonoga, siedziała na lodzie pośród innych mew. Nóg nie było widać, ale za rozpoznaniem gatunku, przemawiają jej rozmiary - widać, że jest mniej więcej wielkości znajdujących się obok niej mew białogłowych i bardzo jasne oczy. Natomiast siodłata, to prawdziwy gigant pośród mew, większa od białogłowych oraz srebrzystych. To chyba w ogóle nasza największa krajowa mewa. Poniżej wykonane przez Męża ujęcie mewy żółtonogiej (to ta w czarnym "płaszczu"):


Dla porównania, zachęcam do przeczytania posta o mewie siodłatej, którą mieliśmy okazję zaobserwować w listopadzie 2016r. w Międzyzdrojach. W poście tym zamieszczonych zostało wiele pięknych zdjęć mewy siodłatej. Można przy tym porównać jej wielkość z mewami białogłowymi (w poście występują jako srebrzyste, ale chyba są to jednak białogłowe), jak również ze śmieszkami. Wyraźnie widać, że jest największa z nich, jak również to, że ma bladoróżowe nogi:

https://perkozowa.blogspot.com/2016/11/mewa-siodata-elegantka-posrod-mew.html

Bardzo ucieszyłam się z tej obserwacji, ponieważ jest to zupełnie nowy dla nas gatunek, nie spotykany tak często na śródlądziu. Minusem jednak jest to, że nie mogę go wpisać na moją krajową listę, ponieważ nie widziałam go na żywo. Mamy więc ciekawą sytuację, w której to Mąż wyhaczył nowego ptaka i wypatrzony gatunek zasili wyłącznie jego listę;). Jestem więc pod wielkim wrażeniem mężowych obserwacji i składu gatunkowego na żywieckiej Sole. Kto wie, co jeszcze pojawi się na wodach naszej górskiej rzeki...

wtorek, 11 stycznia 2022

O tym jak pluszcz z gągołem w żywieckiej Sole się kąpali.

Zapewne Czytelnikom znana jest już okoliczność, że Mąż, co ze mną często na birdwatching jeździ, zawsze jakiś ciekawy gatunek wyhaczy i jakąś piękną fotkę zrobi. Zdarzyło się raz, w czasie naszego pobytu w Żywcu, że to właśnie Mąż wybrał się na birdwatching (i to sam) nad Sołę i zobaczył takie gatunki, że nieco opadła mi szczena. No, cóż, widać do kogo gatunki się "kleją";). A skąd Mąż sam na birdwatchingu? Ano stąd, że w drugi dzień Świąt "przywaliło" w Żywcu mrozem (około -15 C). Pogoda piękna, ale zimno strasznie. Wyszliśmy więc z Małą i Tatą na spacer po osiedlu, po czym ja (jako, żem trochę zmarzła), wróciłam z Małą i Tatą do domu, a Mąż powędrował nad rzekę. A tam naprawdę się działo. Zaczęło się od łabędzi i to wcale nie niemych:
(szarawe osobniki na poszczególnych zdjęciach to ptaki młodociane)




Jako ciekawostkę podam, że zamieściłam jedno ze zdjęć łabędzi na portalu "Identyfikacja ptaków", żeby upewnić się co do gatunku. Najpierw otrzymałam odpowiedź, że są to łabędzie nieme. Nie zgodziłam się z tym zupełnie, ale już następne posty bardziej odpowiadały moim "podejrzeniom". Użytkownicy portalu wskazali bowiem, że mogą to być łabędzie krzykliwe bądź czarnodziobe. Obstawiam te pierwsze. Zaobserwowane przez Męża ptaki miały bowiem długie szyje (u czarnodziobych są one stosunkowo krótkie) i ogólnie widać, że były to duże ptaki (czarnodziobe są zauważalnie mniejsze od krzykliwych). Jednak na sto procent ciężko to rozstrzygnąć bo perspektywa zdjęć to utrudnia. Kolejną niezwykłą obserwacją Męża był tytułowy gągoł na Sole. Najpierw myślałam, że to samica, ale po sprawdzeniu w moim ptasim Przewodniku, muszę zrewidować ten pogląd. To jednak samiec w szacie spoczynkowej (można to poznać po dużej ilości bieli na pokrywach naskrzydłowych). Poniżej dokumentacja gągoła zaobserwowanego przez Męża:
(najpierw gągoł z oddali, potem z bliższej perspektywy)







 
(ciekawe ujęcie)







(gągoł w towarzystwie krzyżówek i, przy okazji, fotograficzne perełki;))







 Jest również filmik z gągołem:

https://www.youtube.com/watch?v=9uvhJk2tTbQ

Bardzo interesująca była również obserwacja pluszcza, któremu Mąż zrobił piękną dokumentację. Zanim ją jednak zaprezentuję, odsyłam do wcześniejszych postów o spotkaniach z pluszczami w Żywcu (zaczynam powoli myśleć, że spotkanie tego ptaka w żywieckich rzekach nie jest rzeczą trudną; pluszcze w Żywcu po prostu są i mają się całkiem dobrze:). W Legnicy ich jednak nie uświadczysz):

https://perkozowa.blogspot.com/2017/05/pluszcz-w-zywcu.html

https://perkozowa.blogspot.com/2019/01/kto-pluszcze-sie-w-koszarawie.html

Pluszcze spotkaliśmy też w Karlovych Varach i z tego co kojarzę, był to podgatunek cinclus, a te z Żywca, to aquaticus:

https://perkozowa.blogspot.com/2018/06/karlovarskie-pluszcze.html

To tyle tytułem dygresji. Wracając do tegorocznego (w sensie - w te Święta) spotkania z pluszczem, Mąż wypatrzył go stojącego na krze. Pluszcz wypatrywał pożywienia, po czym znikał pod wodą, skąd wyławiał co smaczniejsze kąski. Co ciekawe, pluszcze, żerując, pływają "pod prąd". Jest to bardzo sprytne rozwiązanie, gdyż w ten sposób ptaki te łowią pod wodą wszystkie żyjątka płynące wraz z nurtem. Poniżej dokumentacja wykonana przez Męża; najpierw pluszcz z oddali na krze...:
 
...oraz z bliższej perspektywy; to naprawdę piękny ptak:



I chlup do wody. To niesamowite, taki mały wróblak a taki świetny nurek:




I znowu na krze w oddali:

A tu sesja kalendarzowa, coś pięknego:






Zapraszam też do obejrzenia filmiku z pluszczem; ptak najpierw stoi na lodzie, po czym skacze do rzeki i po chwili nurkuje. Świetna dokumentacja, naprawdę polecam:

https://www.youtube.com/watch?v=JlTfeZWq3Gg

Poza opisanymi obserwacjami, na rzece stacjonowały również, jak wspomniałam wcześniej, krzyżówki:



Oraz cała masa mew, głównie białogłowe, choć nie zabrakło też śmieszek oraz mew siwych:
(mewy białogłowe)





(śmieszki, to te z czarnymi kropkami na wysokości "uszu")

(zbiorowisko mew na Sole)











Młoda mewa białogłowa:



Pierwszoroczne (prawdopodobnie) mewy białogłowe:


Poniżej, z mewami białogłowymi dodatkowo występuje siwa - to ta wyraźnie mniejsza, po prawej stronie fotki:

A na drzewie nad rzeką, siedziała sobie kawka:

To był niesamowity wypad, tyle wspaniałych gatunków, Mąż naprawdę świetnie trafił:). To jednak nie koniec mężowych obserwacji. Oto bowiem, wśród zaobserwowanej masy mew, przebywał jeszcze jeden ciekawy ptak, nowy dla nas gatunek...Ale o tym, co to za jeden, będzie już w następnym poście. Tymczasem, załączam jeszcze fotki przymarzniętej żywieckiej Soły. Piękne obrazki, trzeba to przyznać: