Jak (prawie) co roku, także i tym razem, część okresu świątecznego spędziliśmy w Żywcu. Muszę przyznać, że ten wyjazd, także pod względem ornitologicznym, dostarczył nam wielu niezwykłych wrażeń. Zaczęło się od karmnika w naszym żywieckim podwórku. Nowy, wykonany przez Tatę, pięknie komponuje się z naszą sosną i ptakom też odpowiada. W drugi dzień Świąt była piękna pogoda; był spory mróz (około -15 C), ale było też piękne słońce. Korzystając z wolnej chwili do południa, zasiadłam w naszej kuchni i przez okno obserwowałam karmnik. Jak to zwykle bywa, także i ta stołówka jest królestwem sikorek - bogatek oraz modraszek, ale - jak mówi Tata - od czasu do czasu pojawiają się w nim także sosnówki (ale fajnie):
(bogatki)
Sikorki, jak to sikorki, porywały z karmnika ziarenko słonecznika i zjadały je siedząc na gałęzi i przytrzymując łapkami:
Czasem siadały na rynnie przy naszym ganku, być może żeby się napić wody:
(modraszka, zdjęcie przy słoninie)
Poza tym towarzystwem, według relacji Taty, w karmniku często gości chmara wróbli, sierpówki, czyże, a także zięby. Akurat jak obserwowałam naszą żywiecką stołówkę, na jednym z drzew pojawił się samiec czyża:
Jednak, po chwili, uciekł spłoszony, a wraz z nim wymiotło resztę ptasiej drobnicy. Tymczasem, na naszej sośnie, tuż przy karmniku, usiadł pewien drapieżny ptak. Już kiedy siadał na gałęzi, wiedziałam, że to krogulec. Krzyknęłam do Taty, by przyszedł zobaczyć ptasiego drapieżcę. Bardzo się nim zachwycił i słusznie, bo jest to piękny ptak, choć dla wróblaków bardzo niebezpieczny. Drapol posiedział chwilę na gałęzi, porozglądał się, po czym odleciał. Bardzo emocjonująca obserwacja, cieszę się, że udało mi się zrobić parę fotek:
(dobrze widać pasiasty brzuch i żółte nogi z ciemnymi szponami)
Jak już kiedyś wspominałam na blogu, w środowisku ptasiarzy krąży powiedzenie, że każdy szanujący się karmnik ma swojego krogulca;). Ma go zatem również karmnik żywiecki. Pytanie teraz, czy jest to powód do radości, czy raczej wręcz przeciwnie;). Tym razem, ptaki jakoś bardzo się nie przestraszyły i po chwili, na orzechu w pobliżu, pojawił się samiec zięby:
Po chwili, na naszą starą gruszę przyleciał dzięcioł duży (chyba samica). Pomyślałam, że to pełnia ptasiego szczęścia, cóż za różnorodność gatunków:
Dzięciołowa długo zabawiła na grusze, jednak większość czasu spędzała z drugiej strony pnia (niewidocznej z okna), ukryta pośród gałęzi. Wróciłam więc do fotografowania karmnika. Sikorki znów w nim buszowały w najlepsze:
(bogatki)
Nareszcie, bogatka i modraszka razem na jednym zdjęciu:
(bogatka)
To był niezwykły poranek, a jak się później okazało, był to początek żywieckich ornitologicznych atrakcji. Z rozmów z Tatą dowiedziałam się, że parę dni później krogulec znów pojawił się w karmniku. Obecnie do naszej ogrodowej stołówki nie przychodzą ptasi goście i zastanawiamy się czy to z powodu krogulca, czy ciepłej ostatnio pogody. Dziś jednak zaczął padać w Żywcu śnieg i czas pokaże, czy brak ptaków w karmniku to wynik chwilowego ocieplenia, czy też sprawka pewnego niewielkiego drapieżnika o pasiastym brzuchu i pięknych żółtych oczach...
Tym ciekawym akcentem, kończę niniejszy wpis i życzę Czytelnikom wszystkiego najlepszego w Nowym Roku i - tradycyjnie - udanych i dających wiele radości obserwacji naszych skrzydlatych przyjaciół:).
Ptasia stołówka na wypasie. oby amatorzy ziarenek i słoninki wrócili
OdpowiedzUsuń