W dniu 22 kwietnia, wcześnie rano, udałam się do Goliszowa. Pogoda była piękna, typowy kwietniowy poranek; chłodno, na trawach sporo rosy, której krople mieniły się w promieniach nieśmiało wychylającego się zza horyzontu słońca...W takiej scenerii, zobaczyłam pliszkę żółtą, siedzącą na suchym badylu w pobliżu przejazdu kolejowego:
https://www.youtube.com/watch?v=GZ6QS1haGe8
W pobliżu pliszki, na ziemi buszowały skowronki. To bardzo częsty w porze wiosennej widok w drodze do Goliszowa. Na zdjęciach widać też krople rosy na trawach. Naprawdę, cudnie to wyglądało:
Rozejrzałam się po okolicy...Taki senny poranek wśród łąk, cudownie:
W pewnym momencie zauważyłam, że pliszka żółta zmieniła lokalizację - z suchego krzaka w pobliżu torów, przeleciała na inny, bardziej zielony. Porozglądała się trochę wokoło...:
...po czym gdzieś odleciała. Zapewne w pogoni za jakimś soczystym owadem. Ja natomiast, ruszyłam dalej, w stronę Goliszowa. Tym razem na wjeździe do kompleksu niewiele się działo, pojechałam więc w głąb stawów. "Za winklem" było już naprawdę ciekawie. Minęłam "znajomego" łabędzia niemego na gnieździe:
I jadę dalej, aż na sam koniec kompleksu, a tam...Niesamowite - na jednym z drzew siedziało co najmniej siedem bielików, a na sąsiednim, nieco dalej od drogi - minimum czternaście kruków. Ptaki wyraźnie na coś czekały. Domyślam się, że pod jednym z tych drzew znajdowała się jakieś padłe zwierzę i ptaki albo czekały aż posilą się inni mięsożercy (np. lisy albo dorosłe bieliki; ta druga opcja jest bardzo prawdopodobna, zważywszy, że na drzewie widoczne były niemal same bielikowe "młodziki"), albo po prostu najedzone, oddawały się poposiłkowej sjeście. Obstawiam jednak to pierwsze. Wyglądało to naprawdę bardzo interesująco, choć także nieco strasznie. Poniżej wykonane przeze mnie zdjęcia. Z powodu odległości i fotografowania "pod słońce", nie są one najlepszej jakości. Jednak nawet najlepsze zdjęcie nie oddałoby w pełni tej atmosfery oczekiwania i lekkiej grozy, pomimo coraz jaśniej święcącego słońca:
(na drzewie na pierwszym planie - bieliki, na dalszym, po prawej - kruki)
(młodociany bielik, a po prawej chyba kruki)
(ponownie bieliki, przy czym ten po lewej jest akurat dorosły, bądź prawie dorosły)
Droga, na której się zatrzymałam, bieliki i kruki znajdowały się po jej prawej stronie:
Po lewej natomiast, na polach - również ciekawie - spore zgrupowanie gołębi, wśród których zaobserwowałam głównie grzywacze ale też co najmniej dwa siniaki. Gołębiom towarzyszyły również szpaki:
(siniak)
(siniak na pierwszym planie, a dalej - grzywacz)
Po tych obserwacjach, zawróciłam w stronę Legnicy. Oczywiście, po drodze, cały czas obserwowałam stawy i trzcinowiska. Moją uwagę przykuły trzciny rosnące wzdłuż niemal stykających się ze sobą stawów, tuż "za winklem". Pomiędzy brzegami owych zbiorników, przebiega pas traw i różnorakich badyli. Nie można na niego wejść gdyż oba te stawy i wspomniana trawiasta ścieżka oddzielone są od drogi wąskim strumyczkiem, który niczym fosa, broni dostępu do ptasiej twierdzy. W tym właśnie zielonym zakątku ostatnio sporo się działo; również podczas opisywanego wyjazdu. Jadąc samochodem zauważyłam, że pomiędzy wskazanymi stawami lata sporo niewielkich ptaków wróblowych. Co chwilę - z jednej kępki trzcin na drugą. I pięknie przy tym śpiewały. Spojrzałam więc przez lornetkę a tam...podróżniczek:). Ależ się ucieszyłam. Ta obserwacja, jakby to powiedziano np. w USA - "made my day", choć, oczywiście, także opisane zebranie bielików oraz siniaki zrobiły swoją robotę;). Żeby jednak ostudzić zapał Czytelników, od razu uprzedzę, że tym razem nie będzie dokumentacji, na której będzie można podziwiać piękno jednego z naszych najbardziej barwnych słowików. Podróżniczek był bowiem bardzo daleko od drogi, w zasadzie na samym końcu trawiastej ścieżki, poza tym siedział wśród trzcin i - jak to często bywa - "pod słońce". Niemniej jednak, na przybliżeniach widoczna jest charakterystyczna jasna brew nad okiem oraz rysunek pod szyją, który po przesadnym podkręceniu przeze mnie kolorów fotografii, zabarwił się na niebiesko i ciemnopomarańczowo. Jednoznacznie wskazuje to więc na samca podróżniczka. Na blogu, oczywiście, zamieszczam zdjęcia w naturalnych kolorach, to podkreślenie barw miało na celu tylko identyfikację gatunku. Poniżej zamieszczam dwa ujęcia podróżniczka, które udało mi się wykonać. Dobrze obeznani z gatunkiem Czytelnicy z pewnością rozpoznają cechy naszego najbardziej kolorowego słowika:
Jeśli natomiast ktoś chciałby sobie przypomnieć dokładny wygląd podróżniczka, zapraszam do poniższych postów:
https://perkozowa.blogspot.com/2018/05/pierwsza-podroz-z-podrozniczkiem.html
https://perkozowa.blogspot.com/2020/04/podrozniczek-o-poranku-i-czajkowe-zaloty.html
Poza podróżniczkiem, zaobserwowałam również inne żyjące w trzcinowiskach ptaki, jak np. rokitniczkę (tu oznaczenia nie jestem do końca pewna, ale wnioskuję, że obserwowałam ten gatunek po ogólnie brązowym upierzeniu oraz jasnych brwiach) oraz samca potrzosa:
(prawdopodobna rokitniczka)
(wspomniana rokitniczka po lewej, natomiast po prawej - samiec potrzosa)
Wyjeżdżając już z kompleksu zauważyłam, że "ożywiły się" stawy przy wyjeździe w kierunku Dobroszowa. Na wodach przylegających do drogi akwenów, pojawiły się czernice obu płci oraz głowienki (czernice - samce są biało czarne, natomiast samice - brązowo-czarne; natomiast co do głowienek - to na pewno były samce, które rozpoznałam po kasztanowych głowach, co do samic natomiast nie jestem pewna, ale bardzo możliwe, że również były, gdyż zwykle towarzyszą one samcom):
Po wyjeździe z kompleksu ponownie zobaczyłam pliszkę żółtą. Tym razem w swojej ulubionej, pięknej zielono-żółtej scenerii:
Chwilę później miałam okazję podziwiać pięknego samca kląskawki:
W badylach zaobserwowałam również pięknie ubarwioną makolągwę (bardzo możliwe, że był to samiec). Było to dla mnie lekkie zaskoczenie, gdyż na tej trasie rzadko spotykamy ten gatunek. Choć z drugiej strony, środowisko jest dla makolągw jak najbardziej odpowiednie:
I znowu skowronek:
Jak również, kolejny stały bywalec tamtejszych badyli - potrzeszcz:
Natomiast, na zakończenie posta - winniczek, nasz największy ślimak. Spacerował sobie po drodze; stwierdziłam więc, że wysiądę z samochodu i przeniosę go na trawę:
Niech spokojnie sobie żyje i wędruje po goliszowskich łąkach...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz