niedziela, 30 marca 2025

Ptasie spotkania w drodze na Górzec.

W dzisiejszym poście kolejne ptasie spotkania z jednej z naszych wycieczek w ramach zdobywania szczytów Korony Kaczawskiej. Tym razem, w dniu 09 marca, wybraliśmy się na górę Górzec. Pogoda również była piękna, choć na samym szczycie góry wiał mocny i nieco chłodny wiatr. Wycieczka jednak była super, udała się wyśmienicie. Także ptaki nie zawiodły. Kiedy przejeżdżaliśmy przez pola w okolicy Męcinki, tuż obok drogi po naszej lewej stronie, zobaczyliśmy piękną kuropatwę. Jak to zwykle w przypadku tych kuraków bywa, ptak siedział w trawie i obserwował co się wokół niego dzieje. Zatrzymaliśmy więc samochód i zaczęliśmy go fotografować. Bardzo lubię kuropatwy, to naprawdę przepiękne ptaki:




Kuropatwy to dość płochliwe ptaki (tak przynajmniej wynika z moich dotychczasowych obserwacji), niemniej jednak zawsze przez jakiś czas pozwalają się obserwować wierząc w moc swojego kamuflującego upierzenia. Po chwili jednak u obserwowanego ptaka pojawia się niepokój i tak też było w przypadku "naszej" kuropatwy:



Dlatego też, by nie stresować jej bardziej, szybko odjechaliśmy. Ale niezbyt daleko, bo za chwilę, tym razem po prawej stronie, nagle coś się zażółciło. Jak się okazało były to trznadle, a konkretnie jedna para plus - jak nam się wcześniej wydawało - jeszcze jeden samiec, ale o tym zaraz. Co do zaobserwowanej pary, to charakterystycznie upierzony, "świecący" niczym żarówka samiec, rozsiadł się wygodnie na ziemi i zaczął spokojnie żerować. Samica jednak pozostała czujna. Poniżej fotki pary trznadli:
(samiec)


 





(samica, szara, ale również piękna)



Natomiast ptak, który początkowo był przez nas wzięty za trznadla, po dzisiejszej weryfikacji, tuż przed rozpoczęciem pisania niniejszego posta, okazał się być...samcem czyża. Przyznam, że kiedy go obserwowaliśmy, wydawało mi się trochę dziwne, że tak "chowa" się za gałęzią drzewa. Trznadle bowiem nie są zbytnio płochliwe, a ten był zdecydowanie bardziej skryty. Teraz już wiem, dlaczego, po prostu był to czyż, który nie bardzo lubi się pokazywać;). Poniżej fotki czyża zza gałęzi:


Po tych wspaniałych obserwacjach ruszyliśmy na wspomniany Górzec. Tam było również pięknie, wspaniałe wrażenia, wspaniała przyroda i architektura. Ale to już inny temat. Może na innego bloga...?

niedziela, 23 marca 2025

Dzięcioł zielonosiwy na Górze Bazaltowej.

W dniu 08 marca, realizując nasze zamierzenie dotyczące zdobywania kolejnych szczytów Korony Kaczawskiej, wraz z Mężem i z Małą udaliśmy się na Górę Bazaltową. Pogoda była piękna (zresztą taka już jest u nas niemal od miesiąca), świeciło słońce i było bardzo ciepło, koło 20 stopni na plusie. Wycieczka była super, spacer tam i z powrotem niemęczący, bardzo przyjemny. Kiedy przemierzaliśmy szerokie szlaki wspomnianej bazaltowej góry, pomyślałam sobie, że fajnie by było zobaczyć tu jakieś ptaki. I właśnie kiedy już schodziliśmy ze szczytu, usłyszeliśmy charakterystyczny, przypominający śmiech, ptasi głos. Od razu wiedziałam, że należy on do dzięcioła. Pozostało tylko ustalić którego. Na początku skojarzył mi się on z głosem dzięcioła zielonego, jednakże jego "śmiech" jest bardzo głośny, szybki, nawet taki trochę bezczelny;). Ten natomiast - wprawdzie podobny do głosu dzięcioła zielonego - ale jednak był delikatny i nieco powolny. Dobiegał z lewej strony ścieżki, którą schodziliśmy w dół. Rosło w tamtym miejscu sporo wysokich drzew, więc pewne było, że ptak siedzi na jednym z nich. Obstawiałam jedno z najbliżej znajdujących się nas - nieco uschnięte i podpróćhniałe - dla dzięcioła idealne. Ale wypatrzenie go...to było naprawdę niełatwe zadanie. Przesuwaliśmy się raz w jedną, raz w drugą stronę, w górę, w dół i nic. A dzięcioł cały czas się "śmiał", jakby bawił się z nami w chowanego. No, nic, już zaczęliśmy wątpić w powodzenie naszych starań wypatrzenia tego skrytego ptaka, kiedy wreszcie...trochę wysunął się za pnia drzewa i wreszcie go zobaczyliśmy. Był to, oczywiście, tytułowy dzięcioł zielonosiwy. Bardzo się ucieszyłam, bo jest to jeden z rzadziej spotykanych dzięciołów - głównie dlatego, że raczej zamieszkuje tereny leśne, z dala od siedzib ludzkich a poza tym jest dość płochliwy, o czym mieliśmy się okazję przekonać. Jak się okazało, dzięcioł faktycznie siedział na wytypowanym przeze mnie drzewie, tyle że po prostu znajdował się po drugiej stronie pnia; stąd też nie mogliśmy go namierzyć. Kiedy jednak wreszcie się to udało, z radością zrobiliśmy mu małą sesję zdjęciową:
(brak czerwonej czapeczki na czole, oznacza, że była to samica)




 
Jakiż to piękny dzięcioł. Nie oglądaliśmy go jednak zbyt długo, ponieważ po chwili czmychnął w suche zarośla i jedyne co nam pozostało, to słuchać jego nieśmiałego, cichego chichotu. Jeżeliby ktoś natomiast miał ochotę poczytać o naszym pierwszym spotkaniu z dzięciołem zielonosiwym, jak również o cechach charakterystycznych jego wyglądu, zapraszam do lektury zalinkowanych poniżej postów:
 
https://perkozowa.blogspot.com/2016/05/dziecio-zielonosiwy.html
 
https://perkozowa.blogspot.com/2017/11/weekendowe-spotkanie-z-dziecioem.html
 
To była wspaniała wycieczka. Nie dość, że doborowe towarzystwo, piękna pogoda, kolejny szczyt Korony Kaczawskiej zdobyty, to jeszcze na zakończenie wycieczki, takie niesamowite spotkanie. Jako uzupełnienie niniejszego posta, załączam jeszcze parę zdjęć rudzika, którego sfotografowałam podczas naszego świątecznego pobytu w Żywcu, w dniu 26 grudnia. Ptak ten często kręcił się w pobliżu zarośli rosnących przy płocie, a czasem nawet zaglądał do ogródkowego karmnika:



Dopełnieniem niniejszego wpisu niech będzie także niezwykle udana sesja zdjęciowa sójki, którą wykonaliśmy w parku legnickim w dniu 09 lutego. Pogoda również była wtedy słoneczna, a sójka - mimo że, co do zasady, jest to dla mnie trudny do fotografowania ptak - pięknie zapozowała. Oto wyniki jej kalendarzowej sesji zdjęciowej:











A na zakończenie niniejszego posta, zapraszam do obejrzenia krótkiego nagrania z sójką:

 https://www.youtube.com/watch?v=gxV8PsJ7_8Y
 
 

piątek, 21 marca 2025

Cztery gatunki sikorek za jednym zamachem.

Co prawda już mniej więcej od trzeciej dekady lutego towarzyszy nam piękna, słoneczna i wiosenna pogoda (poza niewielkimi epizodami związanymi z opadami śniegu, o których należy jak najszybciej zapomnieć), jednakże w dzisiejszym poście chciałam napisać o pewnej bardzo ciekawej zimowej obserwacji. W dniu 19 stycznia, wraz z Mężem i z Małą udaliśmy się do niewielkiej miejscowości, położonej tuż przy granicy z Czechami, mianowicie do Okrzeszyna. Naszym celem był piękny, niewielki, stary jak świat Kościółek znajdujący się w tej miejscowości. Pogoda była piękna, cały czas świeciło słońce, ale był też mróz i było dość zimno. Zwłaszcza w tym Okrzeszynie, który w zasadzie położony jest w górach i w którym było naprawdę dużo (jak dla mieszkańców Legnicy) śniegu, brrr. Po obfotografowaniu rzeczonego Kościoła stwierdziliśmy, że się trochę przespacerujemy. Co prawda, drzemiący we mnie zmarzluch podpowiadał mi, że najlepiej by było już wsiąść do samochodu, włączyć ogrzewanie i, przy okazji napić się gorącej kawy, niemniej jednak ostatecznie zwyciężyła chęć poznania nowej okolicy, w tym przepięknej górskiej i leśnej przyrody. I kiedy już, jeżdżąc butami po lodzie, zbliżaliśmy się do granicy z Czechami, zobaczyliśmy niewielki karmnik stojący na jednej z posesji. A do tego karmnika przylatywały ptasie skarby - aż cztery gatunki sikorek. To dla mnie prawdziwy rarytas. Wiedziałam, że utkniemy w tym miejscu na dłużej. Jedynym minusem było to, że najlepsze zdjęcia można było zrobić jedynie z mocno zacienionego miejsca. Pozostało mi zatem przykleić się do śniegu i pogodzić się z myślą, że jednak dzisiaj zmarznę;). Ale czego to się nie robi dla ornitologicznych obserwacji. No więc stałam i fotografowałam, a Mąż i Mała w tym czasie bawili się w śniegu. Najpierw jednak zaobserwowałam sikorki na pobliskim pięknie oświetlonym słońcem drzewie. Jako pierwsza, w kadrze mojego aparatu pojawiła się modraszka:

Modraszki, pod względem ich liczebności oraz popularności w naszym kraju plasują się na drugim miejscu, zaraz po bogatkach. Mają u nas status o+wL5-6, co oznacza, że jest to gatunek u nas lęgowy, przy czym część populacji jest osiadła a część wędrowna. Cyfry 5-6 natomiast oznaczają, że jest to gatunek bardzo liczny-masowy. Bardzo częsty gość karmników. Przy czym, z moich obserwacji wynika, że uwielbia słoninę oraz kule tłuszczowe. Chyba nawet bardziej niż ziarna słonecznika. Jest to niewielkich rozmiarów ptak, z charakterystycznymi (wg Collinsa) czarnymi paskami ocznymi i cudną błękitną czapeczką. Po chwili, na wspomnianym drzewie, pojawiła się także sikora uboga. Zauważalnie większa od modraszki. Jej upierzenie utrzymane jest w tonacji płowo-beżowej, przy czym jej plecy mają kolor jasnobrązowy. Policzki białe, czapeczka czarna. Mają u nas status oL5, co oznacza, że jest to gatunek osiadły, lęgowy, a przy tym bardzo liczny. Sikorka ta również odwiedza karmniki, choć jak dla mnie, w dużo mniejszej liczbie niż bogatki i modraszki. W moim ptasim Przewodniku jest napisane, że gatunek ten jest niepłochliwy, jednakże ja zawsze, ilekroć spotykam tę sikorkę, odnoszę odmienne wrażenie. Moim zdaniem jest ona wyraźnie bardziej płochliwa od jej dwóch popularniejszych kuzynek. Ale może się nie znam...Oto fotki sikory ubogiej:


No i wreszcie bogatka, "królowa" naszych sikorek. Jest to nasza największa i najbardziej rozpowszechniona sikora o charakterystycznym upierzeniu z żółtym spodem i czarnym krawatem (za Collinsem). Łatwo rozpoznawalna niemal przez każdego kto choć w minimalnym stopniu interesuje się ptakami (a nawet przez dla tych co się nimi nie interesują). Gatunek ten jest u nas lęgowy, przy czym, podobnie jak w przypadku modraszki, część populacji jest wędrowna a część osiadła. Bogatki są u nas bardzo liczne, a w zasadzie - patrząc na ich status w Przewodniku Collinsa oznaczony jako o+wL6 - masowe. Najczęstszy gość w karmnikach, nade wszystko uwielbia ziarna słonecznika. Oto znana wszystkim sikorka:

I jeszcze jeden gatunek z tego dnia - sosnówka, najmniejsza z naszych sikorek. Jak to napisano w Collinsie, sikora ta wygląda niczym mniejsza i słabiej wybarwiona kuzynka bogatki. Pamiętam, jak kiedyś, dawno temu, kiedy byłam dzieckiem, zauważyłam sosnówkę (najprawdopodobniej) w naszym żywieckim karmniku. I bardzo byłam ciekawa, co się stało tej bogatce, że jest taka wyblakła? Słabsze wybarwienie to niejedyne cechy charakterystyczne sosnówki. Najlepszą jej cechę rozpoznawczą możemy bowiem zobaczyć z jej tyłu - owalna biała plama na głowie i karku. Poza tym dość charakterystyczne są białe, nieco wykropkowane pasy na jej skrzydłach, które widać np. jak ptak żeruje w karmniku. Sosnówki są u nas lęgowe, częściowo osiadłe, częściowo wędrowne, bardzo liczne (status o+wL5):
(sosnówka)

No, to już sobie "pogadałam", a teraz przejdźmy do zdjęć;):
(modraszka i sikora uboga)

 (sikora uboga)

 (sikora uboga i sosnówka razem, co za ujęcie- to prawie jak wiral;))
 
(modraszka na kuli tłuszczowej)


 (sosnówka)


(bogatka)

 (sosnówka)

(istota sosnówki - biała plama na głowie i karku)


Tyle na dziś. To była niesamowita wycieczka, zarówno pod względem architektury jak i przyrodniczym. Cztery gatunki sikor naraz..."taka frajda nie zdarza się codzień";).