Tak coś mi się zdaje, że o naszych obserwacjach nad Jeziorem Nezyderskim będę pisać aż do jesieni;). Ale tam jest tak bogata awifauna, że po prostu nie da się wszystkiego opisać w jednym, nawet bardzo długim poście. Dziś będzie zatem o spotkaniu z bardzo rzadko występującą u nas czaplą nadobną. Czapla ta zaliczana jest do grupy białych czapli. Jest ona niezwykle smukła i zgrabna. Dziób ma czarny, kantarek (obszar między okiem a górną częścią nasady dzioba) przez większą część roku niebieskoszary, a w okresie godowym czerwonawy. W szacie godowej pojawiają się u niej dwa wydłużone pióra, tzw. rajery. To, co niewątpliwie wyróżnia ją spośród podobnych jej białych krewniaczek to,
jak piszą w moim Przewodniku, czarne nogi z ostro kontrastującymi
jaskrawożółtymi palcami.W naszym kraju można ją pomylić w zasadzie tylko z czaplą białą, która jest jednak znacznie większa, ma dłuższe nogi i szyję, która dodatkowo jest esowato wygięta. Przez większą część roku czaple białe mają żółte dzioby; w okresie godowym natomiast czarne, ale z kantarkiem zielono-żółtym. Poza tym nie mają rajerów. Czapla nadobna ma w naszym kraju status wLs/Z*, co oznacza: gatunek wędrowny, lęgowy sporadycznie/zalatujący rzadko. Krótko mówiąc, o spotkanie z nią u nas jest niezwykle trudno, a jej pojawy podlegają zgłoszeniom do Komisji Faunistycznej i na różnego rodzaju portalach birdwatchingowych. Tym bardziej więc się cieszę z tego spotkania. Co prawda, prawdopodobnie już wcześniej widzieliśmy czaplę nadobną w lipcu 2014r., w Prowansji, ale nie wiem czy na pewno dobrze ją zidentyfikowaliśmy. Natomiast co do tego, że spotkaliśmy osobniki tego gatunku nad Jeziorem Nezyderskim, nie mam żadnych wątpliwości. Pierwsze nasze spotkanie z czaplą nadobną miało miejsce w sobotę rano, 28 kwietnia w Andau, gdzie pojechaliśmy aby zobaczyć historyczny most łączący Węgry i Austrię. I zobaczyliśmy, a przy okazji również czaplę nadobną, która spacerowała wśród pobliskich chaszczy. Przyznam, że na początku jednak nie zczaiłam jaki gatunek obserwujemy. Zorientowałam się dopiero jakiś czas później, przy przeglądaniu zdjęć. Poniżej załączam fotki czapli nadobnej z Andau:
(dobrze widoczne rajery z tyłu głowy)
(tu rajery latają na wietrze, do tego warto zwrócić uwagę na niebieskoszary kantarek (czyli nie jest to jeszcze w pełni szata godowa) oraz smukłą i zgrabną sylwetkę)
Zrobiłam też przybliżenie łap czapli, żeby pokazać kontrast pomiędzy czarnymi nogami i żółtymi palcami:
W celu porównania czapli nadobnej z czaplą białą załączam też zdjęcia tej drugiej (zrobione jednak wcześniej, nie podczas pobytu nad Jeziorem Nezyderskim). Najlepiej oczywiście by było gdyby czaple stały obok siebie, ale w czasie naszego wyjazdu nie natknęliśmy się na taki obrazek. Niemniej jednak na zdjęciu poniżej wyraźnie widać, że jest to większy ptak, z bardzo długą szyją i niemal całym żółtym dziobem, jakiego u czapli nadobnej nigdy nie zobaczymy:
Wracając do naszej wycieczki, na kolejne spotkanie z czaplą nadobną musieliśmy czekać do następnego dnia, kiedy koło południa udaliśmy się na spacer na należące do parku narodowego tereny jeziora położone po węgierskiej stronie. Trzeba przyznać, że w porównaniu z austriacką częścią, węgierska jest trochę zaniedbana. Ponadto, znacznie uboższa jest tam infrastruktura przystosowana do obserwacji ptaków. Przez to jest tam dużo mniej ludzi, a sam teren parkowy jest zarośnięty i sprawia wrażenie strasznego...no, odludzia;). Niemniej jednak, spacer był bardzo przyjemny. Obecność drzew pozwoliła nam choć na chwilę odpocząć od dokuczliwego wiatru. Niemal przez całą drogę towarzyszyły nam kukułki, które ciągle przelatywały z drzewa na drzewo i kukały nam nad głowami:
Zapraszam też do obejrzenia filmików z udziałem kukułek:
W drodze powrotnej, na zwalonych pniach drzew, spotkaliśmy stadko dymówek, które na połamanych gałęziach oddawały się codziennej toalecie:
Myślę, że mało kto wie, że te pospolite jaskółki mają tak piękne kolory upierzenia:
Piękne ujęcia:
Kiedy już wyszliśmy z największej gęstwiny węgierskiego parku i znaleźliśmy się na dość sporej polanie, zobaczyliśmy na niej bociana czarnego:
A w pobliżu bociana przechadzała się bohaterka dzisiejszego posta, czyli czapla nadobna. Początkowo była dość głęboko zanurzona w trawie i wystawała jej tylko głowa. Potem jednak wyszła z zielonych zarośli i zaczęła sobie żerować:
(tu śmiesznie widać rajery trzepoczące na wietrze:))
Malutka i zgrabniutka pięknie się prezentowała pośród bujnej zieleni:
Jeszcze trochę fotek z bliska:
Na tle żółtych kwiatów:
(ta też ma niebieskoszary kantarek)
Kiedy tak staliśmy i obserwowaliśmy czapelkę, podeszła do nas jakaś wycieczka (chyba niemiecka) i zaczęli nam coś pokazywać na niebie i wołać: "See Adler, See Adler" (co znaczy: orzeł morski). Więc patrzymy gdzie jest ten adler, a tu naszym oczom okazały się...dwa dorodne bieliki. Nie powiem, uwielbiam te ptaki, ale u nas jest to jeden z bardziej pospolitych drapieżników. Okazało się jednak, że na tamtych terenach jest to prawdziwy rarytas, dla którego zjeżdżają się wycieczki z sąsiednich krajów. Niesamowite, turyści którzy nam zwrócili na nie uwagę byli naprawdę poruszeni obserwacją (mniej więcej tak jak my w czasie obserwacji dropów;)). Hehe, miałam ochotę im powiedzieć: zapraszam do Bieniowic, pokażę Wam miejsce gniazdowania bielików oraz miejsce polowania bielikowej młodzieży;). Jakie niezwykłe są te różnice w awifaunach poszczególnych krajów:). Wracając do naszego spaceru, w pobliżu czapli nadobnej zobaczyliśmy jej znacznie większą krewniaczkę czaplę siwą:
Czaplę tą zobaczyliśmy ponownie kiedy już zbliżaliśmy się do granicy z Austrią w Andau:
Na zakończenie tej wspaniałej wycieczki Mężowi udało się jeszcze wypatrzeć piegżę i zrobić jej piękną sesję zdjęciową:
Jeszcze parę fotek z Andau:
Jak również z węgierskiej części parku nad Jeziorem Nezyderskim:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz