Miejsce, o którym chcę opowiedzieć w dzisiejszym poście nosi nazwę Lange Lacke. Nigdzie nie znaleźliśmy informacji na jego temat w języku polskim, ale na podstawie artykułów pisanych po niemiecku ustaliliśmy, że, w tłumaczeniu, nazwa tego obszaru to "Długie Jezioro". Udało nam się też wywnioskować, że na terenie Lange Lange tak naprawdę niewiele jest wody. Są za to rozległe polany poprzecinane pozostałościami po dawnych jeziorach solnych. O tym zresztą przekonaliśmy się na własne oczy. Spacer w sobotnie popołudnie był niewątpliwie jednym z najbardziej niezwykłych w czasie naszych ornitologicznych wycieczek. Szliśmy powoli wytyczonym szlakiem, trochę dokuczał wiatr, ale było też piękne słońce. Mieliśmy okazję podziwiać ciekawą infrastrukturę nie tylko przeznaczoną do birdwatchingu, ale także służącą pasterzom owiec. Do tego piękne rozległe przyrodnicze tereny i, oczywiście, mnóstwo ptaków, przede wszystkim bażantów i gęgaw. Dopisały też ssaki, zwłaszcza zające, których było tam tak dużo, że po jakimś czasie przestaliśmy zwracać uwagę na wszechobecne szaraki, które co jakiś czas przebiegały tuż przed nami, albo strzygły uszy wśród traw. Do bardzo ciekawych zaliczamy także spotkanie z...susłem:). Ale po kolei. Na początku naszego spaceru natknęliśmy się na studnię oraz szałas, służący pasterzom owiec jak schronienie przed wszechobecnym wiatrem. Wypróbowaliśmy go osobiście i, faktycznie, ulga od dokuczliwych podmuchów była naprawdę znacząca. Poniżej fotka studni i szałasu:
W pobliżu szałasu, znajdowała się pierwsza na trasie czatownia, z której, oczywiście, chętnie skorzystaliśmy:
Z czatowni można było podziwiać piękne widoki oraz...stada gęgaw, których, jak wspominałam już wcześniej, nad Jeziorem Nezyderskim jest zatrzęsienie:
Idziemy dalej:
I kolejne gęgawy:
Jakieś 15-20 minut później doszliśmy do następnej czatowni:
Piękny obrazek. Po koronach drzew widać jak strasznie tam wiało. Mimo słonecznej pogody, cały czas chodziliśmy w kapturach na głowach:
Plantacja winorośli:
I kolejny ciekawy ptasi przystanek - jedno z wyschniętych jeziorek solnych, a na nim czajka:
(na fotce widać, jak wiatr śmiesznie targa czubkiem na głowie czajki:))
Kiedy tak staliśmy i obserwowaliśmy czajkę, w pewnym momencie, w pobliżu niej zobaczyliśmy małą puchatą kulkę. Kiedy spojrzałam przez lornetkę zorientowałam się, że to pisklę czajki. Bardzo się ucieszyłam, bo jeszcze dotąd nie miałam okazji zobaczyć młodych tego gatunku. Czajusia była prześliczna, ale z powodu odległości i szarpiącego sprzętem fotograficznym wiatru (nawet mimo umieszczenia go na statywie), o dobre zdjęcie naprawdę było ciężko. Coś tam jednak udało się sfotografować:
(jak widać, młodej czajce towarzyszył jakiś ptak, prawdopodobnie skowronek)
Takie to małe, puchate. Bez lornetki trudno było ją w ogóle zobaczyć:
Zapraszam jeszcze do obejrzenia filmiku z pisklakiem czajki. Na filmiku widać ją lepiej niż na fotkach:
Kiedy już napatrzyliśmy się na czajki, udaliśmy się w dalszą drogę. Po drodze spotkaliśmy jednego z licznych na tym terenie zajęcy:
Parę kroków dalej, kolejna czatownia i kolejna niespodzianka...suseł:). Niesamowite. Oczywiście czytaliśmy wcześniej, że można je tu spotkać, ale wiadomo - obszar ogromny a gryzoń mały. Nie spodziewaliśmy się zatem, że akurat uda nam się go zobaczyć. Załączam więc kilka fotek z tego niezwykłego spotkania:
Dobrze, że wykazaliśmy się refleksem bo suseł szybko się ulotnił. My jednak postaliśmy jeszcze trochę w czatowni i bardzo dobrze, bo chwilę później nadleciała pustułka:
Jako ciekawostkę, warto obejrzeć filmik z udziałem tego uroczego sokoła. Widać na nim wyraźnie, jak wielkie problemy w locie sprawia pustułce silnie wiejący wiatr:
Zobaczyliśmy też czaplę białą, a obok w locie chyba też pustułka:
Wśród traw natomiast, Mąż wypatrzył pliszkę żółtą i zrobił jej piękną sesję zdjęciową:
I jeszcze wiosenne kwiatki:
Parę kroków dalej udało nam się (tzn. Mężowi) nagrać naprawdę dobry filmik ze stadkiem gęgaw, do którego obejrzenia zachęcam:
Gęgawy w locie:
Idziemy dalej, a tu następna ciekawostka - kulik wielki wśród łąkowych kwiatów i traw:
W pobliżu kulika spacerowała czajka:
Spacerując wśród pozostałości po jeziorach solnych, w końcu dotarliśmy do jedynego "prawdziwego" zbiornika wodnego na terenie Lange Lacke. I tu też było niezwykle ciekawie, dużo interesujących gatunków ptaków. Należały do nich świstuny (dwa pierwsze) i krakwy (z tyłu):
Mewy (być może srebrzyste):
Ponownie świstuny, a z prawej - samica hełmiatki:
Stado hełmiatek w towarzystwie łabędzi niemych. Jak być może Czytelnicy pamiętają, o spotkaniu z lęgowymi hełmiatkami w Wielikącie pisałam w jednym z zeszłorocznych postów. U nas spotkanie tego gatunku należy do rzadkości, a pojawy hełmiatek podlegają zgłoszeniom na portalach birwatchingowych, a lęgi tego gatunku - do Komisji Faunistycznej. Nad Jeziorem Nezyderskim natomiast hełmiatki należą do pospolitych ptaków i można je oglądać do woli:
Wśród ptactwa wodnego spacerował też jeden z siewkowców. Nie jestem pewna rozpoznania, ale wydaje mi się, że był to krwawodziób:
I ponownie hełmiatki:
Z łabędziami niemymi:
Kolorowe samce:
W czasie żerowania w wodzie:
Na zbiorniku tym spotkaliśmy jeszcze dwa niezwykle ciekawe, nowe dla nas gatunki:). O tym jednak będzie w następnym poście. Przy okazji niniejszego, wspomnę jeszcze, że nad zbiornikiem wodnym spędziliśmy trochę czasu. Kiedy słońce zaczęło już chylić się ku zachodowi, stwierdziliśmy, że czas wracać do samochodu. Po drodze zrobiliśmy jeszcze sporo fajnych fotek, które zamieszczam poniżej:
Czajka wieczorową porą:
Testowanie balansu bieli:
Wracając już do samochodu, zobaczyliśmy też jakiegoś błotniaka ale nie udało mi się zidentyfikować jaki dokładnie był to gatunek:
I kolejny szałas ze studnią. Można się zdrzemnąć po drodze;):
Malownicze widoki:
I już wracamy do hotelu. Niezmiennie trzeba uważać na gęsi...:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz