W dniu 08 maja udaliśmy się z Mężem i z Małą do Ujścia Baryczy. Pogoda była piękna i postanowiliśmy zrelaksować się na łonie przyrody. Ptaków może nie było dużo jeżeli chodzi o ilość ale jakość była niesamowita. Zaczęliśmy od spotkania z pliszką siwą:
Oraz wroną (dawniej też nazywaną siwą:)):
W pewnym momencie usłyszeliśmy głośny i przejmujący krzyk. Doświadczenie w terenie pozwoliło nam na stwierdzenie, że oto "wydziera się" dzięcioł czarny. Zaraz też zobaczyliśmy tego pięknego ptaka, który powolnym lotem zbliżał się w naszą stronę. Niestety, zanim wyjęliśmy aparaty, dzięcioł nas minął i zniknął. Myślałam, że już po fotkach, ale kiedy zlustrowałam teren lornetką, okazało się, że nasz bohater wylądował pośród wysokich traw pod jednym z rosnących przy rzece starych drzew. Ptak zapewne dorwał się do jakiegoś mrowiska i, niczym pierzasty odkurzacz, wciągał ze smakiem jego mieszkańców. Oczywiście, o dobrych zdjęciach można było zapomnieć. Pozostawało tylko cykać na szybko fotki podnoszącej się od czasu do czasu dzięciolej głowie - czarnej z czerwoną czapeczką. Wyglądało to tak:
(widoczny mocny dziób oraz białe oko)
Staliśmy dość długo w pobliżu tego drzewa, czekając aż dzięcioł wreszcie się na je i być może usiądzie na drzewie. Ale nie, tylko wcinał te mrówki i ani myślał skończyć. Mimo wszystko byłam bardzo zadowolona, że udało się zrobić chociaż takie fotki, gdyż zapowiadało się, że nie będzie ani jednej. W końcu jednak uznaliśmy, że czatowanie nie ma sensu i ruszyliśmy w dalszą drogę. Po jakimś czasie, wysoko nad nami, zauważyliśmy pięknego bielika:
Ponadto, spotkaliśmy samca krzyżówki, który w bardzo malowniczym środowisku, pięknie ustawił się Mężowi do zdjęcia:
Po chwili jednak nawiał:
No to idziemy dalej, a tu w rzece krowy:
I piękne krajobrazy:
Momentami te widoki przypominały nam Hortobagy. Może to przez te krowy...;). Po tych nadbaryckich wojażach, uznaliśmy, że czas już wracać. Mijając drzewo, pod którym żerował dzięcioł czarny, pomyśleliśmy, że pewnie już dawno odleciał. Ale nie - w pewnym momencie, spłoszony, wyleciał z trawy i wreszcie usiadł na drzewie. Oczywiście, nie zapozował nam tak jakbyśmy tego chcieli, ale przynajmniej mogliśmy zobaczyć go w całej krasie. To naprawdę duży i bardzo piękny dzięcioł. Ujęcia nie pozwalają na ustalenie jak duża była czapeczka na jego głowie (a od jej wielkości zależy stwierdzenie jakiej płci był to ptak), niemniej jednak, mam wrażenie, że nie zajmowała ona całej głowy, co pozwala na przypuszczenie, że była to samica:
Po chwili dzięcioł odleciał na dobre. Mąż uchwycił ten moment, wykonując niesamowite ujęcie:
I fruuu:
Kierując się już w stronę samochodu, zobaczyliśmy potrzeszcza na linii energetycznej:
To tyle z tego niezwykłego wyjazdu. Bardzo się cieszę, że udało nam się wreszcie w miarę dobrze sfotografować dzięcioła czarnego. Tym bardziej, że gatunku tego nie spotykamy zbyt często a jeśli już to bez fotek. Dzięcioły czarne są bowiem bardzo płochliwe (a przynajmniej tak wynika z naszych obserwacji) i na widok człowieka uciekają z daleka. Dodam jeszcze, że nasze pierwsze spotkanie z tym interesującym gatunkiem miało miejsce w 2016r. w Miękini, o czym pisałam w poniższym poście:
https://perkozowa.blogspot.com/2016/04/miekinia-dziecioami-stoi.html
Poza tym widzieliśmy go kiedyś w Dolinie Baryczy, a w kwietniu tego roku, także w czasie spaceru po meandrach Odry. Tym bardziej więc się cieszę z wykonanych fotek, które są dla mnie niezwykle cenne.
Na zakończenie posta dodam, że jest to mój 400-tny wpis na blogu, a pierwszy (trochę jeszcze "niepozbierany") miał miejsce w dniu 06 lutego 2016r. Zachęcam do jego lektury:
https://perkozowa.blogspot.com/2016/02/06.html
Niesamowite, jak ten czas leci i jak wiele się dzieje w ptasim świecie i to często na wyciągnięcie ręki. Muszę również stwierdzić, że ostatnio znacznie wzrosła liczba Czytelników niniejszego bloga, co niezmiernie mnie cieszy. Mam nadzieję, że moi stali Czytelnicy wciąż pozostaną ze mną i że to zacne grono jeszcze się powiększy. A za (coraz liczniejsze) wyświetlenia i komentarze, bardzo wszystkim dziękuję:).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz