niedziela, 3 sierpnia 2025

Kto buszuje pośród kwiatów wiśni.

Od pewnego już czasu Tata mi powtarzał, że w ogrodzie (w Żywcu) codziennie pięknie śpiewa jakiś ptak. Z opisu śpiewu domyślałam się, że może chodzić o kapturkę, ale postanowiłam to sprawdzić i w czasie naszego wielkanocnego pobytu w Żywcu, zaczaiłam się z aparatem. U moich Rodziców ptaki fajnie się obserwuje; wystarczy usiąść przy stole w kuchni i spojrzeć przez okno. Z tego miejsca widać w zasadzie cały ogród. I właśnie, w dniu 18 kwietnia, kiedy już popołudniową porą usiadłam w tym strategicznym miejscu, niemal o razu zobaczyłam poruszenie na naszej pięknie wówczas kwitnącej wiśni. Tego dnia udało mi się zrobić tylko jedno zdjęcie ptaka bytującego na tym drzewie, ale to wystarczyło, żeby potwierdzić moje wcześniejsze przypuszczenia co do gatunku - to była kapturka, konkretnie samica. Panią kapturkę od pana kapturka najlepiej odróżnić po czapeczce - u samicy jest ona rudawa, u samca czarna. Sfotografowany przeze mnie ptak miał czapeczkę rudą, więc była to samica:
 
Chwilę później kapturka poleciała, ale za to pojawił się samiec zięby oraz mazurki i zaraz zaczęły żerować pod naszą ogromną sosną:





Następnego dnia była piękna pogoda. Już od rana usiadłam w kuchni (częściowo też po to, żeby zjeść śniadanie) i w świetle porannego słońca, na gałęzi wiśni, ponownie zobaczyłam kapturkę, ale tym razem był to samiec. Kapturka, jak na pokrzewkę przystało, raczej nie usiedzi w miejscu. Ciągle gdzieś skacze i jakieś owady łapie. Zrobienie porządnego zdjęcia nie należy do zadań łatwych:







Po chwili kapturek odleciał, a moją uwagę przykuła sierpówka siedząca na jednym z drzew u sąsiadów:

W pobliżu "schował się" mazurek:

A na sośnie bogatka:

I powrót na naszą wiśnię, prawda, że pięknie wygląda w bieli i zieleni?

Po kapturce, jakieś półtorej godziny później, na wiśni pojawił się jeszcze jeden gość, mianowicie...piegża. Bardzo się ucieszyłam, bo gatunek ten (mimo że pospolity), to jednak rzadko przez nas spotykany. Pisałam już parokrotnie na blogu, że kapturki są ruchliwe, ale przy piegżach...są niemal jak ślimaki;). Oczywiście, żartuję, ale faktem jest, że piegże dosłownie ani na chwilę nie mogą usiedzieć w miejscu. Raz na gałęzi, raz pod gałęzią, na liściu, za liściem, koło pnia, za pniem...ufff. Ale udało mi się zrobić całkiem przyzwoitą dokumentację, a jedno ujęcie wręcz kalendarzowe;). Oto efekty:
(raz tu, raz tu, raz tam...i jak tu zrobić porządne zdjęcie?)



(ciekawa kolorystyka tego zdjęcia wyszła)
 



(czy ktoś ośmieli się stwierdzić, że piegże fotografuje się łatwo? Teraz dwa najlepsze ujęcia - pierwsze na zasadzie - no prawie, prawie...)

(ale tu już jest dokładnie to o co mi chodziło, fotka (niemal) jak z atlasu ptaków;))

Po chwili piegża gdzieś się "zapodziała", a na wiśni znów pojawiła się kapturka, ale dosłownie tylko na chwilę, po czym ponownie odleciała w sobie tylko znanym kierunku:

Mnie natomiast jeszcze udało się zaobserwować modraszkę...:

 ...i - podczas tego pobytu - sierpówkę:

Następnego dnia o poranku również czatowałam przy wiśni (w sensie za kuchenną firanką), jednakże tym razem musiałam poprzestać na podziwianiu kwiatów i liści naszego owocowego drzewa; ptaków bowiem żadnych nie było:

Tytułem uzupełnienia niniejszego posta, warto wspomnieć jeszcze o obserwacji pustułki na polach w Pewli u mojej Siostry z tego samego dnia. W czasie rodzinnego świątecznego spaceru, zobaczyliśmy (nieco w oddaleniu) siedzącą na wyschniętym badylu pustułkę. Nie była zbyt płochliwa, więc mogliśmy fotografować do woli:





 




To tyle na razie z Żywca. Zachęcam, oczywiście, do czytania dalszych postów. Kto wie, co jeszcze się w nich pojawi... 

2 komentarze:

  1. Fotografie bajka. Ptasi modele - cudni.

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak, w ogrodach bywa bardzo ciekawie:).

    OdpowiedzUsuń