Żeby nie było, że ciągle siedzimy na stawach, dziś zupełnie inne klimaty. Będąc w okresie świątecznym na Śląsku, w dniu 12 kwietnia, udaliśmy się na spacer pośród tytułowych meandrów Odry. Jest to rezerwat przyrody znajdujący się niedaleko Chałupek, u ujścia rzeki Olzy. Odra w tym miejscu jest nieuregulowana i biegnie pośród malowniczych pól oraz lasów, tworząc niezwykle piękne przyrodnicze obrazki. Co ciekawe, w rezerwacie został położony szeroki betonowy chodnik, dzięki czemu można wygodnie spacerować i podziwiać brzegi rzeki a także okoliczne pola i lasy. Na wycieczkę udałam się tam z Mężem i z Małą. Pogoda była piękna (był to jeden z czterech (do tej pory) ładnych dni w kwietniu), świeciło słońce i było naprawdę ciepło. Spacer był naprawdę udany; cudownie było tak wędrować zakolami Odry i podziwiać otaczającą nas przyrodę. Obserwacje zaczęliśmy od pięknego samca dzięcioła dużego:
Niedługo potem zobaczyliśmy (i usłyszeliśmy) śpiewającego pierwiosnka:
Podziwialiśmy też wieżę widokową, z której można oglądać rozległe meandry jednej z naszych największych rzek:
W pewnym momencie, niedaleko nas, poszybował dorodny myszołów:
Idąc dalej, już za wieżą widokową, spotkaliśmy jedną z licznych kapturek (samca):
W pobliżu kapturki, pięknie zapozował nam rudzik:
Nagrałam również filmik, na którym można posłuchać miłego dla ucha śpiewu rudzika. W tle słychać "plumkanie" pierwiosnka:
https://www.youtube.com/watch?v=Jwf8OyAPE_c
Co ciekawe, w miejscu gdzie spotkaliśmy kapturkę oraz rudzika, widzieliśmy również dzięcioła czarnego. Nasz największy krajowy dzięcioł siedział (nietypowo jak dla nas) w krzakach, niczym kos. Spłoszony, wyleciał z łoskotem i usiadł na jednym z rosnących w pobliżu wysokich drzew, odzywając się swym przejmującym głosem. Niestety, nie udało nam się go sfotografować. Po raz kolejny mogliśmy tylko z daleka podziwiać jego majestatyczną sylwetkę. No, cóż, trochę szkoda. Do tej pory, tylko raz udało nam się uwiecznić tego niezwykłego dzięcioła, o czym pisałam w tym poście:
https://perkozowa.blogspot.com/2016/04/miekinia-dziecioami-stoi.html
Tak, to już jest z tym dzięciołem, że jest płochliwy i...no, czarny, przez co trudno go zauważyć. Poza tym, nie udało nam się zrobić zdjęcia także krętogłowowi, który intensywnie odzywał się w tym samym rejonie co dzięcioł czarny. Na pociechę, udało nam się wykonać ładne fotki kowalika oraz nagrać jeden z jego niezwykłych głosów, zarezerwowanych na okres godowy:
Zachęcam do posłuchania miłej dla ucha kowaliczej pieśni:
https://www.youtube.com/watch?v=yj6MlWlx8dY
Następnego dnia, znów udaliśmy się w to miejsce. Kolejny słoneczny dzień, więc żal by było nie skorzystać. Tym razem, jako jedną z pierwszych, zobaczyliśmy samicę zięby:
Oczywiście, znów było mnóstwo kapturek:
(poniżej - samiec)
Na chwilę pięknie pokazał się rudzik...:
...by zaraz potem ukryć się w cieniu:
I znowu kapturki, ale - jak już wspomniałam - one tam królowały. Jako ciekawostkę podam, że widzieliśmy tam tylko samce. Ale to nic dziwnego, skoro w tym właśnie okresie, panowie kapturkowie siadają w eksponowanych miejscach, prezentując swe cudne pieśni godowe. Samice natomiast, wiodą skryty tryb życia, być może już wysiadując jaja:
To były niezwykłe spacery - takie leniwe, w przyjemnie grzejącym słońcu i przy cudnym akompaniamencie ptaków. Choć trzeba zauważyć, że ze względu na krzewiaste tereny i niewielkie rozmiary większości zamieszkujących je ptaków (głównie pokrzewek), obserwacje wcale nie były łatwe. Jest to jednak wspaniałe miejsce i warto je odwiedzić, nie tylko ze względu na ptaki. Na zakończenie niniejszego posta - wodzisławski kopciuszek (samiec):
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz